Rozdział 23

472 30 14
                                    

Wróciłyśmy z wielkich zakupów do domu. Po drodze odebrałyśmy zamówionego chińczyka, więc od razu zabrałyśmy się za ciepły posiłek.

— Nie sądziłam, że tego tyle wyjdzie… — skomentowała ciocia, patrząc na dużą stertę toreb i innych rzeczy leżących na kanapie w salonie.

— Teraz to chyba będziesz miała spokój na długi czas — dodałam.

— Już mam dość zakupów — na jej słowa zachichotałam — Zjemy i podzielimy się nimi, co dla kogo.

— W porządku. Najpierw zjedz, bo ci wystygnie — uśmiechnęłam się do niej, na co ta prychnęła cicho, kontynuując jedzenie.

Gdy zjadłyśmy, a ja styropianowe pudełka z małymi resztkami wyrzuciłam do śmieci, ciotka dopadła się do góry rzeczy, rozdzielając je na dwie stertki. Pomogłam jej, gdzie nie zabrakło śmiechów i dobrej atmosfery, jak to zawsze miałam z ciocią Edytą.

Zaniosłam swoje zakupy do siebie, a ubrania schowałam do szafy, uprzednio zdejmując metki. Walnęłam się na łóżko i włączyłam Internet w telefonie. Zalało mnie mnóstwo powiadomień, więc przejrzałam je sobie w poszukiwaniu czegoś ciekawego. Zerknęłam na Instagrama, ale zbytnio nie było tam nic dla mnie. Odłożyłam urządzenie na bok i przekręciłam się na plecy, przenosząc spojrzenie na sufit, a potem na okno, skąd było widać powoli zachodzące słońce. Ja zaczęłam się robić dziwnie senna, co zrozumiałam, gdy ziewnęłam. To nic, że nogi leżały na moich poduszkach. Leżało mi się tak wygodnie, że zamknęłam oczy i… zasnęłam.

Obudziły mnie gwałtowne kroki zmierzające do mojego pokoju, a potem otwarcie drzwi niemal na oścież. Otworzyłam leniwie oczy i przetarłam je. Ciocia stała w przejściu, a obiema dłońmi wzięła się pod boki.

— Drzemałaś? Aż tak cię zakupy wymęczyły? — spytała z rozbawieniem.

— Chyba… Sama nie wiem — odpowiedziałam, przyglądając się kobiecie, która wyglądała jakby coś planowała — Co ci chodzi po głowie?

— Są juwenalia studenckie, a cała impreza jest za darmo dla wszystkich mieszkańców Wrocka. Za półtorej godziny zaczną się koncerty!

— Do czego zmierzasz?

— No chooodź ze mną na zabawę! Niechaj stara ciotka zazna trochę życia młodzieży przed półwieczem — zaśmiała się, siadając przy krawędzi mojego łóżka.

— Serio chcesz iść? Wiesz, że ja zbytnio nie lubię takich hucznych imprez, a na takich zabawach to nigdy nie wiadomo co może się zdarzyć… — próbowałam się wykręcić.

— Oj nie przesadzaj! Chociaż nie myśl o tym jako impreza studencka tylko zwykły koncert! Fajni chłopcy grają!

— Od kiedy słuchasz Ronniego Ferrari i Kubańczyka? — popatrzyłam na nią nieco spod byka.

— Nie daj się prosić! Chociaż na tych dwóch pójdziemy! Zresztą widać, że ich znasz!

— Kojarzę ich, nic więcej. To raczej nie moje gusta muzyki…

— Gdybym kazała ci iść sama to przyjęłabym odmowę, ale przeważnie ja chcę tam być. A ty jesteś studentką, więc lepiej będzie dla nas w razie czego — puściła mi oczko.

— No dobra! Niech ci będzie. Ale tylko na nich idziemy! — postawiłam warunek.

— Kocham cię, kochana moja! — chwyciła mnie w ramiona i soczyście ucałowała w czoło — No to zbieraj się pomału. Za godzinę wychodzimy i jedziemy się bawić! — zawołała głośno, po czym wstała i w radosnym tempie podreptała do drugiej części mieszkania.

OCZY NIGDY NIE KŁAMIĄ ⦁ KonopskyyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz