Rozdział 7

710 34 16
                                    

Przeszliśmy kawałek promenadą, gdzie minęliśmy może dwie osoby, które zdecydowały również wyjść na spacer. Nie spieszyło nam się, a tym bardziej, że zaczynałam dostrzegać rysujący się na niebie delikatny zachód słońca. Delikatnie uśmiechnęłam się, widząc go w swojej większej okazałości, gdy dotarliśmy na molo.

- Wejdziemy? - spytałam, odwracając się do niego, stojącego dwa kroki za moimi plecami.

- Jasne, ale chyba o tej porze roku jest nieczynne? - odparł, przyglądając mi się.

- Kasy, które widzisz tutaj to tak, są nieczynne, ale molo jest otwarte przez cały rok, oprócz tego, że w lecie płacisz siedem złotych za wejście od osoby. Nie licząc zniżek dla młodszych - odpowiedziałam, po czym z łatwością otworzyłam bramkę i zaprosiłam go do siebie.

- Więc tak to działa - zaśmiał się i po chwili dołączył do mnie, idąc tuż obok spokojnym krokiem.

Doszliśmy do końca górnej części, gdzie zatrzymaliśmy się na trochę. Odwróciłam się w prawo, w stronę latarnii morskiej i lokali ze słodkimi lodami oraz z pyszną rybą serwowaną w sezonie turystycznym. Właśnie tam powoli uciekało żółte słońce, zostawiając za sobą delikatne smugi koloru pomarańczowego i pastelowego fioletu, mieszając się z błękitem zimowego nieba. Morze wręcz szalało wielkimi, dumnymi falami, mając na krańcach jaśniejsze odcienie morskiej barwy. Westchnęłam cicho, wpatrując się w widok, który chwilowo odebrał mi mowę z zachwytu.

- Ślicznie tu, prawda? - rzekłam zauroczona, choć po chwili zamknęłam usta dłonią, orientując się, że może to nie w jego stylu takie zachwycanie się naturą.

- Zgadzam się. Ma to swój urok - również zerknął na zachodzące słońce, ale powrócił uwagą na mnie i moje ręce, które zaczęłam trzeć z zimna.

- Tak z innej beczki... - w głowie nasunęła mi się pewna myśl - Nie musiałeś tego mówić. Do mojego ojca. Że mam talent. Nawet pewnie nie widziałeś moich prac... - nieśmiało schyliłam głowę na dół.

- Widziałem je - zaskoczona podniosłam na niego wzrok - Już widziałem zanim zdążyłaś do mnie napisać. Krystian musiał mi cię wrzucić do obserwowanych, kiedy poszedłem do toalety, a zostawiłem włączony telefon.

- Ach... No cóż...

- I to co powiedziałem wtedy twojemu tacie, to była szczera prawda. Naprawdę masz talent i bardzo dobrze, że zdecydowałaś się na studia tutaj na ASP - jego wzrok zrobił cię cieplejszy i troskliwy - A denerwuje mnie takie zachowanie, a tym bardziej, kiedy rodzic nie daje swojemu dziecku szansy na sukces w swoim życiu.

- Wiesz, on już taki jest... - próbowałam jakoś załagodzić nakreślający się spór.

- Ludzi nie da się zmienić jeśli oni sami tego nie postanowią i nie zaczną w tym kierunku działać, to logiczne. Ale nie broń go w takiej sytuacji. Chociaż mam przeczucie, że to nie jest jedyna taka sytuacja, prawda?

Skinęłam głową twierdząco, bo nie umiałam nic w tym momencie powiedzieć. Tata jest jaki jest, ale jest nadal moim tatą, dzięki któremu wyszłam na świat i teraz stąpam nogami po tym molo, podziwiając zachód słońca w grudniu.

- Ale pamiętaj, że jeśli chcesz o czymś pogadać, wyżalić się z nawet głupoty to nie bój się przyjść z tym do mnie, dobrze? - obrócił mnie lekko do siebie, po czym położył dłonie na moich ramionach i mówiąc to, patrzył mi w oczy.

- Dobrze... - na moich policzkach na bank pojawiły się rumieńce, a dłonie w kieszeniach kurtki mocno ścisnęłam.

A to wszystko było spowodowane tym, że dawno nie czułam takiej bliskości z jakimkolwiek mężczyzną, od momentu zakończenia relacji z moim "byłym" chłopakiem z liceum...

OCZY NIGDY NIE KŁAMIĄ ⦁ KonopskyyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz