Freja wciąż pozostawała osłabiona. Dotychczas nie przypuszczałaby nawet, że starcie z nic nieznaczącym harpiem mogło kosztować ją życie. Tymczasem mocno odczuwała skutki tamtej walki, a przede wszystkim zniszczenia drogocennych łańcuszków. Ciągle też nie dawała jej spokoju jedna myśl dręcząca duszę.
Kintu wybudził półboginię stosunkowo niedawno. Wcześniej pogrążona spoczywała we śnie w jego lecznicy, gdyż zadbał swymi miksturami, aby nic nie zaburzało jej wątpliwego spokoju. Dojście do pełnego zdrowia nierzadko okupowano ceną. W tym wypadku medyk domagał się bezwzględnego niedenerwowania pacjentki, zatem niczego godnego uwagi też nie mogła się dowiedzieć.
Ismena milczała niczym grób. Powtarzała tylko, że wszystko pozostawało w jak najlepszym porządku, ale Freja nie była naiwna. Czytała w krewniaczce jak w otwartej księdze, zatem z łatwością poznała, że nie wszystko działo się tak dobrze, jak zapewniano. Ponieważ nie otrzymała prawdy, w głowie tworzyła absurdalne koncepcje.
– Orias pewnie niedługo tu będzie – powiedziała Ismena, kiedy znów nastała między nimi niezręczna cisza. – Gdy spałaś, zaglądał tu przynajmniej dwa razy dziennie.
– Nie wrócił do Kiarkatos?
– Wrócił – odparła zdawkowo.
Freja po tonie rozpoznała, że kuzynka znów nie mówiła wszystkiego. Zmierzyła ją wzrokiem, ale ta tylko rozciągnęła usta w bladym uśmiechu. Jako jedyna z rodziny nie posiadała innych obowiązków, jednocześnie samodzielnie organizowała sobie czas, zatem mogła spędzać w lecznicy nawet cały dzień. Nie zmieniało to faktu, iż obecność Ismeny w lecznicy zdawała się mijać z celem, skoro niczego konkretnego nie wnosiła.
– Ale?
– Wiesz, jak jest, Fro. – Wzruszyła ramionami. – Jak każdy władca ma po prostu sporo na głowie.
– I znów nie mówisz mi wszystkiego – skwitowała, po czym opadła na poduszkę.
Łóżko w lecznicy nie równało się z tym w jej komnacie. Nawet w haremie nakazała umieść wygodniejsze meble od szpitalnych kozetek. Zmuszona była jednak jeszcze co nieco przecierpieć, gdyż Kintu nie wypowiadał się chwilowo na temat opuszczenia przez nią murów kliniki.
– Znasz zalecenia – stwierdziła Ismena, by kolejno zmienić temat. – Na pewno ucieszy cię informacja, że Zagan już preparuje ci nowe bransolety. Kiedy twoje wyniki zadowolą Kintu na tyle, by cię stąd wreszcie wypuścić, powinny być gotowe.
– Cudownie.
– Nie cieszysz się? – Burknięcie Freji zbiło Ismenę z tropu. Sądziła, że kuzynka natychmiast zacznie kreować koncepcje pomszczenia swej porażki. Tymczasem jasnowłosa Nieśmiertelna sprawiała wrażenie przygnębionej. Cmentarny nastrój wkradł się między kobiety, gdy nachmurzona obróciła twarz, przerywając wzrokowy kontakt. – Wiem, że przykro ci z powodu poprzednich. W końcu były prezentem od twojego ojca.
– A co z Jasmin?
– Z... Jasmin?
Ismena jakby zapowietrzyła się nagle. Szare oczy podwoiły objętość. Momentalnie też wyprostowała plecy, a gdyby stała, Freja oceniła, że Is stanęłaby na baczność. Ani odrobinę nie podobała się jej zaprezentowana reakcja.
– Z kobietą przyprowadzoną przez Forasa – sprecyzowała, by wykluczyć wszelkie nieporozumienia. – Nic się jej nie stało podczas nalotu?
Ismena doskonale wiedziała, o kim mowa. Jasmin była tylko jedna, zaś zapomnieć o jej istnieniu nie umiał już chyba nikt w Mangalo. Nie, kiedy Foras ledwo trzymał się zdrowych zmysłów i nakazywał wszystkim żołnierzom w okolicy bez wytchnienia przeczesywać teren.
CZYTASZ
Eserbert. Refleksy przeszłości - tom II
FantasyNa Ziemi mawia się, że jeśli człowiek chce rozśmieszyć boga, powinien opowiedzieć mu o swych planach. W Eserbert półbogowie tylko wrogom śmieją się prosto w twarz na chwilę przed ich egzekucją, resztę zwyczajnie niszczą. Świat toczony przez rozlicz...