Prolog

367 7 14
                                    

Leżę na łóżku już od sześciu godzin nie mogąc zasnąć. Dochodziła trzecia, a ja oglądałam tik toki. Jednak wyświetliło mi się kilka filmików promujące jakąś grę. Duskwood? Wpisałam nazwę w sklepie play i od razu nią pobrałam. Byłam bardzo zaciekawiona tą grą. W między czasie podłączyłam telefon by się naładował do rana. Jednak leżałam w takiej pozycji, że w końcu usnęłam.

~•🌒•~

Obudziłam się przez głośno dzwoniący budzik. Uniosłam głowę spoglądając na ekran telefonu. Nie miałam ochoty wstawać. Pieprzona szkoła. Jeszcze dodatkowo poranna nieunikniona konfrontacja z matką. A raczej macochą.

Wyłączyłam budzik i wstałam z łóżka. Zrzuciłam kaptur z głowy podchodząc do szafy. Telefon odłożyłam na biurko, które było po drugiej stronie pokoju.

Nie mam też zbyt wielkiego pokoju. Nawet taki mały mi wystarcza. Można powiedzieć, że mój pokój znajduje się na poddaszu. Ściany mam pomalowane na ciemny szary. Nie miałam większego wyboru, zwłaszcza że moje zdanie nigdy się nie liczyło. Łóżko mam w rogu przy ścianie nad sufitem, który idzie pod skosem.

Wyciągnęłam z szafy dużą białą bluzkę i czarną szeroką koszulkę. Rzuciłam je na oparcie krzesła. Wróciłam wzrokiem do szafy i wyciągnęłam czarne dzwony. Dziewczyny w moim wieku noszą krótkie topy nawet gdy jest chłodno. Ja jednak zawsze stawiałam na długie nogawki i rękawy.

Wzięłam ubrania i weszłam do łazienki, która znajdowała się na przeciwko mojego pokoju. Zakluczyłam drzwi, aby nikt nie mógł wejść. Zaczęłam się rozbierać kiedy nagle usłyszałam pukanie do drzwi.

- Zajęte! - krzyknęłam kontynuując to co robiłam.

- To się pośpiesz. - miły głos mojego brata obił mi się o uszy. Był jedyną osobą, która się o mnie martwiła.

Jest ode mnie starszy o dwa lata i dogadujemy się jakby różnicy nie było wcale. Jest o nie wiele wyższy, ale to dlatego, że w rodzinie nikt nie był wysoki. Wyjątkiem jest nasz wujek.

- Muszę się ubrać. - zaśmiałam się stojąc w samej bieliźnie. Nienawidziłam wtedy stać przodem do lustra. Nie umiałam spojrzeć normalnie na siebie z powodu macochy i blizn, a czasami bandaży.

- Wpuść mnie. Załatwię swoje i wyjdę.

Siedziałam cicho. On wiedział o tym i nawet kilkukrotnie mnie próbował powstrzymać. Jednak bałam się, że wizyta w łazience się przedłuży. Cicho westchnęłam. Szybko zaciągnęłam spodnie, by zakryć te najgorsze rany. Podeszłam do drzwi i je odkluczyłam. Chwyciłam przy okazji pasek z mojej półki. Stanęłam przy zlewie zakładając białą bluzkę.

- No to uwaga, bo wchodzę. - po chwili w pomieszczeniu znalazł się mój brat. Nie zasłaniał twarzy ewidentnie pewny, że byłam już ubrana. - Mam nadzieję, że nie będę Ci przeszkadzał.

Brunet podszedł do toalety. Nic nie odpowiedziałam. Włożyłam bluzkę w spodnie i od razu założyłam koszulkę na nią. Chwyciłam za szczotkę, aby rozczesać włosy. Sięgały mi do łopatek. Nie przepadałam za nimi, bo były kręcone. Mimo iż każda dziewczyna mi ich zazdrościła to nigdy się nie przekonałam do nich. Zostawiłam je rozpuszczone, czyli jak zawsze. Oparłam się o umywalkę cicho wzdychając. Nie umiałam unieść głowy, aby z obrzydzeniem nie patrzeć na siebie.

Wzięłam kosmetyczkę spod umywalki i wyciągnęłam eyeliner oraz tusz do rzęs. Dzisiaj miałam kupić sobie podkład i bronzer, który ostatnio mi się skończył.

Chowając kosmetyczkę na swoje miejsce poczułam, jak chłopak się do mnie przytula. Uśmiechnęłam się niekontrolowanie.

- Cholerny poniedziałek. - uśmiech zszedł mi z twarzy. Nienawidziłam tego pierdolnika. Na szczęście zostało tak nie wiele. Egzaminy ósmoklasisty zbliżały się coraz szybciej. - Gotowa? - niebieskooki okręcił mnie przodem do niego. Lekko skinęłam głową.

Hugo uśmiechnął się i wyszedł. Wzięłam swoją piżamę i poszłam do siebie do pokoju. Ubrania położyłam na łóżku. Wzięłam swój plecak, a telefon schowałam do kieszeni spodni. Zeszłam na dół napotykając w kuchni na moją macochę.

- Panno Carmen Madison. - oschły ton matki przyprawił mnie o niepokój. - Mam coś dla ciebie. - wypowiedziała te słowa z tak nienaturalną radością, że nie mal stanęłam jak wryta przy stole biorąc jabłko, czyli moje śniadanie.

Kobieta wyciągnęła nie wielką paczkę z torby na prezenty. Podeszła do mnie i mi podarowała pakunek. Niepewnie wzięłam od niej prezent i od razu otworzyłam. W środku znajdował się czarny komin. Nie musiałam pytać po co mi to. Poczułam, jak łzy mi napływają do oczu. Kobieta odwróciła się i wróciła do robienia śniadania dla mojego brata.

- Nie będziemy musieli teraz wydawać tyle kasy na kosmetyki dla ciebie. - dało się wyczuć z kilometra z jakim obrzydzenie wypowiedziała dwa ostatnie słowa.

Nie zrobiłam nic więcej poza nałożeniem komina, który był bardzo cienki. Bez pożegnania poszłam ubrać buty i kurtkę. Położyłam plecak na podłodze i zaczęłam nakładać moje czarne adidasy. Zarzuciłam kurtkę i chwyciłam plecak. Nałożyłam go tylko na lewe ramię. Wyszłam jak najszybciej z domu.

- Jesteś podła. - wycedziłam pod nosem widząc przez okno, jak przytula mojego brata.

Szybkim krokiem ruszyłam w stronę szkoły. Nie obchodziło mnie czy się spóźnię czy nie. Mogłam nawet uciec.

Przechodząc przez park, który był nie tak daleko domu przypomniało mi się, że pobrałam pewną grę w nocy. Szybko wyciągnęłam telefon i spojrzałam na ekran główny. Jest. Kliknęłam w ikonkę aplikacji. Po chwili ukazał mi się biały ekran. Wyglądało tak jakbym weszła w messenger'a.

Gra zapowiada się całkowicie ciekawie

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Gra zapowiada się całkowicie ciekawie.

Grając w Duskwood w szybkim tempie znalazłam się pod szkołą. Schowałam telefon będąc pewna, że noce będę zarywać nie tylko przez naukę.

~•~

Witam!
Moi ukochani czytelnicy, chciałabym was zaprosić do tej cudownej historii. Mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu. Osobiście polecam zagrać w Duskwood. A tym czasem nie przerywam i zapraszam do czytania.

Miłego dnia/nocy ❤️🌘

«𝑫𝑼𝑺𝑲𝑾𝑶𝑶𝑫» You brought this story to your life Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz