🥀~Rozdział 35~🥀

59 8 0
                                    

🥀~Szpital~🥀

Perspektywa Aurelii

  Chyba dla większości z nas szpital, nie jest zbytnio dobrym miejscem. Zazwyczaj, gdy się do niego wchodzi widzimy różnych ludzi, którzy są w różnych stanach choroby, czasami można dostrzec odwiedzające ich rodziny. Jednak wszyscy są do siebie podobni, na ich twarzach jest uśmiech, niekiedy pojawia się uśmiech, ale tylko na chwilę. Nie każdy będzie w stanie wrócić do swojego domu, czy rodziny. Właśnie dlatego zapominamy jak ważne jest życie. Nikt nie wie, kiedy przyjdzie na niego właśnie pora, pójść do nowej krainy. Powinniśmy dobrze wykorzystać ten moment, żebyśmy niczego później nie żałowali. Wiadomo, nie zawsze jesteśmy w stanie się ciągle uśmiechać, ale chociaż doceniać małe rzeczy i spędzać z rodziną czas, jak tylko mamy taką możliwość, ponieważ nie wiadomo, czy możemy się jeszcze spotkać...

Niekiedy ciężko jest nam pokonać różne choroby, z którymi próbujemy walczyć, szkoda, że jeszcze nie wynaleziono skutecznego lekarstwa na dobrze znanego nam raka. Co chwilę ktoś na niego umiera, najgorsze to jest widzenie cierpienia takiej osoby, uważamy, że organizm jest silny I da radę ze wszystkim, jednak nie zawsze się to udaje. Najgorsze jest pogodzenie się po prostu z tym. Jeśli to dotyczy nam bliskiej osoby, zaczynamy się martwić i bać, że już więcej razy jej nie zobaczymy. Najgorszym momentem, jest wtedy kiedy sądzimy, że wszystko jest w porządku, a na drugi dzień dowiadujemy się o jego śmierci.

Powoli zaczęłam otwierać oczy, po czym się skrzywiłam. Obok mnie zaczęła pikać maszyna, więc już zaczęłam się domyślać, w jakim miejscu się znajdowałam. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że mogłam się już więcej nie obudzić. Miałam tylko nadzieję, że udało mi się uratować wszystkie zwierzęta. Palona trawa sprawiała, że wokół zaczął się unosić dym, przez co nie dałam rady się wydostać. Jednak ktoś musiał mi pomóc. Wtedy otworzyłam szerzej oczy, nie dowierzając, że obok mnie jest Fenrir, który bacznie mi się przyglądał.

— Tak bardzo się o ciebie bałem — wyszeptał i ścisnął moją dłoń. — Nawet nie wiesz, co przechodziłem, gdy zobaczyłem cię na ziemi. Jeszcze kilka minut i straciłbym cie na zawsze.

Wtedy zrozumiałam, że to on mnie uratował, gdzieś w moim umyśle zaświeciła lampka nadziei.

— Wróciłeś, po mnie? Dziękuję — wyszeptałam, a on wtedy pogłaskała mnie wolną dłonią, po policzku.

— Zawsze wrócę po ciebie, muszę w końcu się nauczyć, zaufać komuś. Nawet jeśli się tego strasznie boję. Bo zrozumiałem, że tylko Ty możesz mnie ponownie zniszczyć, albo naprawić.

Jednak czy my też moglibyśmy mieć szczęśliwe zakończenie...?

*****************
Witajcie kochani
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo bardzo dziękuję za czytanie I dawanie gwiazdeczek. Wiele to dla mnie znaczy ❤️

"𝐓𝐰𝐨𝐣𝐚 𝐝𝐞𝐜𝐲𝐳𝐣𝐚"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz