Rozdział 20

584 37 9
                                    

Po wyjściu chłopaków, pojawiły się dziewczyny i oznajmiły, że jest już późno, więc też będą uciekać do domów. Pożegnałyśmy się gdzieś koło dwudziestej trzeciej. Chciałam wracać z nimi taksówką, ale Mikołaj zaproponował, bym została u niego na noc. Zgodziłam się, chociaż zastanawiałam się dobrą chwilę. Wyczułam, że to może być idealny moment, by pogadać o tym, co wydarzyło się w trakcie świąt wielkanocnych i tego, co było dwa lata temu.

Posprzątaliśmy w salonie i ogarnęliśmy stół. Wskoczyłam na szybki prysznic, ale przez to, że nie miałam nic swojego na przebranie to chłopak sam pożyczył mi swoje nieco za małe ubrania. Podziękowałam (na pewno z rumieńcami na twarzy), a moment później ulokowaliśmy się w salonie na kanapie.

— Cóż, od czego tu zacząć... — mruknęłam, patrząc na ścianę naprzeciwko mnie.

— Jesteś gotowa, by to powiedzieć? Wiesz, że nie zamierzam cię zmuszać ani naciskać. Zrób to w swoim czasie, kiedy będziesz na siłach o tym opowiedzieć.

— Wiem o tym. A teraz właśnie jestem na siłach — uśmiechnęłam się lekko, obracając głowę w jego stronę — Ale zanim zacznę to podasz mi tego małego Tymbarka? — poprosiłam go.

— Jasne, trzymaj — sięgnął po szklaną butelkę i podał mi.

Odkręciłam ją i zerknęłam na hasło na odwrocie kapsla, uśmiechając się nagle.

— Wiem o tym — powiedziałam po dłuższej chwili.

— O czym?

— Że mogę na ciebie liczyć — pokazałam mu hasło na dowód.

— Cieszę się, że Tymbark zgadza się ze mną — parsknął śmiechem.

— Dobra — po wypiciu kilku łyków napoju cicho odchrząknęłam — Zacznijmy od początku. Z Norbertem, bo tak się nazywa mój "były" — zrobiła cudzysłów w powietrzu — znam się od mojej pierwszej klasy gimnazjum. Jest trzy lata ode mnie starszy, ale nie zdał w trzeciej klasie, więc mieliśmy lekcje w jednym budynku. Zaczynaliśmy od zwykłych znajomych, bo na początku roku przez przypadek z roztrzepania wpadłam na niego, nie mogąc znaleźć sali języka polskiego. Zaprowadził mnie do niej, a potem przedstawił się niemal jak dżentelmen. Po lekcji przyszedł do mnie i przegadaliśmy całe piętnaście minut, bo była to dłuższa, obiadowa przerwa. Swobodnie się przy nim czułam. Było naprawdę fajnie, a ja cieszyłam się, że mam nowego znajomego i to jeszcze chłopaka starszego ode mnie. Poniekąd podziwiałam go, bo byłam nic nie wiedzącą o świecie, małą dziewczynką.

— Ile wtedy miałaś lat?

— Dwanaście. Mimo że nauczyciele mówili, że jestem najbardziej dorosła z całej klasy to tak czy siak byłam mała. Zbyt mała... — zawiesiłam głos, czując jego czułe spojrzenie na mojej osobie.

— Spokojnie, jestem tu — uśmiechnął się troskliwie.

— Wiem — odwzajemniłam jego gest — Wracając do historii. Pierwsza klasa była bardzo przyjemna. Polubiłam się z Norbertem, ale nasze drogi po wspólnym roku nieco się rozeszły, bo zdał gimnazjum i przeszedł do liceum, który był włączony z naszym gimnazjum jako zespół szkół.

— Oboje mieszkaliście w Kołobrzegu?

— Przez jakiś czas tak.

— Okej, rozumiem.

— Nasz kontakt mimo to był rzadszy, ale kiedy spotykaliśmy się w weekendy, było bardzo wesoło i miło. Świetnie spędzałam z nim czas. Oboje dojrzewaliśmy. On był już w liceum, więc nauczyciele ostro od drugiej klasy przygotowywali go do matury. Nasze spotkania działy się już raz na miesiąc, a ja byłam coraz ciekawsza swojego ciała i jego funkcjonowania. Lekcje o wychowaniu do życia w rodzinie mówiły mi niewiele, zresztą nauczycielka nie przepadała opowiadać nam o życiu intymnym i innych sprawach.

OCZY NIGDY NIE KŁAMIĄ ⦁ KonopskyyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz