🥀~Rozdział 37~🥀

62 12 0
                                    

🥀~Dom~🥀

Perspektywa Aurelii

  Nie które rzeczy w naszym życiu, muszą się po prostu wydarzyć, żebyśmy mogli pójść dalej. Wszystko w końcu nas uczy, nawet jeśli zaczynamy obrywać z każdej strony i nie widzimy nadziei na lepszą przyszłość. Czasami może po prostu trzeba zawierzyć nasze życie Bogu, nawet jeśli ktoś może się śmiać. W końcu nie każdy w niego wierzy. Jednak niekiedy wiara pomaga. Gdy człowiek staje się sam i traci bliską osobę inaczej patrzy na rzeczy. Każdy z nas kiedyś odejdzie z tego świata, gdy już skończymy nasze życie na ziemi, to wierzę, że spotkamy naszych bliskich, którzy już wcześniej wybiła ich godzina...

Kiedy tylko wyszłam że szpitala byłam naprawdę szczęśliwa. Było mi szkoda, że ten festyn tak się zakończył. Wiedziałam, że Fenrir nie żartował z tym, że już nigdy mnie na takie coś nie weźmie. Ale ja czułam, że może jeszcze była mała szansa. Od zawsze byłam optymistką i chyba nigdy się to nie zmieni. Nie rozumiem ludzi, którzy ciągle narzekają na coś i nic im się nie podoba. Rozumiem, że każdy ma swoje zdanie, ale ciągle bycie ponurym nie sprawi, że nagle będzie wszystko dobrze. Czasami trzeba doceniać to co się ma, a nie to co chcieliśmy. Patrzyłam na mężczyznę, który pakował moje rzeczy do samochodu, a ja nie mogłam powstrzymać na twarzy uśmiechu. Postanowiliśmy znów zacząć od nowa, w końcu do trzech razy sztuka. Może dla kogoś może być to głupie i naiwne z mojej strony, bo powinnam to już wcześniej zakończyć. Jednak my wiedzieliśmy swoje, nasze serce zaczęły razem bić i ciężki było się rozstać. Poza tym mieliśmy podobne historię. Przez jakiś czas najbliższe osoby zaczęły nas krzywdzić, przez to staliśmy się tacy, a nie inni. A ja musiałam przyznać, że lubiłam każdą stronę mężczyzny. Nawet tą wybuchową. Może dlatego, że wiedziałam, że jakby coś się działo to by mi pomógł. Dla mi był właśnie takim księciem z bajki, nigdy nie czułam bezpieczeństwa ze strony rodziny, nie dbali o mnie tak, jak mężczyzna i może to wszystko, właśnie z tego się działo.

— Cieszę się, że nareszcie wracasz do domu. Te ściany też ciebie nie są niczego wartę, kiedy tam cię nie ma — mruknął, gdy wjeżdżaliśmy na parking. Na te słowa moje serce zaczęło mocniej bić.

— W końcu znalazłam dom, nigdy nie przestanę dziękować losowi, że się tutaj pojawiłam — po tych słowach mężczyzna złączył nasze usta na chwilę.

Po pocałunku ruszyliśmy do domu, a ja zaczęłam się zastanawiać, czemu mężczyzna tak szeroko się uśmiecha. Zrozumiałam to po chwili, kiedy przekroczyłam próg. Przywitały mnie głośne okrzyki, naszych przyjaciół. Nie mogłam uwierzyć, że tutaj byli.

— Witaj w domu! — wykrzyknęli, a w moich oczach pojawiły się łzy.

Właśnie to był prawdziwy dom, tworzyli go ludzie, którzy byli już częścią mnie...

******************
Witajcie kochani
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo bardzo dziękuję za czytanie I dawanie gwiazdeczek. Wiele to dla mnie znaczy ❤️

"𝐓𝐰𝐨𝐣𝐚 𝐝𝐞𝐜𝐲𝐳𝐣𝐚"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz