Rozdział 48

45 9 26
                                    

Emily wierciła się na grzbiecie zadruna. Sądziła, że gorzej być nie może, ale bolał ją cały dolny odcinek kręgosłupa, a uda miała poobcierane. Tkwienie w siodle nie należało do wygodnych, natomiast jak najszybciej musieli oddalić się od Naadrah i pokonać Stume.

– Jeszcze tylko trochę – wymamrotał jej do ucha Myes. Przywierała do niego plecami, pozwalała obejmować się, kiedy trzymał lejce i nie czyniła sprzeciwów, gdy od czasu do czasu łamał przestrzeń osobistą. Odchyliła głowę przesłoniętą kapturem i oparła ją o bark mężczyzny. – Wytrzymasz.

– Nie sądziłam, że po tylu dniach w siodle znów będę musiała się do tego przyzwyczaić – burknęła cicho.

– Wybacz, to moja wina – uznał. Posłała mu nierozumiejące spojrzenie. O wiele mogła obwiniać Kostura oraz jego kompanów, ale z pewnością nie o niedogodności związane z jazdą na eserberdzkim odpowiedniku konia. – Powinienem osiodłać Resorrę z myślą o dwóch osobach.

– To jakaś techniczna różnica związana z siodłem? – spytała. – Dwuosobowe jest miększe?

– Jest większe – stwierdził. Wyczuła, jak ciało za nią nagle się spięło. Zesztywniał, wyprostował bardziej i szybkim ruchem mocniej naciągnął kaptur, którym przesłaniał dodatkowo maskę. Zerknęła w bok, gdy Tye jadąca na Legal zajęła miejsce po ich prawej stronie. Gethum oraz Mancore również podjechali bliżej, przez co wyglądali teraz jak zbita formacja. – Spuść głowę, mała, i bez względu na wszystko się nie odzywaj.

Nie pytała czemu, nie musiała. Naprzeciw nich jechało może z dwa tuziny żołnierzy. Symbol zdobiący ich popiersia znajdował się jeszcze zbyt daleko, by go ujrzała, ale pewna była, że to ludzie Agazana, o którym miała okazję już co nieco zasłyszeć. Władca Stumy bez wątpienia odcisnął piętno na historii Eserbert, a zwłaszcza okolic sfery Paremintase swym niebywałym okrucieństwem.

Egzekucje, gdzie skazańców mordowano względnie szybko i niemal bezboleśnie przez gilotynę lub stryczek, ogłaszano z jego woli, gdy dopisywał mu humor. Gdy półbóg natomiast przeżywał cięższe dni, co ponoć zdarzało się wybitnie często, nie ograniczał się do publicznej eksterminacji trwającej sekundy. Rozrywał ludzi zadrunami, łamał ich, palił, obdzierał ze skóry, ćwiartował, zmuszał do walk, dręczył oraz torturował ich publicznie na wiele innych rozmaitych sposobów.

Podczas każdego wykonania wyroku był obecny. Uważnie obserwował wypełnianie rozkazów przez kata bądź katów, z kolei ci wiedli sielskie życie w Stumie. Mawiano, iż stumski egzekutor zarabiał więcej niż generał tamtejszej armii, choć Em nie umiała wyobrazić sobie zbyt różnic majątkowych w Eserbert. Agazan podczas kaesu zasiadał na specjalnym balkonie wzniesionym, by miał dobry widok na swe ofiary, zaś u jego boku ponoć za każdym razem miejsce zajmowała kobieta, której oblicza nie znano.

Królowa Yaren, zwana też stumską wiedźmą, zawsze przesłaniała oblicze woalem opuszczonym na ramiona od diademu zatkniętego na szczycie głowy. Ludzie nie oglądali jej twarzy, nikt nawet nie wiedział, jaki miała kolor włosów. Krążyły pogłoski, iż nawet służki obsługujące Yaren nie obcowały z nią twarzą w twarz, a przesłony monarchini pozbywała się wyłącznie w obecności samych półbogów.

Myes jedną ręką trzymał lejce, drugą ułożył na brzuchu siedzącej przed nim brunetki. Spuścił głowę, spod łba obserwował poczynania mijających ich wojów. Nie zwalniali, jakby kompletnie nie przejmowali się piątką podróżujących po rzadko uczęszczanym szlaku. Celowo z drużyną wybrali trakt, który uchodził za opustoszały.

Już prawie ich minęli. Myes wstrzymał oddech, podczas gdy serce Emily prawie wyskoczyło z piersi. Intuicja podpowiadała, że z wyszkoloną grupą żołnierzy Kosturzy nie mieliby szans, mimo że niedawno przejęli łajbę, poprzez wyrżnięcie w pień wszystkich marynarzy obecnych na pokładzie. Przejechali, tętent kopyt ich zadrunów przycichał.

Eserbert. Refleksy przeszłości - tom IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz