Eliminowała możliwość, iż rozmawiała ze słynną wiedźmą Yaren. Oblicza władczyni podobnież nikt na oczy nie widział i szczerze mówiąc, Redsword wątpiła, by ta nagle postanowiła odmienić tradycję. Zresztą pamiętała wzmiankę o tatusiu, zakładała zatem, iż Agazan oraz Yaren byli rodzicami pomylonej władczyni uluków.
– Tylko zastosowałam środek adekwatny do celu. – Wzruszyła obojętnie ramionami, usta wykrzywiła w grymasie. – Uluk jest dziełem idealnym. Zawsze posłuszny, nigdy nie ma wątpliwości ani rozterek moralnych, nie trzeba go żywić, a co ważniejsze, można korzystać z jego usług, dopóki nie rozpadnie się ta nędzna powłoczka zwana ciałem – wyliczyła atuty głosem wyzbytym z jakichkolwiek emocji.
– Jesteś pierdolnięta – zawyrokowała czarnula.
– Coś czuję, że będziemy się świetnie bawić – uznała sekretnie.
Słowa bezimiennej brzmiały jak groźba. Em nie chciała za nic się nad nimi zastanawiać. Mocniej przywarła do ściany, jakby żołnierz próbował ją pochwycić, podczas gdy w rzeczywistości trwał w bezruchu. Ku własnej rozpaczy nie dostrzegała żadnej alternatywy na wygraną, na ucieczkę.
– Oszczędź ich – powiedziała.
Jedyną opcją na ratunek było poddanie się. Być może naiwnie, ale zostało wierzyć, że jakoś zdołają się z tego wykaraskać. Widziała przecież siebie w leśnej osadzie, wśród ludu mieszkającego w domkach na drzewach. To nie mogła być ułuda, skoro wcześniej nie miała pojęcia o świętym lesie Neorros ani o potomkach dawnych rebeliantów.
– Mogę dać ci słowo, że żywych dostarczę ich do twierdzy ojca – zakomunikowała po chwili udawanego namysłu.
Półbogini doskonale zdawała sobie sprawę, iż dopiero następnego dnia zaplanowano egzekucję. Ojciec chciał uczynić uroczystość z pojmania potomków pamiętnej rebelii, choć ona sama nie żyła w tamtych czasach. Nie istniała również, gdy po świecie grasował ich rzekomy wróg, lecz po prawdzie nie zaprzątała sobie tym głowy.
– Ojca... Twoim ojcem jest Agazan, prawda? – Em co prawda samodzielnie złożyła fakty, co niezwykle mocno ją cieszyło, ale potrzebowała jasnego potwierdzenia. Zdolność logicznego myślenia w warunkach pozbawionych racjonalności oraz zdroworozsądkowej oceny sytuacji była przydatna. – Ty musisz być zatem Volille.
Różowowłosa niewiasta przechyliła głowę. Mierzyła badawczo Em z ukosa. Po chwili pod nosem wymalował się nieco inny uśmiech, niż krwiożerczy grymas, jaki brunetka miała dotychczas okazję oglądać.
– Gołym okiem widać, że jesteś półboginią – zawyrokowała. Natychmiast dojrzała zdumienie wymalowane na obliczu rozmówczyni. – Cóż to? Mamusia nie przyznała się do romansu z istotą wyższej kategorii?
– Nie musiała – burknęła Redsword. – Znam ojca. Nie jest półbogiem, a i tak przewyższa was wszystkich – skłamała.
Jeśli miała być szczera, nie ceniła swego ojca zbyt wysoko. Był surowy, zakładając, że w ogóle był. Zawodowe obowiązki oraz aspiracje przedkładał ponad rodzinne wartości. Od lat tworzyli z matką związek ledwie na papierze, choć Em musiała przyznać, że przynajmniej jeszcze się nią interesował. Trzymał pieczę nad edukacją córek, a Lenie nawet załatwił stanowisko. Na swój ułomny sposób dbał o nie, mimo że nie zdobyłby tytułu ojca roku.
– Udasz się ze mną – obwieściła kobieta o ciemnoczerwonych oczach. – Jutro zasiądziesz przy mnie podczas widowiska.
– Jutro już mnie tu nie będzie.
– Nawet jeśli zdołasz umknąć... – podeszła bliżej, zagarniając przestrzeń – ...ja już jestem wokół ciebie. Już mi nie uciekniesz i nawet nie jesteś świadoma, jak daleko sięga moja władza.
CZYTASZ
Eserbert. Refleksy przeszłości - tom II
FantasyNa Ziemi mawia się, że jeśli człowiek chce rozśmieszyć boga, powinien opowiedzieć mu o swych planach. W Eserbert półbogowie tylko wrogom śmieją się prosto w twarz na chwilę przed ich egzekucją, resztę zwyczajnie niszczą. Świat toczony przez rozlicz...