Rozdział 17

556 34 20
                                    

Wiedziałem, że muszę z nią porozmawiać. Od naszej kłótni w walentynki, nie odezwaliśmy się do siebie ani słowem. Byłem na nią zły, bo miałem takie prawo po tym, co powiedziała, ale z drugiej strony cholernie bolało mnie, że jej nie widzę ani nie słyszę jej głosu. Tęskniłem za nią? Chyba tak to można ująć. Po ostatniej rozmowie z Krystianem doszliśmy do wniosku, że jeśli ja nie zrobię pierwszego kroku w tej sprawie to nasza znajomość zaniknie, a my staniemy się nieznajomymi. W sumie było to planowane, kiedy zawieraliśmy umowę o udawanym związku, ale teraz patrzę na to całkowicie inaczej. Dlatego pora poukładać niektóre rzeczy i znaleźć wspólne zdanie.

— Zapowiada się długa rozmowa — powiedziała, kiedy skręciłem w odwrotną stronę niż tą, kierującą się do domu jej cioci.

Przemilczałem to, próbując w głowie ułożyć sensownie jakieś słowa.

— Jak się czułaś po naszej ostatniej wymianie zdań? — zapytałem, patrząc uważnie na drogę.

— Jakby mnie ktoś wpakował do buzi, przemielił i wypluł — powiedziała — Nie brzmiało to dobrze.

— Co masz na myśli?

— W sensie, że nie powinnam była tego tobie mówić. Podczas kłótni. O możliwej zdradzie...

— A ja myślę, że dobrze, że to wyszło z twoich ust — na chwilę zerknąłem na nią.

— Czemu? Zraniłam cię tym, a sama nie wiem, co mną kierowało, by to powiedzieć.

— Dzięki temu dowiedziałem się, co cię blokuje lub powstrzymuje. Lub przed czym czujesz strach — odparłem, wjeżdżając na rondo i zjeżdżając na aleję domów jednorodzinnych.

Zamilkła na chwilę. Usłyszałem, gdy przełknęła ślinę, a potem odchrząknęła.

— Tak jak wiesz, nigdy nie byłam w związku. Może przez to, że jestem jeszcze dość młoda, ale wiele moim znajomych było już w związkach od początku liceum. Dla mnie to była kompletna nowość. Dlatego brałam wtedy wszystko dwa razy bardziej do siebie i martwiłam się dwa razy mocniej. I brałam pod uwagę wszystkie możliwe przeszkody, które blokują rozwój związku, w tym też zdradę.

— Też to wtedy od ciebie wyczuwałem — powiedziałem, zatrzymując się na światłach i patrząc na dziewczynę obok mnie.

— Przepraszam cię, Mikołaj. Mimo że to z siebie wyrzuciłam, choć mówiłeś, że dobrze zrobiłam, to mogłam ująć to łagodniej. Mogłam wcześniej się do ciebie odezwać, ale...

— Ale?

— Nie byłam w stanie. Nie wiem, czy to moja duma czy to, że bałam się twojej reakcji, bo wiedziałam, że będziesz na mnie zły. Nigdy nie widziałam cię wkurzonego, a jedynie rozdrażnionego i zirytowanego, włączając to twoje filmy na YouTube.

— Oglądałaś je?

— Czemu miałabym nie? Nie ukrywam, że po tej kłótni i po momencie, kiedy przetarłam łzy, chciałam cię znowu usłyszeć. Dlatego zrobiłam maraton oglądania twoich filmów i...

— Oj Zuza Zuza... — zaśmiałem się, orientując się, że włączyło się zielone światło, po czym ruszyłem z miejsca — Czyli tęskniłaś?

— Bardzo. Ale bałam się...

— Wiesz, że nie zrobiłbym ci żadnej krzywdy. Nie jestem typem osób, które nie przejmują się prawami kobiet i dają im łomot z każdej możliwej sytuacji. Umiem panować nad swoimi emocjami — westchnąłem.

— Zresztą nie wyglądasz na takiego... — szepnęła, co mnie rozbawiło.

— No dziękuję bardzo za te słowa — zobaczyłem, że na jej twarzy wpłynął drobny uśmiech — Niezależnie, co się dzieje, możesz do mnie z tym przyjść. Czy uniwerek cię dobija zajęciami, czy to twoja ulubiona drużyna przegrała, czy nawet masz problem jak ustawić meble w pokoju — cicho zaśmiała się — Czy też spotkało cię coś poważnie złego i nie dajesz rady sama sobie z tym poradzić. Pamiętaj, że dwie głowy to nie jedna — zerknąłem na nią z uśmiechem.

OCZY NIGDY NIE KŁAMIĄ ⦁ KonopskyyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz