Rozdział 42

44 6 33
                                    

Noc upłynęła we względnym spokoju, odkąd w sypialni została sama. Gdy tylko starannie opatrzono jej rękę balsamowanymi bandażami, ułożyła się w łóżku, lecz sen pozostawiał wiele do życzenia. Być może to przeważyło, że wstała jeszcze przed świtem, a może poczucie palenia, które rozgrzewało skórę na plecach.

– Wcześnie wstałaś – zauważyła zdumiona władczyni, gdy tylko Jas przekroczyła próg jadalni. Zasiadała u szczytu suto zastawionego stołu. Dzisiejszego poranka blat zaściełało dwakroć więcej dań niż wczorajszego wieczoru. – Jak dłoń?

Ilgrys wyszykowała dziś Jasmin dwuczęściowy strój. Już wczoraj otrzymała adekwatne dyspozycje, a ubiór miał zapewnić komfort przez cały dzień aktywności. Ciemny, grafitowy gorset z kremowym zwieńczeniem u góry opinał kształtną sylwetkę, zostawiając odsłonięty obojczyk, ramiona i ręce. Przesiąknięty ziołowym balsamem opatrunek, który przebarwił miejscami na niebiesko, poprowadzony wokół dłoni przez nadgarstek i zakończony nieznacznie powyżej, mocno odróżniał się od dziewczęcej karnacji.

– Sprawna – bąknęła.

Opadła na krzesło. Nim jeszcze pośladki zetknęły się z siedziskiem, złapała talerz i zgrywając mańkuta, nałożyła sobie trochę owoców oraz fioletowej papki pełniącej rolę sosu. Zanurzyła w dipie pokaźne kulki brzoskwiniowej barwy wypełnione owocowym przetworem, by bezzwłocznie rozpocząć konsumpcję.

– Widzę, żeś głodna. Czyżby wysiłek fizyczny tak cię zmorzył?

Odetchnęła. Beltia męczyła pytaniami, zaś Jas oczekiwała tylko spokoju, śniadania spożytego bez wzmianek o wczorajszym incydencie bądź osobach, których pojawienia spodziewała się lada moment. Szczerze wątpiła, by dziełem przypadku jedzenia naszykowano jak dla armii, jeśli miały posilić się tylko we dwie. To zapowiadało ciężki poranek.

– Jeszcze nie wyjechałam – oznajmiła Jasmin.

Nim słowa rozbrzmiały w powietrzu, obaj mężczyźni jak na komendę zawitali w jadalni. Orias wyglądał na zmęczonego, jakby podobnie do Jasmin w nocy zaznał bezsenności. Foras zaś nie wykazywał zdaniem blondynki większych emocji. Nawet nos miał poskładany, a brak sińca świadczył o leczeniu magią. Zajął miejsce naprzeciw, po prawej stronie tutejszej monarchini, podczas gdy jego kuzyn ku nieukontentowaniu dziewczyny zasiadł tuż obok niej.

– Jak dłoń, dziecinko? – spytał z wyraźną troską tuż po wymianie grzeczności z władczynią.

– Nie odpadła – burknęła, po czym zwróciła się do mentorki. Jawnie zignorowała obu półbogów, choć to Orias najmocniej drażnił jej nerwy. – Jeśli to nie problem, chcę ruszać zaraz po śniadaniu.

– Ruszać?

– Dokąd? – Blondyn zadał pytanie niemal w tym samym czasie co odziany w czerń krewniak. Obaj mierzyli ją czujnym, domagającym się wyjaśnień wzrokiem. – Jasminio?

Pytana nie planowała udzielać odpowiedzi. Uważała, iż nie posiada obowiązku tłumaczyć się komuś, kogo ledwie kojarzy. Siedzący po lewej mężczyzna pozbawiony był jej zdaniem praw, by drążyć. Nie interesował się nią praktycznie całe życie, więc nie dostrzegała powodu, by teraz fakt ten uległ zmianie.

– Wezmę Tarrich i...

– Kim jest Tarrich? – bąknął Foras.

– Może powinnaś najpierw dokończyć zaczęte sprawy? – uznała spokojnie Beltia. Sugestywnym spojrzeniem wskazała Forasa, a następnie jasnowłosego Nieśmiertelnego. Gdy wyraz niezadowolenia wymalował się na twarzy najmłodszej z obecnych, Nieśmiertelna sama podjęła próbę wyjaśnień. Znała charaktery obu mężczyzn. Jej zniszczony zamek mógł nie przetrzymać ich gwałtownych temperamentów. – Tarrich to huriogon Jasminii.

Eserbert. Refleksy przeszłości - tom IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz