44. Gołąbeczki jedziemy

110 9 19
                                    

NIESPODZIANKA!!
Będziecie dostawali dwa rozdziały dziennie!!
Widzimy się po 15!!

Przetarłam zaspane oczy wstając do pozycji siedzącej. Leżałam sama w łóżku. W pokoju było pusto. Czy to był sen? Jednak po dokładniejszym rozejrzeniu się zauważyłam, że wczorajsze wydarzenia były prawdą. A zwłaszcza ta kostka. Westchnęłam.

Wstałam z łóżka i kuśtykając doszłam do drzwi. Otworzyłam je po czym wyszłam na krótki korytarz kierując się na schody. Stojąc przy schodach słyszałam śmiechy z salonu. Ostrożnie zeszłam na schodek niżej, a głosy ucichły. Przymknęłam oczy jakby to miało sprawić, że zniknę. Otworzyłam je dopiero wtedy kiedy poczułam, że ktoś mnie podniósł. Był to nie kto inny jak Jake. Posadził mnie na kanapie i usiadł obok mnie.

- Dzień dobry wszystkim. - uśmiechnęłam się do nich. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę z braku komina. I właśnie dzięki ich reakcji poczułam jak trauma z dzieciństwa mnie opuściła. - Widzę, że humorki dopisują. - dodałam, a przede mną Lilly postawiła kubek z herbatą. - Dziękuję. - wzięłam ciepły kubek w dłonie.

- Alan dzwonił. - do pomieszczenia wszedł Thomas chowając telefon do kieszeni. - Dzień dobry Carmen. Nie spodziewałam się Ciebie.

- Cześć Thomas. - uśmiechnęłam się do niego co od razu odwzajemnił żegnając minę zaskoczenia. Jednak kiedy spojrzał z powrotem na innych uśmiech zniknął.

- Powiedział, że Hannah razem z Richy'm są w szpitalu. Ich stan jest w porządku. Przez całą noc musieli być tylko na obserwacji. Hannah nie miała na sobie żadnych śladów bicia czy innej przemocy fizycznej, nie to co Richy... - zamilkł patrząc na Jessy. Spojrzałam na nią. Widząc jak jej nogi się trzęsą chwyciłam nią za dłoń i kciukiem głaskałam zewnętrzną część jej dłoni. - Pytali się skąd rana postrzałowa. Jednak oboje milczą. Hannah miała rozterki. Dostaną wypis dopiero o szesnastej i chciałem się spytać kto by pojechał ze mną?

- Ja pojadę. - odezwałam się pierwsza.

- Carmen, zapomnij. - poczułam spojrzenie Jake'a na sobie, więc spojrzałam się na niego.

- Niby dlaczego? Przecież mój samochód jest... - zamilkłam i czułam jak moje tętno przyspieszyło. - Mój samochód jest w Duskwood!! - wrzasnęłam. - To tym bardziej jadę. - skrzyżowałam ręce na piersi.

- Czym chcesz jechać? - zapytała Cleo nakładając sobie kawałek ciasta czekoladowego.

- Udało mi się wymienić opony. Niestety tylko w jednym samochodzie. Do drugiego zabrakło. - chwycił kubek z kawą ze stołu i upił łyk napoju. - A więc?

- Jadę z Carmen. Odbierzemy jej auto przy okazji. - spojrzałam na Jake'a. I on myślał, że dam mu prowadzić moim pojazdem. No chyba go coś popierdo...

- Jak noga? - spojrzałam na Dana, a potem na kostkę.

- Już lepiej. Dziękuję za troskę. - posłałam mu promienisty uśmiech po czym upiłam połowę herbaty.

- Okej, w takim razie pojedziemy we trójkę. Bądźcie gotowi, że za jakieś dwie godziny będę wołał. - odstawił pusty kubek na blacie stołu i ruszył w stronę wyjścia.

- Carmen, jesteś winna wyjaśnienia. Czemu tam pojechałaś? - Lilly wskazała na mnie łyżeczką, którą mieszała przed chwilą herbatę.

- Zabrzmi to głupio, ale można powiedzieć, że przeżyłam takie coś za dzieciaka, ale w grze. Wtedy dowiedziałam się o istnieniu gry Duskwood. - wszyscy popatrzyli po sobie. - Po rozmowie pomiędzy Jessy i Richy'm sobie o tym zdałam sprawę. Wiedziałam, że może być za późno. Ale pojechałam.

«𝑫𝑼𝑺𝑲𝑾𝑶𝑶𝑫» You brought this story to your life Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz