Rozdział 4

1K 36 27
                                    

Jest piękna, słoneczna pogoda. Idę spokojnie ulicą, trzymając włączony telefon i intensywnie się w niego wpatrując. Podnoszę wzrok i przyglądam się okolicy, gdzie na chodniku widać cienie wieloletnich drzew. Widzę sporą ilość ludzi, którzy też wyszli na spacer, by nie marnować cudownego dnia w swoich domach. Uśmiecham się, ponownie zerkając na ekran i skręcając na pasy, gdy nagle czuję silne złapanie mnie za ramię, przez co gwałtownie obracam się. Słońce świeci mi prosto w twarz, przez co mrużę oczy i odchylam głowę w innym kierunku.

W ostatniej chwili — usłyszę blisko siebie przyjemny, męski głos — Mam nadzieję, że nie będziesz zła na mnie za te słowa, ale jednak mogłaś trochę uważać, bo szalonych motorzystów we Wrocławiu nie brakuje.

Promienie słoneczne chowają się za osobą, która nadal trzyma mnie jedną ręką za ramię, a drugą w talii, gdzie przez fragment odkrytej skóry czuję wyraźnie jego palce. Wreszcie mogę otworzyć oczy i spojrzeć na tego, który jak sam twierdzi, uratował mnie od pędzącego człowieka na motorze.

Moje oczy spotykają się z brązowymi tęczówkami, które intensywnie wpatrują się w nie już od ciut dłuższego czasu. Powoli badam twarz przystojnego chłopaka w czarnych oprawkach okularów, a gdy pojawia się w mojej głowie jego imię, przebiega mnie nagły dreszcz, a dodatkowo mam wrażenie, jakby czas stanął w miejscu. Stoimy w bezruchu przez kilka chwil, a ja wiem, że moje serce już oszalało.

Obudziłam się gwałtownie, podnosząc się do siadu. Przetarłam oczy i przeczesałam potargane włosy. Wzięłam głęboki wdech, a potem wypuściłam powietrze ze świstem.

— Czy naprawdę przyśnił mi się Mikołaj…? — westchnęłam, znów opadając na poduszki — Jest przystojny i uroczy naraz, ale żeby od razu po jednej rozmowie miałby mi się śnić? Mózgu, co z tobą nie tak? Sen był piękny, ale… — nagle zadźwięczała moja komórka.

Od razu sięgnęłam po nią, odblokowując go i klikając powiadomienie. Miałam nadzieję, że to Sylwia pisze, ale widząc początek tej wiadomości omal nie spadłam z wrażenia z łóżka.

Od: Nieznany

Cześć Zuza. To ja, Norbert. Mam nadzieję, że mnie jeszcze pamiętasz? Przepraszam cię za wszystko, co się wydarzyło złego z mojej strony te dwa lata temu. Pewnie teraz myślisz, że pewnie mam do ciebie jakąś sprawę, bo nic innego nie sprawiłoby, bym odważył się znów do ciebie odezwać. Otóż tak, mam sprawę. Daj mi drugą szansę. Proszę. Poprawię się i nie będę zachowywać się tak jak wtedy. Staram się o tym nie myśleć co nas rozłączyło.
A ciebie proszę, byś zastanowiła się chociaż. Daj mi drugą szansę, bo... zależy mi na tobie.

Rzuciłam telefon na drugi róg łóżka, a sama wzięłam dużą poduszkę i przykryłam nią swoją twarz, mając ochotę krzyczeć. Myślałam, że wreszcie się od tego odcięłam raz na zawsze, ale widać to była tylko przerwa.

Miałam ochotę zablokować numer, ale… A co jeśli jest szczery? Jeśli mówi prawdę? Jeśli naprawdę mu na mnie zależy i nie będzie zgrywał pewniaczka, że każda laska na mnie leci? Chociaż tacy się nie zmieniają, ale… Zuza! Robisz się jak własna matka! Obudź się do jasnej ciasnej!

Do: Nieznany

Cześć i niestety tak, pamiętam cię. Pomimo że nasza relacja zapowiadała się fantastycznie, jednym incydentem zdążyłeś ją zniszczyć i urazić mnie do swojej osoby. Wiele czasu minęło, bym się z tego otrząsnęła, a ty nagle postanawiasz wrócić do mojego życia. Musiałbyś dokonać niemożliwego, żebyś mnie z powrotem do siebie przekonał. Ale jeśli ci naprawdę na mnie zależy to pokaż mi to. Udowodnij to, a wtedy możemy porozmawiać.

OCZY NIGDY NIE KŁAMIĄ ⦁ KonopskyyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz