Tydzień minął w mgnieniu oka. Ponownie wchodziłam w rutynę studencką po świątecznej przerwie, chociaż przez święta Trzech Króli miałam trzydniowy weekend. W poniedziałek pojawiłam się później na uczelni, bo niestety zaspałam na pierwsze zajęcia. Dotarłam do odpowiedniej sali na nadchodzące konwersatorium, po czym zza zakrętu wyjawiła się znajoma twarz roześmianej osoby.
— Zuzka! Nareszcie cię widzę! — Sylwia rzuciła mi się szyję, klepiąc mnie łagodnie po plecach.
— To stwierdzenie powinno wychodzić ode mnie, nie uważasz? — zaśmiałam, przytulając ją — Gdzieś ty się podziewała?
— Wyjechałam z rodzicami na święta i zostaliśmy dłużej, bo uznali, że po co iść na cztery dni, jak potem jest dłuższy weekend.
— Pozazdrościć tylko — uśmiechnęłam się lekko, po czym odsunęłam się i zwiesiłam głowę — Gdzie byliście?
— Nie tak daleko. Pojechaliśmy do Zakopanego, bo tam mój tata ma dalszą rodzinę, a potem wpadliśmy na kilka dni do Krakowa — zaczęła trajkotać jak najęta, przez co ja co jakiś czaś wybuchałam śmiechem, gdy ta opowiadała mi o zabawnych, świątecznych akcjach jej taty ze swoimi braćmi.
Profesorka spóźniła się dziesięć minut, więc inni z naszej grupy już szykowali listę obecności, by wykorzystać kwadrans studencki. Ale ich miny były bardzo smutne i zawiedzione, gdy nagle starsza kobieta pojawiła się przy drzwiach, przekręcając klucz w zamku. Ale plusem było to, że puściła nas trochę wcześniej, więc już wszyscy byli zadowoleni.
Po zajęciach mogłam pójść do sali dopracować moją pracę, bo miałam ją zdać najpóźniej za trzy tygodnie, czyli już na sam koniec stycznia. Od lutego zaczynała się sesja, chociaż z kilkoma wykładowcami na egzamin umówiliśmy się już wcześniej, więc musiałam solidnie do tego przysiąść w najbliższym czasie. Usiadłam na swoim krześle przy sztaludze, po czym wzięłam pędzel nasiąknięty odpowiednią farbą do ręki i pociągnęłam nim kilka linii.
— A ty? Trochę opowiesz co u ciebie? Jak tam święta? — zapytała Sylwia, dodając kilka szczegółów do swojego krajobrazu nocnego miasta.
— Cóż, to była istna mieszanka.
— Trochę więcej informacji? No dawaj!
— Z moimi rodzicami jest różnie, a bardziej z moim tatą. Ale mimo to spędziłam je całkiem miło — przez moją głowę przebiegła myśl o Mikołaju — Ale nie ma zbytnio co opowiadać…
— Jak tak zawieszasz się to znaczy, że jest co opowiadać — dodała, przerywając swoją pracę i patrząc się na mnie.
— Dziewczyny, gaduły jedne! — pani Kamińska zwróciła nam uwagę półszeptem — Ciszej o pół tonu, bo inni potrzebują pracować w ciszy!
— Czy ja wiem? — odezwała się Paulina z drugiego końca sali — Jak jest grobowa cisza to nijak idzie ta praca. A jak rozmawiamy to jakoś mi lżej…
— Ooo, widzi pani! — zawołała Sylwia — Czyli możemy gadać!
— To możemy wszyscy? — jakiś chłopak z tyłu dodał kilka słów.
— Tylko żebyście mi chaosu nie zrobili! —powiedziała roześmiana kobieta — To jeśli już to na wspólną dyskusję na jeden temat mogę się zgodzić.
— Alleluja! Więc! Kto jak spędził święta? — brunetka siedząca niemal obok mnie wystrzeliła z pytaniem jak z Filip z konopi.
Czas zleciał nam strasznie szybko, że nie zorientowaliśmy się, że siedzimy już nad pracami i wesoło gadając już trzy godziny. Pożegnaliśmy się wszyscy, a ja zeszłam na dół do szatni po swoją kurtkę. Nagle poczułam, jak mój telefon wibruje w kieszeni, więc od razu wyjęłam go, wpatrując się w ekran. Niestety przez nieuwagę wpadłam na kogoś. A po pierwszych dwóch słowach i tonie głosu wiedziałam, że miałam przechlapane, jeśli znowu się nie odezwę.
CZYTASZ
OCZY NIGDY NIE KŁAMIĄ ⦁ Konopskyy
Fanfiction❝ - Ty na serio się w niej zakochałeś - spojrzałem na kumpla z lekko podniesionymi brwiami z zaskoczenia. - Żartujesz sobie ze mnie - prychnąłem pod nosem. - Mógłbym, ale to co widziałem nie pozwala mi na kłamstwo - Krystian klepnął mnie po ramien...