Rozdział 16

61 10 55
                                    

Stopy bolały ją już okropnie, chociaż tak naprawdę pokonała niewielką odległość. W ciągu całego pobytu w Eserbert, gdy jeszcze wędrowała w towarzystwie rudowłosej sąsiadki i mangalskiego żołnierza, każdego dnia przemierzała znacznie większe dystansy. Tymczasem już potrzebowała odpoczynku.

– Nie zatrzymuj się – powiedział mężczyzna idący nieznacznie przed nią.

– Dokąd właściwie nas prowadzisz? – spytała. Dłonią pomachała sobie przed twarzą niczym wachlarzem. Dzień z każdą kolejną minutą stawiał się coraz gorętszy, a żar lał się z niebios różowymi promieniami budzącej się Urby. – Wiesz, jaką drogę obrać, żeby trafić bezpiecznie do ludzkiej osady? – zaakcentowała przedostatnie słowo.

Podszedł bliżej, dystans skracając o kilka kroków. Wyciągnął rękę do brunetki, chcąc ponaglić ją do dalszej wojaży. Co jak co, ale tutaj nie mogli zostać. Byli zdecydowanie zbyt blisko miasta harpii, skoro wciąż otaczały ich skały. Emily nie odepchnęła gestu dobrej woli, ale też nie pochwyciła męskiej dłoni. Plecami oparła się o wysoki głaz, ledwo łapiąc oddech. Przez okres zamknięcia odwykła od wysiłku, a liche porcje żywnościowe również nie dostarczały wystarczającej energii.

Wrenot najchętniej zakląłby sobie niezadowolony z obecności towarzyszki, ale teraz nie mógł jej zostawić. Nie po tym, jak podstępem wyciągnęła ich z Altmor. Nic nie widział ani nie słyszał, gdy nagle nieprzeniknione ciemności zalały obraz, ale gdy tylko pochwyciła jego rękę, zrozumiał. Kontakt cielesny z Emily sprawił, że odzyskał zmysły, a przy otwartych kratach dojrzał ogłuszoną, harpią strażniczkę. Ciekawość zżerała go od środka, lecz wolał nie wnikać. Żołnierzowi wystarczyło odzyskanie wolności.

Dał się przekonać, by zostać Adel, chwilowo. Em wyraźnie zakomunikowała, że oślepienie harpii nie jest trwałe i lada moment uskrzydlone istoty odzyskają zmysły. Pojął, że cokolwiek nastąpiło, wieszczka sięgnęła do swych ukrytych mocy. Być może dlatego milczała niemal cały pobyt, gdyż trenowała. Raz przynajmniej przyznała otwarcie, że usiłowała skupić się na wizjach, jak jej niegdyś radził. Umknęli z planem, by wkrótce sprowadzić do Terehapan półboską armię.

– Dobrze, odetchnij chwilę – stwierdził. Nie miał sił się kłócić, a skoro zamierzał doprowadzić Em do osady i przedstawić władcom jako wieszczkę, wolał nie podpaść tej zołzie. Zemsta widzącej mogła okazać się okrutną. – Ale zaraz musimy iść dalej. Tu łatwo nas znajdą.

Redsword rozejrzała się. Dookoła dostrzegała przede wszystkim pomniejsze skały. Razem z Wrenotem umknęli bocznym tunelem, który znalazła przypadkiem. Skłamała, mówiąc żołnierzowi, że muszą wejść do środka. Rejestrowała podmuch powietrza, więc żywiła nadzieję na wyjście z drugiej strony jaskini. Cokolwiek działo się na głównym placu, odciągnęła od niego mężczyznę. Miał jej pomóc, a nie mieszać się w niesnaski harpii.

Wizje już wcześniej ukazały brunetce wyrywki dzisiejszej sytuacji. Człowiek kroczący w ogniu i drugi wynurzający się spomiędzy ciemności witający w skalnym mieście stanowili szansę. Wreszcie przybyli, co poznała, kiedy nagle zapadła ciemność, do której szybko przywykła. Obraz oglądała poszarzały jak w nocnej kamerze. Szybko też zrozumiała, że Wrenot pozostawał ślepy oraz głuchy podobnie jak skrzydlata strażniczka.

Emily nie wierzyła w przypadki, a gdy harpia stanęła przy kratach, wykorzystała na niej swoją moc. Następnie wykradła klucze, których nikt aktualnie nie pilnował, a głupie, skrzydlate babsko nosiło przy udzie. Mogła dotknąć krat bez obaw, bowiem słyszała, jak nieco wcześniej strażniczki podczas zmiany warty między sobą mówiły coś o niedomagającej Emysei i konieczności skupienia większej uwagi. Celi obecnie nie zabezpieczała magia. Później poszło jak z płatka. Gdy tylko złapała rękę Wrenota, ten odzyskał zmysły w stopniu wystarczającym do ucieczki.

Eserbert. Refleksy przeszłości - tom IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz