Lily dołączyła do ich grona niewiele później, solidnie zamykając za sobą drzwi i opadając ze zmęczonym westchnięciem na fotel obok Lupina. Moony przez chwilę wyglądał, jakby chciał zapytać, czy u przyjaciółki wszystko było w porządku i czy wypłynięcie z portu przyprawiło im aż tylu kłopotów, ale wystarczyło jedno jej pełne zacięcia spojrzenie i słowa jakoś tak uknęły mu w gardle. Potter natomiast widząc tę pozbawioną słów wymianę pomiędzy swoimi zastępcami najzwyczajniej w świecie wstał i spokojnym krokiem podszedł do jednej z zabudowanych szaf.
James uchylił wieko kapitańskiego barku i szybko przeleciał wzrokiem po rozpoczętych trunkach, które się w nim znajdowały. Wystarczyło mu jedno spojrzenie rzucone ukradkiem na przyjaciół i jego ręka sama powędrowała po Ognistą Whiskey. Alkohol szybko poszedł w ruch i żadne z nich nie potrafiło sobie przypomnieć, przy którym z idiotycznych i zabawnych toastów dotarli do połowy butelki. Łajba płynęła, a świat dalej się kręcił. Mogli przez chwilę pobyć bandą ledwie dorosłych ludzi, która udawała, że wymknęła się z domu podkradając rodzicom wytrawny trunek i udając, że im smakuje, gdy procenty paliły im gardła i napędzały łzy do oczu.
Za oknami kajuty dawno zawitała już bezkresna czerń, tak typowa dla płynięcia przez środek oceanu. Gwiazdy nieśmiało odbijały się w spokojnej wodzie, a gdzie by się nie obejrzeli to i tak nie dostrzegliby śladu po żywej duszy czy jakiejkolwiek smugi światła. To Potter, doskonale zdając sobie sprawę, że nie może odpychać tej rozmowy w nieskończoność, jako pierwszy wrócił do poważniejszych tematów. Naburmuszona mina Lily, której taka decyzja zdecydowanie się nie podobała, przyprawiła go tylko o krótki śmiech.
- Na ostatnim spotkaniu rady miejskiej Blackowie próbowali przedstawić plan postawienia nowej fabryki tuż poza granicami miasta - zauważył zadziwiająco trzeźwo James balansując szklankę na jej krawędzi i trzymając ją w tej pozycji raptem jednym palcem, patrząc, jak z każdym najmniejszym drgnięciem jego dłoni, resztka whiskey przelewała się w szklanym naczyniu. - Wtedy udało mi się to zebranie rozwalić i zacząć gadać o tych balach. Teraz już nie mam tej karty w rękach. Co robimy?
Na pokładzie Huncwota, niedaleko kajut Pottera, znajdowało się całe osobne pomieszczenie, w którym gotowy czekał ogromny stół z kilkunastoma krzesłami dookoła. Kajuta ta specjalnie przygotowana została jako przestrzeń do obrad, która miała pomieścić wszystkich przewidywanych członków załogi. Bo po prostu istniały takie misje i takie zadania, że James nikomu nie odpuszczał. Nikomu nie dawał pozwolenia na opuszczanie ich, bo jego zdaniem pewne akcje czy pomysły były po prostu zbyt ryzykownymi, by nie dać każdemu szansy na wypowiedzenie się. O tym, że każde z nich posiadało wiedzę w zupełnie innych dziedzinach, nie trzeba było nawet mówić. James w znaczącym stopniu polegał na ekspertyzach swoich najbliższych. Zwłaszcza w przypadku aspektów, o których nie miał bladego pojęcia. Do czego z kolei przyznawał się bez najmniejszego zawahania.
Jednocześnie James doskonale wiedział, jak trudno było im utrzymać powagę i się nie rozpraszać w trakcie takich spotkań. Bo każdy miał jakiś pomysł, tu coś komuś się przypomniało, tam ktoś nagle chciał wrócić do poprzedniego tematu, tu ktoś rzucił żartem, a tam ktoś zaczął rozmowę pomiędzy sobą. Potter w życiu nie powiedziałby, że nie lubił tych spotkań. Absolutnie je uwielbiał, bo z całego serca kochał swoją ekipę i uwielbiał widzieć ich razem pracujących nad konkretnym tematem. Czy przynajmniej próbujących pracować. Nie zamierzał jednak zaprzeczać faktom i twierdzić, że te spotkania były wybitnie produktywne praktycznie aż do czasu, w którym stawali niemalże pod ścianą i naprawdę musieli już podjąć jakieś kroki.
Właśnie dlatego, oraz częściowo dlatego, że spora część załogi Huncwota nie miała bladego pojęcia o prawach czy procesach legislacyjnych, gdy przychodziło do dyskusji na temat oficjalnych działań Pottera - decydowali się je omijać. Nie chcieli przeszkadzać i niczego opóźniać, a jednocześnie James miał pewność, że gdyby wpadli na pomysł, który uznaliby za wartościowy to udało im się stworzyć tak bezpieczną przestrzeń dla wszystkich, że i tak by o takim pomyśle prędzej czy później usłyszał. I właśnie też dlatego, gdy przychodziło do planowania tego, co James mógł zrobić jako dziedzic wielkiego rodu, a nie jako pirat, w kajucie zazwyczaj zostawała tylko Lily i Remus.

CZYTASZ
Harry Potter - Era Huncwotów - House of Memories
FanfictionJames Potter w wyniku traumatycznych wydarzeń decyduje się rozpocząć pirackie życie. Krocząc na wąskiej i zdradliwej ścieżce pomiędzy byciem arystokratą działającym w granicach prawa a byciem piratem, który z prawem ma na bakier, zamierza zemścić si...