Rozdział 2.3

355 55 110
                                    

Gdy tylko opuściły Pyłkową Kolej oślepiło ich południowe słońce. Scarlett ze zgrozą przypomniała sobie, że nie smarowała się filtrem słonecznym 3500 w pociągu przez to całe zamieszanie.

-Muszę jak najszybciej schować się w Akademii- pomyślała niezadowolona. Po szampańskim humorze, który dopisywał jej na początku podróży nie został nawet ślad. Z Pyłkowej Kolei wylewały się dziesiątki nowych uczniów z całego Wschodniego Kontynentu. Ktoś popchnął ją ramieniem a inny nastąpił jej na stopę.

-Moje sandałki!- pisnęła a Mirabella ruszyła jej z pomocą. Sama też nie wyglądała na specjalnie zrelaksowaną. Dziewczyny złapały się za ręce, starając się jak najbardziej zejść z drogi wysiadającym, co było trudne, zważając na ogromny tłum.

-Proszę o zachowanie spokoju- rozległ się magicznie wzmocniony kobiecy głos. -Wasze bagaże zostaną osobno przewiezione do Waszych nowych pokojów. Czeka na Was setka pojazdów, która dwójkami zawiezie Was do Akademii Czarów. Proszę się nie przepychać i spokojnie czekać na swoją kolej. Jej ton głosu przypominał mówiącego robota. -Jeżeli macie preferencję dotyczącą współlokatora, proszę przekazać tą informację kierowcy pojazdu, który wyśle wiadomość do pracowników szkoły. Jeżeli nie macie takowej preferencji, Wasz współlokator zostanie przydzielony losowo- kontynuowała znudzonym, monotonnym tonem.

-Idealnie- wyszeptała Mirabella. -Możemy jechać tylko we dwie- tłum pociągnął je jak rzeka w kierunku oczekujących automobili.

Nie namyślając się, natychmiast wskoczyły do pierwszego wolnego pojazdu. Scarlett odetchnęła z ulgą, kiedy kierowca wystartował i uniósł ich w powietrze. Automobile potrafiły latać na krótkie dystanse, co wykorzystywano przy parkowaniu i zmienianiu pasów startowych. Kierowca sprawnie wylądował na jezdni i włączył się do ruchu drogowego.

Mirabella od razu przekazała ich dane i prośbę o umieszczenie w jednym pokoju. Scarlett wyciągnęła swój filtr przeciwsłoneczny i szczotkę, starając doprowadzić się do porządku. Blondynka poszła w jej ślady i poprawiła rozmazane kreski na oczach.

-Cofam wszystkie pozytywne rzeczy, które mówiłam o Vesperii- powiedziała cierpkim tonem. -Teraz to już na pewno zrezygnuję z przedmiotu dla Wojowników. Wyobrażasz sobie walkę z kimś takim?

-Brr, nigdy w życiu- szatynka aż się wzdrygnęła. -To zgłębianie myśli też brzmi jakoś nieprzyjemnie. Nie mam ochoty zwariować... -Najważniejsze to ustalić ile przedmiotów można odpuścić na wstępie, bo robi już mi już się z tego lista. Chyba już nawet przeboleję Technologię, jeżeli będzie to oznaczało, że Brett nie spuści mi łomotu.

-A ja mogę kroić żabę- odpowiedziała Mirabella i obie się roześmiały. 

Ani się obejrzały a automobil z powrotem poderwał się do lotu i po kilkunastu minutach wylądował na parkingu przed Akademią. Gdy wysiadły, z zaskoczeniem zauważyły, że szkoła jest jedynym dużym budynkiem w okolicy. Otaczały ją błonia, jezioro i rozległy las. Sama Akademia była wysoką gotycką budowlą, która w niczym nie przypominała nowoczesnych budynków w dużych miastach. Z wysokimi wieżyczkami i ciemnozieloną porysowaną cegłą wyglądała jak zameczek z dawnych czasów.

-Yyy, czy Twoi rodzice mówili Ci, że wysyłają nas na odludzie?- zapytała skonfundowana Scarlett.

Mirabella przecząco pokręciła głową. W milczeniu skierowały się do ogromnej otwartej bramy, podążając za mniejszymi grupkami osób, które też właśnie wysiadły ze swoich automobili. Scarlett cieszyła się, że zabrała swoje trzy walizki i niczego nie będzie jej brakować, ale i tak czuła się niewyraźnie, myśląc o swoim bliskim odcięciu od świata.

Jej poprzednia Szkoła Podstawowego Wykształcenia znajdowała się w centrum miasta i otaczały ją parki, restauracje i urocze kawiarenki. Po zajęciach chodziło się do okolicznych sklepików i większych galerii. Tutaj wydawało się, że jedynym sposobem dotarcia do cywilizacji było zamówienie automobilu i przejechanie autostradą do centrum najbliższego miasta na Eryndorze.

Akademia CzarówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz