Trigger warning- ostrożnie czytać jeżeli jesteście brzydliwi i nie lubicie opisów flaków.
Następny dzień w szkole okazał się dla Scarlett katastrofą.
Na Uzdrawianiu zgodnie z obietnicą Mirabelli usiadły w jednej z ostatnich ławek. Szatynka czuła lekkie wyrzuty sumienia, że przez nią jej przyjaciółka ma gorsze miejsce- a w końcu okazała się mieć predyspozycję 82 z tego przedmiotu.
-Witam nowych uczniów- nauczycielką okazała się dość młoda białowłosa Sylvarianka o fiołkowych oczach. -Jestem Neria i będę uczyć Was szlachetnej sztuki Uzdrawiania. Na samym początku proszę do pierwszej ławki Mirabellę z Krezynii i Aethera z Sylvarisa.
Scarlett w tym momencie uznała, że może moda na Wschodnim Kontynencie na wymyślanie własnych imion dzieciom nie jest zawsze dobrym pomysłem. Z jednej strony dzięki temu imiona były oryginalne i rzadko się powtarzały, ale z drugiej strony...
-Mirabella to piękne imię, ale Neria i Aether?- oceniająco uniosła brwi. -Czy Ci Sylvarianie nie słyszą jak to dziwnie brzmi?
Oczywiście niespotykane imiona były mniejszym problemem niż to, że straciła przyjaciółkę z ławki. Okazało się też, że Aether to ten sam Sylvarian, którego przyłapały ostatnio na gapieniu się.
Mirabella była zaskoczona, ale też zadowolona z tego wyniesienia, za to do Scarlett dosiadł się jakiś zblazowany Lunethianin.
-Elior- przedstawił się, a Scarlett przegryzła wargę, żeby nie roześmiać się z już trzeciego specyficznego imienia.
-Całe szczęście, że moja matka nie jest snobem, inaczej mogłabym skończyć tak jak oni- uznała z ulgą.
Mimo, że Krezynia była bardzo neutralnym i tolerancyjnym landem szatynka coraz częściej przyłapywała się na stereotypowym myśleniu i ocenianiu ludzi po pochodzeniu.
Lunethianie myślą, że są lepsi od innych ze względu na swoje talenty, Sylvarianie są bogaci i snobistyczni a Metheorianie lubią wyróżniać się ubiorem. Jedynym landem, z którego nie poznała jeszcze ani jednej osoby była sama stolica. Z tego co zauważyła byli najbardziej różnorodną grupą, co można było tłumaczyć imigracją z innych landów.
Jej kolega z ławki wyglądał na wyjątkowo poirytowanego człowieka.
-Mam 80 procent predyspozycji z Uzdrawiania- powiedział pógłosem, niewiadomo czy do niej czy sam do siebie. -Niby ta Krezynka jest lepsza ode mnie?
Scarlett poczuła chęć zepchnięcia go z krzesła. W Szkole Podstawowego Wykształcenia nie przeszkadzało jej, że uważano ją za słabą uczennicę- w końcu dobrze wiedziała co robi na lekcjach. Ale Mirabella uczyła się świetnie i zasługiwała na każdą pierwszą ławkę jaka istnieje.
-Ona ma 82- odpowiedziała głosem słodkim jak miód.
Elior spojrzał na nią ze zmarszczonymi brwiami, jakby dziwił się, że Scarlett ma czelność się do niego odezwać.
-Jakie to ma znaczenie?- odpowiedział burkliwie. -Krezynki i tak w Akademii szukają tylko męża. Po co jej ta pierwsza ławka?
Szatynka aż się zapowietrzyła z oburzenia. Oczywiście, że i ona i Mirabella liczyły na znalezienie chłopaka w Akademii, ale w ustach Eliora brzmiało niesamowicie obraźliwie.
Lunethianin musiał zinterpretować jej milczenie jako przyznanie mu racji, więc kontynuował swój wywód.
-A Ty z czego masz predyspozycję? Pewnie Uroki i Czary Użytkowe?- uśmiechnął się złośliwie.
-Uroki i Alchemia- odpowiedziała chłodno Scarlett. Kusiło ją żeby powiedzieć o Walce i Obronie, ale jakby to wyglądało, że nawet nie chodzi na ten przedmiot?
CZYTASZ
Akademia Czarów
FantasyScarlett po ukończeniu 17 lat udaje się na Eryndor do Akademii Czarów, gdzie trafiają wszyscy obywatele posiadający wysoki rodowód magiczny z landów na Wschodnim Kontynencie. Przyzwyczajona do wygodnego życia dziewczyna ściera się z surową dyscyplin...