7. JAK TO KURWA W LESIE?!?

136 7 6
                                    

23:47
Sięgnęłam po telefon i słuchawki z biurka. Przed chwilą ubrałam czarne dresy, koszulkę i bluzę. Nałożyłam komin co od jakiegoś czasu było nowością. Dawno go nie nakładałam z własnej woli. Nie z przymusu.

Wsadziłam słuchawki do uszu i włączyłam muzykę. Podgłośniłam na maksa. Wyszłam z budynku i skierowałam się w stronę lasu. Chciałam się przejść. Nie mogłam już znieść natłoku myśli. Musiałam się znaleźć jak najdalej od pudełka znajdującego się pod łóżkiem.

W końcu dokoła mnie znajdowały się drzewa. Spojrzałam przed siebie i niemal widziałam uciekającego Richy'ego, a po chwili pada na ziemię. Zacisnęłam powieki i mocno pokiwałam głową na boki. Znowu płakałam. Skoro tak reagowałam na to, że Richy'emu stało się coś złego to jakbym zareagowała na Jessy? Była dla mnie najważniejsza z całej grupy. Długo obwiniałam siebie za to, że nią napadnięto. Co prawda nie tak jak Richy'ego, ale też została napadnięta.

Znowu zbierały mi się łzy do oczu. Lilly od początku miała rację. To wszystko dzieje się z mojej winy. Gdyby nie ja to Richy i Jessy nie zostaliby oznaczeni. Dan nie miałby wypadku. Lilly nigdy by nie zaszkodziła Jake'owi.

Po chwili zdałam sobie sprawę, że wdałam się dosyć głęboko w las. Nawet nie zauważyłam, że minęło trzydzieści minut. Jednak byłam pewna, że się nie zgubiłam. Szłam, a bardziej biegłam truchtem cały czas prosto. Po prostu się odwróciłam i biegłam w stronę miasta. W stronę mieszkania.

Ledwo się ruszyłam, by wracać ktoś do mnie dzwonił. Od razu odebrałam. Odchrząknęłam.

- Halo? - powiedziałam nie spoglądając na numer rozmówcy.

- Pojebało cię do reszty?! - tak. To była Mason.

Odsunęłam telefon od ucha. Kiedyś przez jej krzyki stracę słuch. A ona głos.

- Jest kurwa po drugiej w nocy!! - westchnęłam. - Gdzie ty tak właściwie jesteś?! - rozejrzałam się by móc jej wytłumaczyć.

- W lesie. - odpowiedziałam niepewnie. Lekko przyspieszyłam kroku.

- JAK TO KURWA W LESIE?!? - można było się tego spodziewać. - MASZ PIĘĆ MINUT!!

- Spokojnie. Chciałam się przejść.

- Tłumaczyć to się będziesz jak wrócisz. - była zdenerwowana. Wręcz wkurwiona. Aż bałam się wrócić.

~•🌘•~

- Panno Carmen Madison. - po moim ciele przeszedł dreszcz. Na jej słowa przypomniał mi się moment, w którym macocha podarowała mi komin.

- Nie mów tak, błagam. - do oczu napłynęły mi łzy. Dziewczyna chyba nie zdała sobie sprawy z tego co powiedziała.

- Co ty robiłaś w lesie, hm? - stanęłam przy drzwiach od swojego pokoju. Jej głos dochodził z kuchni. - Słucham. - moja prawa dłoń spoczywała na klamce, a w drugiej trzymałam słuchawki i telefon. Nie umiałam się odwrócić do niej przodem. Nie umiałam nic powiedzieć. - Odpowiedz! - na jej krzyki się wzdrygnęłam. Po moich policzkach spływać zaczęły łzy. Schrzaniłam. Wiedziałam o tym. Tyle, że to zdrowsze od fajek, a jednak wolę tytoń.

- Przepraszam.. - to były jedyne słowa na jakie było mnie stać.

Nie czekając na żadną odpowiedź dziewczyny niemal wbiegłam do pokoju. Zakluczyłam drzwi i oparłam się o drzwi. Jako dziecko nauczyłam płakać się w ciszy. I tak pozostało mi do teraz. Jednak nie mogę tu cały czas przesiedzieć. W końcu wstałam. Elektronikę odstawiłam na biurko, a sama się położyłam do łóżka i zasnęłam. Bez przebierania się.

«𝑫𝑼𝑺𝑲𝑾𝑶𝑶𝑫» You brought this story to your life Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz