🥀~Rozdział 27~🥀

64 9 0
                                    

🥀~Prawda~🥀

Perspektywa Aurelii

  Czasami się zastanawiam nad tym, dlaczego ludzie uwielbiają tak się ranić. Dlaczego tak bardzo zazdroszczą tego, że ktoś może mieć lepiej i być na szczycie.  Wiadomo, że nie wszyscy będą się w stanie lubić, ale chociaż mogliby mieć szacunek. Teraz jednak coraz mniej jest czegoś takiego. Nawet wszystkie relacje, które się rozpadły, muszą być w gniewie, nie da się rozejść normalnie w dwie różne strony, tylko ciągle ktoś robi problemy. Może jednak czasami jest dobrze odpuścić i dać po prostu odejść tej osobie...

Kiedy byłam mała zdarzyło coś się, przez co wszystko się zmieniło. Pod jednym względem już nie byłam tą samą dziewczynką i ciągle nocy budziłam się z krzykiem. Koszmary mają to do siebie, że uwielbiają wracać i męczyć nas. Niekiedy ciążka się jest przed nimi bronić i ciągle są obok nas. Niekiedy to nie tylko złe sny, ale wydarzenia, które nas złamały i wydarzyły się naprawdę.
Byłam wdzięczna Fenrirowi, że mi pomógł i dawał wsparcie. W jego ramionach czułam się bezpieczna, jakby nikt nie był w stanie mnie skrzywdzić.

— Przepraszam, że będę teraz dla ciebie takim problem, ja nie będę tutaj siedzieć u ciebie ciągle. Wyniosę, tylko proszę daj mi trochę czasu. Wiem, że nie jest ci dobrze z tym, naprawdę przepraszam — zaczęłam powtarzać, gdy usiedliśmy wspólnie w salonie. Mężczyzna nic nie mówić tylko odstawił moje rzeczy i usiadł obok mnie, po czym złączył nasze dłonie razem. Na ten gest moje serce zaczęło szybciej bić.

— Nie musisz nigdzie iść aniołku, zostać ile chcesz tutaj. To co oni ci zrobili, nikt na to nie zasługuje. Wiem, że Ci teraz trudno, ale najlepszym sposobem jest teraz, po prostu zaakceptować tą sytuację. Nawet jeśli wydaje ci się, że nie ma innych dróg. Pamiętaj, że możesz na mnie liczyć, nawet jeśli nie znamy się zbytnio dobrze — wyszeptał, a ja żniw czułam łzy, które napływały mi do oczu, jednak tym razem ze szczęściem i wzruszenia.

— Dziękuję, jako jedyny mnie chcesz tutaj. Nikt nie zrobił tyle dla mnie co ty. Nawet jeśli usłyszałeś to co mówią o mnie rodzice. Ja na twoim miejscu już bym nie dała szansy mi. Oni mieli rację, jestem brudna i śmieciem. Nic nie potrafię zrobić — zaczęłam, ale szybko mi przerwał.

— Jesteś ich córką, nie mieli prawa tak do ciebie mówić. Nie rozumiem tego, o co chodzi z tą czystością i brudem. Nadajesz się do wszystkie.

— Bo nie znasz prawdy. Kiedy miałam szesnaście lat, miałam jedno zadanie, mówili, że to jest ważne oraz to jest moja rola odpłacenia się im, za to ,że mnie utrzymują. A ja nie dałam rady, ale już nie mogłam znieść jego dotyku, to było takie obrzydliwe. Od tej pory nic nie było takie same, rodzice się mnie wypieli, bo nie byłam dość dobra i stracili tego ważnego mężczyznę — pod koniec historii, już nie dałam rady i głos mi się załamał.

— Zaraz zaraz, chcesz mi powiedzieć, że twoi rodzice godzili się na to, żeby jakiś mężczyzna cie dotykał wbrew tobie? Przecież to jest chore, ale chyba nie chcesz powiedzieć, że ten facet cie zgwałcił? — A kiedy nic nie powiedziałam zobaczyłam jego wściekłość. — Kurwa, przecież ja zaraz pojadę do nich i zabije twojego ojca. Jak można zrobić coś takiego swojemu dziecku.

— Proszę nie jedź nigdzie. Niech zostanie tak jak jest — wyznałam słabo.

Nie chciałam psuć kolejnej relacji, ale czy mogłam liczyć na coś więcej...?

********************
Witajcie kochani
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo bardzo dziękuję za czytanie I dawanie gwiazdeczek. Wiele to dla mnie znaczy ❤️

"𝐓𝐰𝐨𝐣𝐚 𝐝𝐞𝐜𝐲𝐳𝐣𝐚"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz