Rozdział 25

399 24 5
                                    

Wstałam z podłogi i szybkim krokiem przeszłam do pokoju obok. Czułam, jak policzki pieką mnie od rumieńców, a na mojej twarzy pojawia się co na kształt uśmiechu. Oczy mi się zaszkliły od łez, które teraz pośpiesznie próbowałam przetrzeć wskazującymi palcami obu rąk. Nie usłyszałam dźwięku charakterystycznego przy zamykaniu drzwi, ale nie chciałam teraz się tym zamartwiać. W tym momencie musiałam opanować szalejące serce, które pragnęło wyrwać mi się z piersi.

— Idź do niej. No idź. Potrzebuje cię teraz — z pomieszczenia obok usłyszałam głos Krystiana.

Stanęłam przy oknie, omijając duże łóżko po mojej prawej stronie. Nagle drzwi do sypialni zamknęły się z trzaskiem. Sądziłam, że to wiatr, który zawieruszył się w pokoju, ale jednak nie był to dobry traf.

Po chwili zostałam przyszpilona do ściany silnymi rękami, a na lewym policzku wyczułam przyspieszony oddech drugiej osoby. Niepewnie podniosłam wzrok na niego i natychmiast zetknęłam się z jego pociemniałymi tęczówkami. Stał tak blisko mnie, że nasze klatki piersiowe niemal dotykały się. Nogi zmiękły mi w ułamku sekundy, gdy przybliżył swoje usta do moich, po chwili namiętnie całując. Gorąco opanowało wszystkie zakamarki mojego ciała, zaczynając od najmniejszych palców stóp, aż do samego czubka głowy. Wpadłam w jego ramiona jak śliwka w kompot i za nic nie chciałam się od nich uwalniać.

Później jego dłonie zaczęły błądzić po moim brzuchu i plecach, a swoje uwolnione ręce zarzuciłam za jego szyję, splatając palce. Jeszcze bardziej zaangażowałam się w ogrom pocałunków, a gdy niespodziewanie nadgryzł mi wargę, jęknęłam cicho z przyjemności. jego prawa ręka zmierzała do mojej nogi, którą lekko podniósł i sunął palcami po wewnętrznej stronie mojego uda, powodując chaotyczne, mocne i natrętne fale dreszczy, atakujące całą mnie. Ponownie westchnęłam z rozkoszy, a mrowienie w podbrzuszu dało o sobie znać. Byłam nabuzowana i pragnęłam tego jak nigdy dotąd. Czułam, że to właśnie on jest tym, który...

Podniosłam się gwałtownie z poduszki do pozycji siedzącej. Pot spływał mi na czoło, a koszulka do spania, jaką miałam na sobie, przykleiła się do moich pleców. Przeszły mnie ciarki na samą myśl powrotu do tego, co mój własny mózg postanowił sobie wytworzyć na nocny seans. Przetarłam twarz i rozejrzałam się po pokoju, powoli uspokajając szalejące bicie serca.

— To był sen... To był tylko sen... — wyszeptałam do siebie, powoli wstając z łóżka i podchodząc do okna, które od razu otworzyłam.

Przyjemny poranny wiatr wtargnął do pomieszczenia, otaczając mnie jako jego przeszkodę, swoją chłodną aurą. Zagryzłam dolną wargę, a moje głupie myśli znów popłynęły do tego snu, który nadal nie zniknął z mojej świadomości. Uśmiechnęłam się odruchowo, gdy przypomniałam sobie jedną piosenkę. Podeszłam do szafki nocnej i chwyciwszy telefon, odblokowałam go przyciskiem palca i od razu weszłam na aplikację Spotify. Odszukałam melodię, która zaczęła mi chodzić po głowie, a po chwili połączyłam się z małym głośnikiem i puściłam ją w średnim poziomie głośności.

Let me touch you where you like it

Let me do it for ya

Give me all of my attention

Dive into that ocean of your love

Zdjęłam przepoconą koszulkę i rzuciłam ją wraz z bitem refrenu na ziemię. Pewnym krokiem, lekko kręcąc biodrami podeszłam do szafy i otworzyłam jej drzwiczki w poszukiwaniu czegoś do ubrania się na dzisiaj. Cały czas łagodnie kołysałam ciałem w rytm muzyki, cicho podśpiewując.

Oh, dripping down your body like gold

Slowly steaming up the windows

My skin on your skin, again and again

OCZY NIGDY NIE KŁAMIĄ ⦁ KonopskyyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz