45. Ani. Mi. Się. Waż

96 6 38
                                    

Może wrzucę wam dla nocnych czytelników później dzisiaj ;)

Chłopak posadził mnie na tylnym siedzeniu, a razem z Thomas'em usiedli z przodu.

- Jak coś to mam słuchawki. - oznajmiłam wskazując na niewielkie czarne pudełko w ręce.

- Nie ma problemu. - Thomas uśmiechnął się w lusterku i odpalił auto.

Sparowałam słuchawki z telefonem i wsadziłam je do uszu. Jednak tylko jedną. Zarzuciłam jeszcze kaptur na głowę i okręciłam się w stronę okna. Od razu w słuchawkach rozbrzmiała piosenka Alana Walkera i jego (według mnie) najlepszy singiel Faded. Uwielbiałam jego twórczość.

Chyba w połowie drogi usłyszałam jak chłopaki zaczęli rozmawiać.

- Carmen? - nie odezwałam się na zawołanie Thomasa. - Okej. Nie słyszy nas. - żebyś się nie zdziwił. - Mógłbyś jej trochę odpuścić.

- O co Ci chodzi? - odpowiedział zdezorientowany. Sama się zastanawiałam nad tym.

- Kiedy patrzysz na nią i na Jessy, mam na myśli emocjonalne, to są jak dwie krople tej samej wody. Obie są bardzo wrażliwe i emocjonalne. Przede wszystkim obie są dosyć stanowcze i uparte.

- Da się zauważyć. - trudno było mi się powstrzymać. Jednak cały czas patrzyłam na krajobraz za oknem.

- Chciałem tylko powiedzieć, żebyś jej trochę odpuścił. Ona chce robić różne rzeczy o własnych siłach. Niech już zacznie. Po prostu trzeba jej trochę pomóc. W domu mam kule. Można jej dać. Nie możesz cały czas nią kontrolować. - Jake się nie odezwał. Byłam pewna, że po prostu skinął głową. Po chwili dostałam wiadomość. Wyciągnęłam telefon z kieszeni i odczytałam.

—Jake

Śpisz?

Nie
Przegapiłam coś?

Nie.
Po prostu sprawdzam ;)

Jasne

————————————————

Odwróciłam się przodem do nich. Wtedy mój wzrok skrzyżował się ze spojrzeniem chłopaka. "Wyciągnęłam" jedną ze słuchawek z ucha.

- No co? - uśmiechnęłam się powstrzymując śmiech.

- Nic, po prostu sprawdzam. - puścił do mnie oczko. Wywróciłam oczami i powróciłam do widoku za oknem.

Thomas wjechał na parking przed szpitalem. Odpięłam pas po czym otworzyłam drzwi. Zaraz obok znalazł się Jake. Pomógł mi wyjść z samochodu i zamknął za mną drzwi. Thomas bez zakluczania samochodu ruszył w stronę recepcji w szpitalu. Jake pozwolił mi samej iść pod warunkiem, że będę się o niego podpierać. Chociaż tyle.

Weszliśmy do środka budynku i doszliśmy do Thomasa.

- Dzień dobry, w czym mogę państwu pomóc? - kobieta nie uniosła głowy z nad komputera. Jakby siedziała tutaj za karę.

- Szukamy Hannah Donfort i Richy Rogers. - recepcjonistka od niechcenia uniosła głowę i spojrzała na nas.

- Drugie piętro, sala 204 oraz 205. - wróciła wzrokiem do urządzenia.

- Pojedziemy windą. - odezwał się Jake kiedy odeszliśmy od blatu. - Nie będzie w takim stanie skakać na schodach.

- Będzie to zawsze lżej. - spojrzał na mnie Thomas. Niepewnie się uśmiechnęłam.

«𝑫𝑼𝑺𝑲𝑾𝑶𝑶𝑫» You brought this story to your life Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz