Odkąd rodzice zapowiedzieli nadchodzące zaręczyny, Ismena nie potrafiła znaleźć sobie miejsca. Tamowała uczucia, zakładała maskę przy każdym wyjściu z sypialni. Trudno było jej wysiedzieć bezczynnie bądź zajmować się w dalszym ciągu bzdetami. Za najgorsze uważała, że nie miała z kim szczerze porozmawiać, wyżalić się, podzielić swoimi obawami.
Freja przepadła, Foras z Oriasem kolejny dzień spędzał u Beltii, a w ich głowach tkwiła wyłącznie Jasmin, z kolei Sallosa zaprzątały inne sprawy. Zresztą nie umiałaby otworzyć się przed najstarszym z braci na tyle, aby wylać rozterki związane z zamążpójściem. Mógł nie zrozumieć, zwłaszcza że sam tkwił w aranżowanym małżeństwie z Dajeną.
Spacer również nie pomagał, chociaż przynajmniej nie siedziała pasywnie w miejscu. Ku własnemu niezadowoleniu przyznać musiała, iż nie dostąpiła tego uczucia zwanego oczyszczeniem myśli, na które liczyła. Przewietrzenie głowy oraz umysłu pozostało ledwie bezpodstawnym stwierdzeniem dającym ułudę namiastki wolności. Żywiła nadzieję, że zdoła jakkolwiek nabrać dystansu i psychicznie przygotować się do spotkania mężczyzny wytyczonego jej na męża.
W tej kwestii niestety również nic nie uległo zmianie, ponieważ matka wybitnie wręcz nabrała wody w usta. Spoglądała tylko na córkę i podśmiechiwała się z zadowoleniem pod nosem, zaś Ismena nie naciskała, by poznać imię wybranego dla niej półboga. Jeszcze zostałaby oskarżona o bunt, podczas gdy chciała tylko z godnością reprezentować rodzinę oraz przynieść chlubę rodzicom. Klamka zapadła, należało cierpliwie czekać wykonania wyroku.
– Nessa Ismena?
Oprzytomniała pod wpływem uderzenia, a powietrze czmychnęło spomiędzy warg. Wpadła na coś, a wnioskując po poczuciu zaciskających się delikatnie palców na jej ręce i w talii, na kogoś. Zamrugała. Patrzyła prosto w ciemnobrązowe oczy pierwszego generała wojsk Mangalii.
– Bardrock?
Asekurowana przez wojaka wróciła do spionizowanej postawy. Odgarnęła kosmyki opadające na twarz, które podczas spaceru uwolniły się z warkocza. Otoczenie omiotła pobieżnie, ale w pobliżu nie napotkała nikogo, kto mógłby skupić na nich uwagę. Zapracowani mieszkańcy miasta raczej nie zapuszczali się do ogrodów Lathio, a ponieważ obecnie trwała przerwa edukacyjna, większość adeptów oraz mentorów odpoczywała w swych rodzinnych domach.
– Wybacz mi, jaśnie Ismeno – odrzekł, kajając się pokornie. – Powinienem był bardziej uważać i...
– To moja wina – przerwała mu nieco speszona. – Zamyśliłam się i chyba kompletnie nie patrzyłam, dokąd idę.
Ciepło oblało policzki Nieśmiertelnej, palce odszukały pasma warkocza. Od zawsze miała słabość do generała, czasem fantazjowała na temat tego mężczyzny. Był nie tylko silny i waleczny, ale również inteligentny oraz szarmancki. Ponadto nie wykazywał się zbędną arogancją, zatem w oczach półbogini stanowił chodzący ideał. Śmiertelny ideał. Bardrock był człowiekiem, a to znaczyło, że stanowił ledwie tchnienie w żywocie Ismeny niczym przecinek pojawiający się w zdaniu bądź obłoczek przemykający po niebie.
– Mimo wszystko mogłem uważać bardziej – stwierdził. Poznał, że coś trapiło półboginię, lecz nie uważał się za odpowiednią osobę do dywagacji z nią. Był tylko zwykłym sługą, żołnierzem chroniącym bezpieczeństwa władców. – Zwracanie uwagi na otoczenie to mój obowiązek jako generała. – Skłonił się przed nią w pokorze i uderzył w pierś w akcie poddaństwa. – Nessa Ismeno.
– Bardrock. – Ruszył przed siebie bez słowa więcej. Została sama na żwirowej ścieżce otoczonej kwieciem i ozdobnymi krzewami rosnącymi po obu stronach nieutwardzonego chodniczka. Kilka kroków, tyle trwało, nim półbogini postanowiła odmienić bieg dzisiejszej historii jednym krótkim słowem. – Bardrock.
CZYTASZ
Eserbert. Refleksy przeszłości - tom II
FantasyNa Ziemi mawia się, że jeśli człowiek chce rozśmieszyć boga, powinien opowiedzieć mu o swych planach. W Eserbert półbogowie tylko wrogom śmieją się prosto w twarz na chwilę przed ich egzekucją, resztę zwyczajnie niszczą. Świat toczony przez rozlicz...