Rozdział 12

34 10 26
                                    

Halfas dawno już nie odwiedzał Herrse, gdyż zwykle podróżował poza zarządzaną przez siebie sferę. Jeśli jednak przemierzał terytorium Omejatesu, nie trafiał do nadmorskiej metropolii. Wiedział, że tutejsze ziemie miały się dobrze, a poziom życia mieszkańców utrzymywano na wysokim poziomie, zatem uwagę poświęcał terenom, którym powodziło się gorzej. Dziś jednak nie mógł odmówić zaproszeniu wystosowanemu przez Pajmona.

Twierdził on, iż chciał podzielić się z nim niezwykle ważną wiadomością. Niestety posłaniec wysłany przez kuzyna nie zdradził nic więcej, gdyż sam nie znał szczegółów. Halfas wykluczał jednak złe wieści. Gdyby chodziło o kataklizm, posłaniec posiadałby znacznie więcej informacji bądź wysłano by z wieściami Lockę.

Nikt szybciej nie doręczał wiadomości od udomowionej i tresowanej skertki Pajmona, choć ponoć znalezienie oraz pochwycenie tego ptaka nie należało do prostych. Dlatego też Pajmon nierzadko przechwalał się swym pupilem wśród innych Nieśmiertelnych, co po prawdzie władcy sfery latało koło pióra. Bynajmniej Locki.

Kłamstwem byłoby jednak, iż nie lubił tego pierzastego stwora. Locka przy każdej wizycie w Sabidonie otrzymywała pełen pakiet świadczeń. Słudzy Halfasa zawsze dbali, by pożywiła się solidnie i napoiła oraz odpoczęła na miękkim posłaniu. Co więcej, wyczesywali jej żółte i pomarańczowe piórka, a także starannie je czyścili. Skertki jako jedne z nielicznych podniebnych stworzeń gubiły pióra podobnie jak inne zwierzęta traciły sierść. Dopiero gdy Locka zaczynała żywiej podrygiwać oraz fruwać pod sklepieniem królewskich komnat, Halfas wypuszczał ją w drogę powrotną.

– Mocno o nią dbasz – zagadnął kuzyn, gdy Locka podfrunęła bliżej. Przysiadła tuż obok przygotowanego dla gościa siedziska, łebek nadstawiła od razu pod jego dłoń. Cichym gruchaniem przywitała się dodatkowo, by po chwili wyrazić zadowolenie z pieszczot. – Już wiem, czemu tak długo czekam zawsze na odzew.

Halfas skierował wzrok na Pajmona. Nie przestał przy tym sunąć ręką po pierzastej główce stworzonka. Pozostawało mu tylko poprzeć, ale uśmiechnął się, gestem udzielając jedynej riposty względem skertki. Wyjątkowo zamiast zachwalać ptaszynę, wolał skupić uwagę na sprawie, w związku z którą przybył do Herrse'y. Tymczasem obiad dobiegł końca, deser w zasadzie również, a on wciąż nie zasłyszał, dlaczego został nagle zawezwany.

– Cóż, wygląda na to, że nie tylko ty długo czekasz, kuzynie. – Uwagę Halfasa przykuł uśmiech malujący się pod nosem Rahei. Miał swoje podejrzenia już wcześniej, lecz zachowanie kobiety tylko je nasilało. Nie chciał jednak reagować, zanim zasłyszy na własne uszy, czy snuł słuszne domysły. – Powiesz wreszcie, po coś mnie wezwał?

– A to już muszę mieć specjalny powód, by sprosić cię tutaj i miło spędzić czas w rodzinnym gronie?

– Może gdyby posłaniec nie powiedział o pilnych wieściach, jakie masz mi przekazać, uwierzyłbym w bezinteresowność i tęsknotę – odparł. – Ale chwilowo odnoszę wrażenie, iż nie o obiad i pyszne ciasto chodziło ani nawet o miłe wspominki. – Zerknął na Raheę, przesunął spojrzeniem na Aireę, która zdawała się zadowolona, chociaż ciut nieobecna, po czym wrócił nim do kuzyna. – Mów.

Halfasa nie zdziwiło, gdy małżonkowie zerknęli po sobie. Rahea wyglądała promiennie, choć odrobinkę blado, a Pajmon radośnie. Serce półboga przyśpieszyło, a jego pierś zalało ciepło. Pamiętał doskonale, gdy otrzymał informację, iż oczekiwali swego pierwszego dziecka. Cieszył się z nimi i mocno im gratulował. W końcu starali się o Aireę niemało, zaś z każdą kolejną nieudaną próbą Halfas dostrzegał coraz większy smutek w oczach obojga. Młoda Nieśmiertelna zasiadająca z nimi przy stole odmieniła bieg historii i wniosła radość nie tylko w mury zamku w Herrse.

Eserbert. Refleksy przeszłości - tom IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz