48. Ktoś się żeni?!

100 6 29
                                    

Ta cudowna historią dobiega powoli końca. Trzymajcie kolejny rozdział. Widzimy się z nocnymi czytelnikami oraz jutro kończymy tą zajebistą, wzruszającą historię<3
Miłego dzionka

- Ten cały Jake... Kim dla siebie jesteście? - spojrzałam na niego i już mogłam się spodziewać co on chce usłyszeć.

- Hudy... - spojrzałam na Jake'a, który w tym momencie coś tłumaczył brodaczowi. - Właściwie jesteśmy tylko przyjaciółmi. - chwila wahania wprowadzająca napięcie.

- Nie wydaje mi się. On patrzy na Ciebie tak jak ja. - oboje teraz patrzyliśmy w tym samym kierunku i na tą samą osobę.

- Nie rozumiem. - pokiwałam zmieszana głową.

- Patrzy na Ciebie jak mały gówniarz, który zakochał się w Tobie po uszy, a to czy Ty odwzajemniasz jego uczucia jest mu obojętne. Ma klapki na oczach, a najważniejszą kobietą chodzącą po tej planecie jesteś Ty. Chce wiedzieć o Tobie wszystko. Zależy mu na Tobie. - spojrzałam na niego. Uśmiechał się. - Ten barman to kobieciarz, co nie? Niby taki zazdrosny o Ciebie, bo nie da się tego nie zauważyć, a wzrok ląduje na Mason i Lee.

- Co do Phila to się muszę zgodzić. - westchnęłam i oparłam głowę o ramię chłopaka. - Myślisz, że mu na serio na mnie zależy? Że chciałby ze mną dzielić przyszłość? - spojrzałam na niego. Dokładnie pamiętałam mój pierwszy pocałunek z tym chłopakiem. Jednak to ten drugi bardziej wyrażał uczucia.

- Mu zależy jak cholera na Tobie. Jeżeli tobie na nim też, to nie zmarnuj tego. Póki nie jest za późno. - spuścił wzrok na dół.

- Ty straciłeś szanse, prawda? - mój wzrok wrócił do blondyna.

- Pasujecie do siebie. Ja straciłem szansę w chwili, kiedy poznałaś go. - wskazał głową na Jake'a. - Jednak ja rozumiem to, że jedyne co nas łączy to wieloletnia przyjaźń i nigdy to się nie zmieni. I teraz jak patrzę na niego i na ciebie... To aż żałuję, że pomyślałem, że moglibyśmy być razem. - uśmiechnął się spoglądając na mnie. Jego oczy błyszczały od alkoholu.

- Och Hudy. Znajdziesz kiedyś tą jedyną, zobaczysz. - wtuliłam się w niego i przymknęłam oczy. Wsłuchałam się w rytm bijącego serca lekceważąc głośną muzykę.

Kiedy zostało już półgodziny do północy wszyscy usiedliśmy na podłodze i graliśmy w butelkę. Jeżeli ktoś nie wykonał zadania albo nie odpowiedział na pytanie musiał wypić szota wódki połączonej z sosem sojowym i zagryźć to imbirem. Zabawa trwała w najlepsze jednak nie długo. Dziesięć minut przed wyszliśmy przed budynek. Chłopaki powyciągali fajerwerki i petardy z aut oraz pomogli wynieść kilka z kantorka w Aurorze. Trzy klocki postawili metr obok siebie po kolei na środku ulicy, a po drugiej stronie w ziemię wbili te na kijach. Drzwi zostawiliśmy otwarte przez co muzyka była wyraźna. Na dworze nie było za zimno jednak wiał chłodny wiaterek. Dlatego miałam nałożoną dodatkowo bluzę Jake'a. Wszyscy stanęliśmy na chodniku. Phil, Mav i Dan mieli podpalić najpierw kostki. Z każdej z nich leciało po 300 fajerwerek. Ja z Jake'm stanęłam przed moim samochodem. Chłopak lewą ręką obejmował mnie w talii. Zaczęliśmy odliczać od trzydziestu.

- Dziesięć! Dziewięć! Osiem! Siedem! Sześć!

Nie zdążyłam razem z nimi wykrzyknąć pięć. Jake objął mnie w pasie i przyciągnął blisko do siebie. Trzy. Objął moją twarz w dłoniach. Dwa. Złączył nasze usta w bardzo namiętnym pocałunku. Od razu odwzajemniłam go łącząc dłonie na jego szyi. Jeden.

- Szczęśliwego nowego roku!! - słyszałam tylko świst i huk.

Jake całował mnie zachłannie, jakby ta sytuacja miałaby już się nie powtórzyć. Jakbym miała zniknąć. Powoli oderwałam się od chłopaka kładąc lewą dłoń na jego policzku. Uśmiechał się. Oparł czoło o moje. Jego oczy błyszczały.

«𝑫𝑼𝑺𝑲𝑾𝑶𝑶𝑫» You brought this story to your life Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz