Hugo obserwował stojącą przed nim dziewoję z niedowierzaniem. Szukali jej, przeczesywali okolicę, wysyłali żołnierzy w teren, a ona zwyczajnie stała przed nim i domagała się spotkania z monarchinią. Sądził, że zamierzała się chować i uciekać, za mało prawdopodobny scenariusz uważał jej pobyt w pobliżu Wardamash, a już z pewnością nie przewidywał podobnego obrotu spraw. Mylił się.
Zielonego pojęcia nie miał, jakim cudem ta kobieta weszła w posiadanie opończy z herbem Kiarkatos, ale pierwszorzędnie rozegrała rolę posłańca. Zlustrował wygląd niewiasty. Ubiór stanowił połączenie żołnierskiej musztry ze swobodnym strojem karczmarki lawirującej między klientami taniej speluny. Przeniósł wzrok na huriogona, a pot zrosił mu czoło, gdy rozpoznał identyfikator wpięty w nozdrza.
– Wnioskuję, że to nie jest twój wierzchowiec – zagadnął, by wybadać grunt.
Jasmin zerknęła na huriogona. Spokojniejszej bestii jak dotąd jeszcze nie spotkała. Poklepała leciuteńko zwierzę po pancerzu, dopiero potem zwróciła się do generała. Ten natomiast czekał cierpliwie ciekaw, czy skłamie.
– Wzrok cię nie zawodzi, żołnierzu. – Dostrzegła, jak musnął opuszkami rękojeść miecza noszonego przy biodrze. Pozostali wojownicy obserwujący ich wymianę zdań także przyjęli pozy gotowości bojowej, lecz Jas nie zawracała sobie nimi chwilowo głowy. Decydujący był w tym wypadku Hugo Indrar i to na nim zamierzała skupić uwagę. – Nie radzę, inaczej nogi z dupy ci powyrywam, a później wepchnę je głęboko do twojego gardła.
Pokiwał porozumiewawczo głową, czym pokazał, że przyjął ostrzeżenie do wiadomości. Być może zignorowałby groźbę, gdyby nie stan Wardamash. Aż za dobrze wiedział, że to między innymi ona zniszczyła miasto wraz z królewskim zamkiem. Przełknął nerwowo, szukał sposobu na pokojowe rozwiązanie sytuacji.
– Co spotkało Betsema? – spytał. Wędrująca do góry brew zdradziła generałowi, że stojąca na wprost kobieta nie rozumiała, o co dokładnie pytał. O kogo. Miał zatem nadzieję, że cokolwiek spotkało Betsema oraz Ivergo, nie maczała palców w śmierci znakomitych żołnierzy. Obaj stanowili cenny element armii, wykazywali się niezłomną lojalnością i perfekcyjnie opanowali władanie orężem. – Były jeździec tego huriogona. Wiesz, co go spotkało?
Jasmin w pierwszym odruchu zasznurowała usta. Rozważyła za oraz przeciw względem powiedzenia prawdy bądź jej zatajenia. Pogładziła wierzchowca, w responsie na co zaryczał. Zerknęła ponownie na rozmówcę. Mogła się mylić, aczkolwiek wyglądał na prawego człowieka.
– Oni już nie tylko z nogami się pożegnali – rzekła sekretnym tonem.
– Zabiłaś ich?
– Zakopałam.
– Żywcem? – zdumiał się.
Aktualnie niewiele zaszokowałoby żołnierza. Niewiasta władająca potęgą równą półbogom, jeśli nie większą, stała na wprost niego. Usiłował zamaskować drżenie własnego ciała, nie chciał wywołać paniki wśród podwładnych ani stracić w ich oczach szacunku. Mrowienie rejestrowane gdzieś w okolicach żołądka oraz ucisk w klatce rozpoznawał z dawnych czasów, gdy dopiero rozpoczynał swą przygodę z wojaczką. Strach.
– Nie – rzekła, po czym prychnęła. – Choć przydałoby się.
– Mówisz o doskonałych żołnierzach, klejnotach armii Wardamash – powiadomił z jawnym oburzeniem.
Cokolwiek się działo, nie mógł pozwolić bluzgać ich imion, nie zasłużyli na to. Wierni, lojalni, zawsze obowiązkowi. Każde polecenie wykonywali skrupulatnie, dokładnie i bezzwłocznie, żadnemu się nie opierali. Cechowała ich odwaga, choć czasem graniczyła z głupotą. Powierzyłby im jednak bez wahania własne życie, ufał im bezgranicznie.
CZYTASZ
Eserbert. Refleksy przeszłości - tom II
FantasyNa Ziemi mawia się, że jeśli człowiek chce rozśmieszyć boga, powinien opowiedzieć mu o swych planach. W Eserbert półbogowie tylko wrogom śmieją się prosto w twarz na chwilę przed ich egzekucją, resztę zwyczajnie niszczą. Świat toczony przez rozlicz...