Opuściła powieki, zamknęła oczy i z niemym westchnieniem uznała swą walkę za skończoną. Pokonał ją, naprawdę pokonał, by nie rzec, że zmiażdżył z impetem. Nie posiadając mocy, by choć poruszyć dłonią, opadała na dno niczym kamień. Otworzyła oczy być może po raz ostatni. Liche promienie różowego słońca, które wciąż jeszcze oświetlało nieboskłon, coraz słabiej do niej docierały, woda stawała się ciemniejsza.
Ciepło musnęło lewe ramię dziewczyny. Obróciła głowę, o dziwo, nie potrzebowała się ku temu wysilić. Obok niej znajdowało się jasne światło, które w tym samym tempie opadało na dno. Zamrugała, obraz zyskał ostrości, ale dopiero po chwili dojrzała kobiecą postać. Błękitne oczy wpatrywały się w Jasmin, a ciepły uśmiech malował pod nosem nieznajomej, podczas gdy jasne, niemal wybielone kosmyki rozpływały się wokół jej twarzy. Spojrzeniem przesunęła na moment niżej i przysięgłaby, że wodna suknia oplatało ciało mknącej obok duszy.
Odruchowo poruszyła palcami, gdy poczuła muśnięcie. Bezimienna chwyciła dłoń Jasmin, jakby ciepło witała ją w swych progach. Dopiero po chwili coś uległo zmianie, a wyraz twarzy kobiety emanował nie tylko czułością, ale również smutkiem.
– Jasmin. – W wodzie rozniósł się kobiecy głos, choć Jas widziała wyraźnie, że mieszkanka wód nie otworzyła rozciągniętych w uśmiechu ust. – Jasminko. – Ciepło, którego epicentrum znajdowało się gdzieś w lewej ręce, rozeszło się po ciele, ogrzewając przyjemnie. – To jeszcze nie czas, kochanie.
Jasmin chciała spytać, kim jest i dlaczego tak się do niej zwraca, ale nie wyrzekła bodajby słowa. Woda wdarła się do ust Burns, choć po prawdzie już je wypełniała. Tonęła, lecz przynajmniej nie czuła bólu.
– Jasmin. – Obróciła głowę, by po prawej stronie dojrzeć mężczyznę. Jego jasnobrązowe, złociste kosmyki mierzwiła woda, choć otaczające go jasne światło zdawało się emitować błyski. Przysięgłaby, że odzianego w zbroję wojownika okryły błyskawice kontrastujące z ciemnym, mrocznym wręcz spojrzeniem. Nie bała się jednak, ponieważ czuła spokój oraz siłę, jakby tajemniczy jegomość udzielał jej własnej mocy. – Musisz wrócić. Zawalczyć. Jeszcze raz, jeszcze jeden raz.
Czy mogła wrócić? Czy byłaby w stanie podjąć ponowne starcie z Ghotomem? Nie była pewna, a napływająca do niej energia zdawała się inna od tej, którą niedawno wysyłała w przestrzeń. Smętnie spuściła wzrok. Była słaba, być może zbyt słaba, by podjąć kontrę, zaryzykować odwetem.
– Jasminko – kobiecy głos dotarł do jej świadomości. – Jesteś dość silna. Nic się nie bój. Wygrasz. Ochronisz naszych. Ochronisz lud.
– Wesprzemy cię – zapewnił mężczyzna. Jego zacięte spojrzenie nie pozostawiało wątpliwości. – Użyczymy ci naszej mocy.
– Ten jeden raz – dodała ponownie wodna istota, a otoczony błyskawicami wojownik poparł stanowczym tonem:
– Jeden raz.
– Jeden raz.
Chór głosów rozbrzmiał za plecami Jasmin. Kątem oka zerknęła za siebie, na spód, w głębinę, gdzie wolno wciąż opadała. Zamarła. Pod nią jawić kolejno zaczęły się ludzkie sylwetki nieznanych jej osób. Choć...
Zaciągnęła się powietrzem. Woda znajdowała się już wszędzie, również w ustach blondynki, aczkolwiek nie wyrządzała jej wymiernej krzywdy. Ona natomiast poznała kilka twarzy, po czym natychmiast wróciła wzrokiem do mężczyzny i kobiety, którzy opadali na dno wraz z nią.
Znała ich. Matka namalowała tę dwójkę, a wizerunek pary wisiał w przedpokoju na piętrze, na wprost wejścia do jej pokoju. Pamiętała dzień, w którym małżonkowie zawiśli na ścianie, którą oglądała za każdym razem, gdy wychodziła ze swej sypialni. Usłyszała wtedy, że będą jej strzec podobnie jak pramatka Takhva.
CZYTASZ
Eserbert. Refleksy przeszłości - tom II
FantasyNa Ziemi mawia się, że jeśli człowiek chce rozśmieszyć boga, powinien opowiedzieć mu o swych planach. W Eserbert półbogowie tylko wrogom śmieją się prosto w twarz na chwilę przed ich egzekucją, resztę zwyczajnie niszczą. Świat toczony przez rozlicz...