Rozdział 25

68 9 58
                                    

Ismena klęła pod nosem, gdy śpiesznym krokiem pokonywała zamkowy korytarz. Halfas irytował ją jak nikt inny, a kiedy zarzucił łgarstwo stryjowi Allocesowi, ledwie zapanowała nad własną mocą. I jeszcze to. Cokolwiek matka miała na myśli, gdy nieświadoma jej obecności, rozmawiała z ojcem, nie przypadło to młodej półbogini do gustu.

Halfas był dobrym i mądrym władcą, sama się z tym zgadzała. Dbał o swe ziemie oraz o ludzi jak mało kto. Jednakże uważała, że w każdym wypadku wybór mógłby zostać dokonany trafniej. Równocześnie nie chciała dochodzić, co planowali rodzice z jego udziałem ani na co potrzebna była im współpraca z nim, podczas gdy mózg samoistnie tworzył wiele rozmaitych scenariuszy. Koligacja z władcą Sabidonu brzmiała nad wyraz... nienaturalnie.

Od myśli oderwał Nieśmiertelną ruch, który przyuważyła kątem oka. Cień przesunął się po ścianach, zafalował wraz z ogniem płonących kandelabrów rozjaśniającym przestrzeń. Zwróciła spojrzenie we właściwym kierunku, napotykając nim kobiecą sylwetkę krążącą jakoby bez celu.

– Dajena – rzekła. Bratowa dźwignęła głowę, lecz dopiero po kilku sekundach z jej oczu uciekła mgła zamyślenia. – Co ty tu robisz o tej porze?

Wywołana z imienia kobieta rozejrzała się wokół, jakby wcale nie zwróciła uwagi, że opuściła komnatę sypialną. Obejrzała ściany, zlustrowała ogień tańczący wśród cieni i mroku, by kolejno spojrzeć na napotkaną niewiastę.

– Mogłabym spytać cię o to samo, Ismeno – stwierdziła. Nawet nie siliła się, by udać zmieszanie bądź serdeczność, co wzbudziło czujność córy Hebete. Szatynka pogładziła swój charakterystyczny warkocz, opuszkiem na dłużej zatrzymała się przy wplecionych między pasma kwiatach. – Zwłaszcza że chyba też tobie nie do końca wypada snuć się samotnie po nocach.

– Nie muszę być zamężna, by spacerować godnie po własnym domu. – Dajena zacisnęła wargi w wąziuteńką linię. Domyślała się, że Ismena czyniła przytyk względem Okame, której Sarumi nie opuszczała na krok. Ostatnio nawet w zamku piastunka ciągle miała ją na oku i nieważne było, czy akurat wnuczka władców dreptała na taras, czy spacerowała bez celu. Wojaż do Kiarkatos nie pozostała bez echa, nawet jeśli zdaniem Dajeny Sallos przesadził z prewencją. Najwyżej z kolejnej podróży Okame by nie wróciła. – Jeśli szukasz Sally'ego...

– Wiem, że zabawia Pajmona – odparła z nutą obojętności i zbyła ją machnięciem ręki.

– Zabawia go, by zwiększyć szanse Okame – powiedziała wprost Ismena.

Dajena pokręciła głową, lecz nie negowała słów siostry męża. Rozejrzała się subtelnie po korytarzach, na których złączeniu dywagowały. Niektórych słów głośno się nie wymawiało, aczkolwiek czasem należało podjąć ryzyko, szczególnie że wciąż rozważała, jak rozegrać rozpoczętą partię. Nadal na planszy zdaniem półbogini przebywało za dużo figur przeciwnika, choć ten krył się pod wieloma postaciami. Przydałoby się znaleźć godnych, lojalnych, ale również wpływowych sojuszników.

– Okame sama je minimalizuje.

– Wiele o tobie mogłabym pomyśleć, ale zawsze sądziłam, że gdyby przyszło co do czego, okazałabyś jednak bodajby krztynę matczynego, szczerego uczucia, Dajeno – podsumowała z oburzeniem mangalska księżniczka. – Tymczasem ty zachowujesz się, jakby wręcz zależało ci na srogim ukaraniu córki. Jedynej córki.

– Głupiej córki – sarknęła, ściszając głos do szeptu. Przez twarz Ismeny przemknął grymas wyrażający myśli na temat postępowania bratowej dosadniej niż słowa. Dajena pojęła, że z Ismeną nie było co dywagować.– Nie tak ją wychowałam, żeby teraz...

Śmiech Ismeny przerwał wysyczaną wypowiedź kobiety. Zamilkła, czekając dalszej reakcji rozmówczyni. Oczy zmrużyła niebezpiecznie niczym drapieżnik obserwujący swą ofiarę. Być może należało rozważyć pozbycia się również pozostałych pionów, którymi dotychczas Dajena nie zawracała sobie zanadto głowy, a jakie w ostatecznej rozgrywce okazać mogły się problematyczne?

Eserbert. Refleksy przeszłości - tom IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz