22. Lubisz kaszę? Kaszę mannę?

82 3 8
                                    

13:27
Wyszłam wraz z Philem z restauracji. Odprowadziłam go pod dom tłumacząc się, że kilka kroków dalej mam samochód. Od razu szybkim krokiem przyszłam do Rogers Garage. Spodziewałam się, że wydrze się na mnie. Spodziewałam się jakiegoś pouczenia. Wszystkiego się spodziewałam poza spokojem.

Weszłam po cichu do środka. Odwiesiłam płaszcz na wieszaki. Poprawiłam komin czując jak spada. Weszłam po schodach na górę. Nie byłam pewna czego wyczekiwałam. Otworzyłam drzwi od biura i po chwili znalazłam się w środku. Aż dziwne, że nigdzie nie słyszałam ani nie widziałam chłopaka. Z plecaka wyciągnęłam zwykłe czarne dresy, koszulkę i bluzę zapinaną. Szybko się przebrałam w wyciągnięte ciuchy. Kiedy zaczęłam związywać włosy usłyszałam pukanie do drzwi.

- Proszę. - powiedziałam bez zastanowienia. Normalnie bym poczekała aż wejdzie.

Związałam włosy i w tym momencie do środka wszedł Jake. Czekałam aż zacznie na mnie krzyczeć. On jednak podszedł do mnie przyjrzał mi się po czym przytulił. Kompletnie się tego nie spodziewałam. Dopiero po chwili mój mózg przyjął do świadomości to co się właśnie stało. Jake nie nakrzyczał na mnie ani nic. Po prostu obejrzał mnie i przytulił. Odwzajemniłam uścisk. Do oczu cisnęły mi łzy. Nie do końca rozumiałam dlaczego. Chłopak się po chwili odsunął i skrzyżował ręce na piersi. To był znak dla mnie. Tłumacz się.

- Jake, przepraszam ale skoro słyszałeś to chyba rozumiesz? - spojrzał na mnie. Stał na tyle blisko, że byłam w stanie zauważyć jego tęczówki. Skinął głową nic nie mówiąc. - Dowiedziałam się też kilku rzeczy. - czekałam na jego reakcje. Nic nie powiedział. Nic nie zrobił. Wykaż cokolwiek, błagam... Sięgnęłam po notatnik z biurka. - Jeżeli chodzi o bransoletkę to Jennifer zostawiła nią u niego pewnej nocy. Druga sprawa, dzięki niemu domyślam się dwóch dat jakie Hannah mogła ustawić na hasło, ale mi pozostała jedna próba. - chłopak dalej nic nie okazywał. Poczułam ogromną gule w gardle i zebrane łzy w oczodołach. Jake nie wyrażał nic. - Błagam zareaguj jakkolwiek. - szepnęłam do siebie jednak na tyle głośno, że była szansa aby on usłyszał.

- W takim razie sprawa z bransoletką uważam za zamkniętą i aktualnie niepotrzebną. Jeżeli chodzi o hasło to mówisz, że podejrzewasz dwie daty. - skinęłam głową. - W takim razie podaj je. Uwzględnimy tą, która jest bardziej prawdopodobna.

- A więc śmierć Jennifer i data kiedy się poznaliście. - spojrzałam na niego niepewnie.

- Dlaczego by miała ustawić datę naszego poznania?

- Jestem pewna, że znaczyłeś dla niej więcej niż Ci się wydaje. - złożyłam usta w cienką linię. - Oczywiście mogę się mylić i popełnię przez to ogromny błąd. Ale, co jeżeli jednak?

Jake się nie odezwał. Nie wiem czy się zastanawiał kiedy to było lub czy jest to w ogóle możliwe. Jednak cierpliwie wyczekiwałam jego odpowiedzi.

- Nawet nie pamiętam kiedy to było. - Jake chwycił się za tył głowy. - Wpisz datę śmierci Jennifer. Najwyżej popełnimy błąd.

Skinęłam głową i chwyciłam telefon. Weszłam w ikonkę przekierowująca mnie do ekranu komórki Hannah. Wcisnęłam odpowiednio po kolei cyfry. "3110". Wyskoczył błąd. Wykorzystałam ostatnią szansę, która nie doprowadziła nas do niczego. To nie było poprawne hasło. Się zastanawiałam czy czasem czegoś źle nie kliknęłam, ale było to niemożliwe. Kurwa... 

Położyłam telefon na biurko i chwyciłam się za głowę. Odeszłam na kilka kroków. Wzięłam głęboki wdech aby się nie rozpłakać. Wszystkie ślady prowadzą do nikąd.

- Zajmę się komórką. - spojrzał na mnie. Uniosłam głowę do góry czując napływające łzy. - Spokojnie, nic się nie stało. - po chwili poczułam jego obecność obok mnie. Tuż obok. - Nic się nie stało.

«𝑫𝑼𝑺𝑲𝑾𝑶𝑶𝑫» You brought this story to your life Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz