Rozdział 24

407 28 39
                                    

Przez niemal cały maj miałem mnóstwo roboty. Nie tylko nagrywanie filmów na Youtube’a, które wchodziły systematycznie na kanał, ale również zająłem się ogarnięciem własnego profesjonalnego studia. Owszem, dość mocno mój portfel dostał w kość, ale warto było zrobić coś takiego.

Dlatego niestety mało rozmawiałem z Zuzą, bo zwyczajnie brakowało mi godzin w dobie. Od naszego wyjścia w trakcie juwenaliów wymieniliśmy niewiele wiadomości, za czym tęskniłem. Za jej humorem i za tym, jak łatwo mogła mnie rozbawić. Sam jej styl bycia był inny od mojego, ale tak bardzo pragnąłem znów go dostać i eksplorować. To, co czuję teraz jest nieporównywalne do niczego, co czułem, będąc w poprzednich związkach.

Czy ja naprawdę zakochałem się w niej? Co jest, do diabła…

Dzień przed końcem maja zadzwonił do mnie obcy numer. Odebrałem, sądząc, że to jacyś naciągacze albo coś w ten deseń.

— Tak słucham?

— Mikołaj? Z tej strony Edyta, ciocia Zuzy. Oczywiście tej Zuzy co uczy się na ASP, a z waszego udawanego, choć uroczego związku przed jej ojcem mało co z tego wyszło…

— Oj, akurat to musiała pani powiedzieć… — prychnąłem, lekko się uśmiechając — Ale dzień dobry! Zaskoczony jestem, że to pani do mnie dzwoni — jedyna myśl, jaka przeszła mi przez głowę to było to, skąd miała mój numer telefonu, ale wolałem już nie dopytywać.

— Wybacz, ale ja w nagłej sprawie. Moja siostrzenica dzwoniła do mnie przed chwilą, ale w trakcie rozmowy rozładował jej się telefon. Jedynie co usłyszałam to było to, bym odezwała się do ciebie i przekazała, że Zuza bardzo cię prosi o spotkanie.

— W jakiejś konkretnej sprawie?

— Nic więcej mi nie mówiła. Ale skoro to nagła i raczej pilna sprawa to coś ważnego.

— W porządku. Mam trochę wolnego, więc mogę podjechać. Gdzie jest?

— Wspominała o knajpce niedaleko jej wydziału. Chyba wiem o którą chodzi. Podeślę ci zaraz adres.

— Dziękuję pani bardzo.

— A ty już się tam zbieraj do wyjścia! Bo chyba jednak masz kawałek stamtąd, prawda? — dopytała.

— Faktycznie, jest trochę drogi… Dobrze, już powoli wychodzę. Dziękuję jeszcze raz za telefon.

— Ależ proszę bardzo! — zaśmiała się, po czym rozłączyła.

Odłożyłem smartfon na blat kuchenny i pognałem do sypialni, by móc przebrać się w coś sensownego. Tylko nie wiedziałem w jakiej sprawie chce się spotkać. Nic mi się nie przypomina, by coś planowała ani czy coś miało się stać niepostrzeżenie, bo raczej dałaby mi o tym sama znać. Coś mi tutaj nie pasowało, ale był już wieczór, więc słońce zbliżało się do widnokręgu. Dobra, jakiś klasyk wieczorowy, czyli koszula, marynarka i proste spodnie lub czarne dźinsy…

Odświeżyłem się i ubrałem wybrane rzeczy z szafy. Wziąłem kluczyki do auta i w ostatniej chwili zgarnąłem nieco zapomniany telefon z kuchni, po czym wyszedłem na zewnątrz. Po kilku chwilach już byłem w drodze na miejsce, którego lokalizację wysłała mi pani Edyta. Zatrzymałem się niedaleko dość wysoko ocenianej restauracji (choć spodziewałem się knajpki na kształt tej na ulicy Skłodowskiej), która tak całkiem blisko jej wydziału ASP nie była. Wysiadłem i skierowałem się pieszo do punktu, gdzie prowadziła mnie nawigacja. Stanąłem tuż przy drzwiach owej restauracji, po momencie drapiąc się po karku.

Gdyby Zuza chciałaby się spotkać to nie wybierałaby takiego miejsca… — pomyślałem, rozglądając się po okolicy w poszukiwaniu blondynki.

OCZY NIGDY NIE KŁAMIĄ ⦁ KonopskyyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz