Rozdział 16

586 34 32
                                    

Rano ze snu wyrwał mnie mój budzik w telefonie, wygrywając systemową melodię. Wyłączyłam go losowym przesunięciem palca po ekranie, po czym przekręciłam się na drugi bok. Zapomniałam go wyłączyć, a dzisiaj miałam na zajęcia na popołudnie, bo poranny wykład został odwołany. Miałam mnóstwo czasu do drugiej, ale przez to, że wiedziałam o tym, że się już nie zdrzemnę, bo tak nie potrafię, sięgnęłam znowu po smartfon, sprawdzając co tam piszczy w Internecie. Po rundce po Instagramie, Facebooku i Twitterze, zgasiłam ekran i wygramoliłam się z łóżka, idąc do łazienki.

— Dobra, to ja lecę do pracy — ciocia zawieruszyła się w kuchni, wypijając do końca szklankę wody, po czym poprawiła swoją czarną torebkę przy ramieniu i podeszła do mnie — Nie zapomnij zamknąć drzwi! — zwróciła się do mnie i cmoknęła mnie szybko we włosy.

— Przecież zawsze zamykam — odparłam, zakładając ręce na piersiach.

— I bardzo mnie to cieszy. Mówię na wszelki wypadek — uśmiechnęła i puściła mi oczko, chwytając dłonią klamkę i pociągając do siebie drzwi.

Kobieta stanęła w miejscu z zaskoczonym wyrazem twarzy i literką "O" ułożoną przez usta. Podeszłam do niej zaciekawiona. Przed nią stał wysoki, bardzo szczupły mężczyzna w żółtej koszulce polo i trzymający w dłoni, nieco podpierając na ramieniu, wielki bukiet kwiatów.

— Dzień dobry, poczta kwiatowa dla pani Zuzanny Berezowskiej — przeskoczył spojrzeniem z mojej cioci na mnie.

— To ja — podniosłam nieśmiało rękę, a pan podał mi bukiet czerwonych róż z długimi łodyżkami.

— Poproszę jeszcze o podpis — wystawił w moją stronę plik kartek na żółtej podkładce, a ja szybko postawiłam parafkę w odpowiednim miejscu — Dziękuję bardzo i życzę miłego dnia! — odparł, po czym zbiegł ze schodów na dół.

— Masz jakiegoś adoratora? Chociaż co się dziwię, jesteś prześliczna, więc powinnam być zła, czemu tylko jeden bukiet — zaśmiała się, przechodząc przez próg.

— Sama nie wiem od kogo... — powiedziałam półszeptem, zauważając karteczkę wśród pięknych kwiatów.

— A nie są od Mikołaja?

— Chciałabym... — odwróciłam karteczkę na drugą stronę i przeczytałam tekst.

"Na dzień kobiet, piękne róże dla pięknej kobiety. N"

— Są od Norberta... — szepnęłam, ale ciocia je usłyszała.

— Jezusie, nigdy nie sądziłabym, że aż tak będzie o ciebie walczył ponownie...

— Coś wiesz na ten temat?

— Tyle o ile, co mi twoja mama powiedziała. Norbert chce odzyskać twoje zaufanie i dlatego robi, co może. Widać, nie mógł przepuścić okazji na dzień kobiet... — rzekła — Dobrze, ja już serio muszę lecieć, bo się spóźnię — szybko objęła mnie i pognała na dół do samochodu stojące na parkingu przy bloku.

— Jasne... — westchnęłam, zamykając drzwi i kierując się do kuchni.

Zdjęłam papier, którym były otulone naokoło i wyrzuciłam do śmieci. Poprzycinałam łodyżki i wstawiłam je do wysokiego wazonu z wodą z małą porcją specjalnego nawozu w proszku, który został po ostatnich zakupach siostry mojej rodzicielki.

— Tylko gdzie je postawić... — zastanawiałam się na głos — Powinnam w moim pokoju, ale co jeśli jakimś cudem pogodzę się z Mikołajem i będzie chciał wpaść do mnie? Bo przecież ma prawo, skoro to ja odwiedzałam go do czasu kłótni u niego w domu. Więc wtedy w salonie? Ale jest tu już mnóstwo tulipanów i innych różyczek. Ogh!

OCZY NIGDY NIE KŁAMIĄ ⦁ KonopskyyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz