Rozdział 42

204 10 10
                                    

Rano obudził mnie zapach parzonej kawy i dobrego, słodkiego śniadania. Przekręciłam się na plecy, by potem podnieść się do pozycji siedzącej i przeciągnąć się. Zajrzałam przez ramię w stronę kuchni, a szeroki uśmiech na mojej twarzy był reakcją zaskoczenia, co zobaczyłam. Po cichu wstałam i podreptałam na boso do niego. W mojej głowie toczyła się zacięta walka czy przytulić go od tyłu czy nie, ale jednak moje ręce same z siebie wyciągnęły się do przodu i objęły go w pasie. Poczułam, że się wzdrygnął, ale potem położył swoją dłoń na moich splecionych na jego brzuchu.

— Jeśli cię obudziłem to niechcący — powiedział półgłosem.

— Nie, w porządku. Obudził mnie zapach kawy — uśmiechnęłam się, dotykając nosem jego ramienia.

— No tak… — zaśmiał się — Chętna?

— Pewnie! — odsunęłam się i stanęłam tuż obok, przyglądając się naleśnikom ułożonymi na sobie na talerzu — Skąd nagle wzięło cię na takie śniadania?

— A tak jakoś… — westchnął — Jak się spało?

— Naprawdę dobrze — wyznałam — A tobie?

— Nie było źle — oznajmił — Pomożesz trochę?

— Jasne! Dawaj! Co mam zrobić?

— Zanieść nam te naleśniki na stolik, gdzie zjemy — złapaliśmy kontakt wzrokowy, przez który przebiegły mnie bardzo przyjemne ciarki.

— Już się robi! — wzięłam talerz do jednej dłoni i z dumą kelnerki zaniosłam na stół.

Chwilę potem dołączył Miko z różnymi dodatkami do naszego śniadania. Gdy pochłonęłam pierwszego naleśnika, niespodziewanie mój telefon zaczął bombardować mnie nowymi wiadomościami. Wzięłam go do ręki i po sprawdzeniu okazało się, że pisała do mnie Lena. Potrzebowała mnie dzisiaj w pracy, bo jedna z pracownic musiała wziąć L4, więc ja musiałam ją zastąpić. Najpóźniej za godzinę miałam pojawić się w knajpce.

— To za długo nie zjemy tego śniadania, choć pyszne — rzekłam, odkładając telefon.

— Praca u Leny? — spytał.

— Tak, niestety. A tak bardzo chciałam kelnerkować — zachichotałam, biorąc drugiego naleśnika na swój talerz i nakładając na niego dżem truskawkowy.

— Podwieźć cię czy weźmiesz taksówkę?

— Taksówkę, nie będę cię na siłę z domu wyciągać — powiedziałam, zanim ugryzłam dużego kęsa.

— Nie wyciągasz mnie. Spokojnie.

— A co z twoim treningiem dzisiaj? — zapytałam.

— Z bratem umówiłem się na później, bo rano ma sporo do roboty. Więc nic nie stoi na przeszkodzie, bym cię podwiózł.

— Jaki uparty się znalazł! — wzięłam się pod boki — Doceniam to, ale lepiej jeszcze wyśpij się do godziny treningu, byś mu nie zasnął tam. Tak w razie czego.

— Dobrze, szefowo. Postaram się tak zrobić — lekko się skłonił.

Spojrzeliśmy na siebie z delikatnymi uśmiechami na twarzach. Czułam się cudownie beztrosko. Czułam się bezpieczna. Czułam się jak najlepiej można opisać stan samopoczucia człowieka. Zawsze tak było i mam nadzieję, że będzie.

Zerknęłam na godzinę w telefonie. Minuty nieubłaganie leciały, a ja jeszcze siedziałam rozradowana w piżamie.

— Muszę lecieć się ubrać. Bo się spóźnię! — wstałam i podeszłam do mojej walizki, wybierając ubrania na dzisiaj.

OCZY NIGDY NIE KŁAMIĄ ⦁ KonopskyyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz