Rozdział 54

41 8 8
                                    

Adel wtargnęła do komnaty, gdzie zazwyczaj Dreon pełnił swą królewską rolę. Już wcześniej słyszała dźwięk rozmowy. Rozpoznała po głosie, z kim dyskutował, aczkolwiek nic nie zrozumiała. Konwersował w swym rodzimym języku. W innych okolicznościach pomyślałaby, że próbował coś przed nią zataić, ale przecież monarcha nie przeszedł na język przodków tuż po jej dołączeniu. Tylko to go usprawiedliwiało, przynajmniej w chwili obecnej.

Ashodia i Nya, dwie harpie, które spotykała niezwykle rzadko w Terehapan, sprawiały wrażenie skupionych. Dyskutowały z władcą o czymś, co miało związek z mapą rozłożoną na blacie, gdzie zazwyczaj król spożywał posiłki. Z nią u boku.

Nie chciała przeszkadzać, dlatego zajęła w milczeniu swoje zwyczajowe miejsce. Szansa na pozostanie niezauważoną przepadła, jeszcze zanim wkroczyła do pomieszczenia. Harpie cechowały wyczulone zmysły, a dodatkowo tuż po przekroczeniu progu spoczął na niej przenikliwy wzrok władcy. Obie dywagujące z nim wojowniczki skinęły Adel głową, po czym wróciły do rozprawy.

Rozsiadła się na siedzisku spoczywającym ciut niżej od tronu monarchy. Starała się sprawiać wrażenie spokojnej, chociaż zdawała sobie sprawę, iż nie umiała zapanować nad emocjami. Ręce rozłożyła na podłokietnikach, bezwiednie palcami zaczęła uderzać w kamienną strukturę. I tak nie miała po co wsłuchiwać się w wymianę zdań. Ledwie znała harpi język, pojedyncze słowa umiała przetłumaczyć, ale w kontekście całości mogły znaczyć tak naprawdę wszystko niczym zwroty frazeologiczne, których Dreon nigdy nie pojmował.

– Thasa ke de khekergo vertga se sterheson vi raghayda – przemówiła Ashodia.

Nie brzmiała na wzburzoną, poruszoną, zaintrygowaną, niepewną, wystraszoną ani radosną. Adel wykluczyła chyba wszystkie emocje, jakie przemknęły jej przez myśl. Głos mówiącej nie wyróżniał się żadnym szczegółem, tonem ani dźwiękiem. Nic, co mogłaby wykorzystać, by uzyskać przewagę nad Dreonem, gdy wreszcie otrzyma okazję dowiedzieć się, w co właściwie z nią pogrywał.

– Este hermagato shabbe ldeh dvero untah. Shayga happa nganah userebe vego re northa – dodała Nya.

Albo były świetnymi aktorkami i pierwszorzędnie maskowały własne uczucia, albo faktycznie nie rozmawiały nad niczym godnym uwagi Crow. Brała pod lupę każdą alternatywę. Zerknęła na Dreona, który wyczuł intensywne spojrzenie i odpowiedział tym samym. Kiedy popatrzył na siedzącą obok bezpiórą niewiastę, w leniwym geście rozciągnął usta. Ciarki przemknęły wzdłuż kręgosłupa Adel, a leniwie malujący się pod nosem ciepły uśmiech prawie pozbawił dziewczynę tlenu.

Przeniosła uwagę na obecne z nimi w pomieszczeniu harpie. Za bezpieczniejsze uznała śledzenie wzrokiem ich sylwetek niż Dreona. Sam jego widok sprawiał, że zaczynała odczuwać coś, co wybitnie mocno ją niepokoiło, zwłaszcza gdy w pamięci przywołała to jedno słowo. Nhaku.

– Hebe rgevata haye showha yal lgengo – odrzekł. Nogę ułożyła na nodze, skrzyżowała je i bezwiednie zacisnęła uda. Nhaku na nowo wybrzmiało w jej głowie. Odetchnęła głęboko, zamierzała odzyskać równowagę, którą zgubiła przez sam dźwięk jego głosu. Syndrom sztokholmski, oceniła, skupiając się na tych dwóch słowach, jakby miały ją one ocalić przed autodestrukcją. – Vebrtha sganate ha sho kerbe. Thekebe shenta vholga be tsenge o vagasstate un gholikig.

Podczas gdy maltretowała wewnętrzną błonę policzka, wyłapała tylko jedno słowo. Thekebe. O czymkolwiek rozmawiali, prawili o kobietach bądź kobiecie. Wyłonienie znaczenia z kontekstu, jakiego się nie znało, stanowiło przeszkodę nierealną do pokonania.

Znów zerknął na nią. Czuła, jak prześlizgnął spojrzeniem po odsłoniętych ramionach. Pilnowała oddechów, by nie zdradziły, co robiła z nią sama jego obecność. Nerwowo zastukała palcami w kamienny mebel, ale żaden ruch nie przyniósł ukojenia emocjom szalejącym w jej wnętrzu.

Eserbert. Refleksy przeszłości - tom IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz