Tym razem na Urokach Scarlett odpuściła popisywanie się, chcąc zaskoczyć Margaret na sam koniec. Skupiła się na doradzaniu Anabelle a wkrótce też Zenefijkom siedzącym przed nimi. To było dla niej ciekawe doświadczenie: po raz pierwszy mieć większą wiedzę w jakimś przedmiocie niż reszta.
Sylvia za to robiła wszystko, żeby być najlepsza. Szatynka uznała, że najlepszą zemstą będzie ignorowanie jej. Margaret wciąż nikogo nie wskazała do honorowej pierwszej ławki a Lunethianka zdawała się mieć dużą chęć na to miejsce.
Nauczycielka chodziła między uczennicami, podchodząc do tych, którym zadała dodatkowe zadania domowe. Kobieta musiała budzić respekt nie tylko u Krezynki, bo wszystkie wybrane wydawały się mocno zestresowane. Na szczęście dla nich Margaret uznała ich prace domowe za znośne. Scarlett czekała na swoją kolej, która jednak nie nadeszła do końca zajęć.
Nauczycielka dała jej znać ruchem głowy, żeby nie wychodziła. Scarlett jeszcze zdążyła usłyszeć fragment rozmowy Sylvii z koleżankami.
-Może i jest w tym dobra, ale to tylko uroki- Lunethianka odrzuciła włosy na plecy. -Na Zgłębianiu Umysłów siedzę w pierwszej ławce, jestem pewna, że tutaj też ją dostanę.
Szatynka przewróciła oczami. Po poznaniu Sylvii i Eliora stwierdziła, że woli nie zadawać się z osobami z tego landu.
-Jakby wszyscy połknęli kije- pomyślała zniechęcona. -I ustawili sobie za cel dokuczanie mi.
Kiedy wszyscy opuścili klasę Margaret podeszła do niej powolnym krokiem.
-Pokaż, co przygotowałaś- powiedziała do niej surowo a dziewczyna poczuła, że zaczyna ją trochę boleć brzuch z nerwów.
-Ogarnij się Scarlett- powiedziała sobie w duchu. -Przecież to ćwiczyłaś.
Po kolei zaczęła wyczarowywać zadane iluzje. Od podrygującego ananasa, przez latającego pegazolisa i mały model Kolei Pyłkowej. Nauczycielka niczego nie komentowała, przez cały czas nie pokazując nawet najmniejszej emocji. Po skończonym zadaniu Scarlett zaczęło trochę pulsować w głowie, ale z ulgą zauważyła, że z dnia na dzień iluzje kosztują ją mniej energii.
-Jeśli mam być szczera, to nie spodziewałam się, że uda Ci się wszystko opanować- odezwała się Margaret po krótkiej ciszy. -Chciałam zobaczyć, gdzie jest Twoja granica- popatrzyła na nią z namysłem. -Widocznie zadanie nie było wystarczająco trudne.
W tym momencie Krezynka pożałowała, że nie udawała, że umie mniej. Jeżeli nauczycielka zamierzała jej zadać dzisiaj jeszcze więcej na weekend to nie sądziła, żeby była w stanie utrzymać swoją motywację.
-Zazwyczaj iluzję latających obiektów przerabia się dopiero na drugim roku- spojrzała na nią z tym samym brakiem jakichkolwiek emocji, tak że Scarlett zaczęła się zastanawiać czy nie ma do czynienia z robotem. -Tak naprawdę mogłabym zaliczyć Ci pierwszy miesiąc i zaprosić Cię na lekcje dopiero w październiku.
Ta informacja zabrzmiała znacznie lepiej. Więcej czasu wolnego w ciągu tygodnia!
-Byłaby to jednak opcja dla leniwych i nie okazałabyś się lepsza niż moja ostatnia uczennica z takimi talentami, która dostała u mnie możliwość osobnego toku nauczania i zrezygnowała z niego w połowie szkoły- Margaret zacisnęła usta w prostą kreskę. -Wystarczyły jej ładne iluzje, sny i trochę czarów dla uroku osobistego, nie miała ambicji na więcej. Nie ma nic gorszego niż zmarnowany talent- westchnęła, patrząc oceniająco na Scarlett.
-Pytanie czy Tobie coś takiego wystarczy?- przechyliła głowę.
Szatynka nie wiedziała jak na to odpowiedzieć. Przed rozpoczęciem Akademii powiedziałaby, że tak, ale odkąd odkryła, że Ethanowi podoba się ambicja u dziewczyn to sytuacja zmieniła się o 180 stopni. Drugim czynnikiem, którego była nie do końca świadoma była iskra samozadowolenia, którą wywoływało używanie magii. Im więcej potrafiła, tym bardziej uzależniała się od tego uczucia.
-Jaa...- zawahała się. -Nie miałabym nic przeciwko, żeby nauczyć się czegoś spoza programu- nie do końca wierzyła we własną decyzję, ale klamka zapadła. Nawet nie brała pod uwagę dziwnego ostrzeżenia Celeste o unikaniu zajęć dodatkowych. Było ono zbyt nielogiczne i mało przekonujące.
Po raz pierwszy odkąd ją poznała Margaret uniosła kącik ust w półuśmiechu.
-W takim razie wymagam od Ciebie absolutnej szczerości- stwierdziła nauczycielka. -Odnośnie jakiegokolwiek użycia czarów, które należą do Uroków. Czy pojawiło się takowe na innych przedmiotach?
Scarlett opowiedziała jej o upiększonej chmurce na Zaklinaniu Pogody i zamianie wody różanej w afrodyzjak. Margaret chciała znać każdy nawet najmniejszy szczegół.
-To co opisujesz wszystko należy do dziedziny oczarowania- wytłumaczyła jej nauczycielka. -Możesz zastosować to na wszystkim co materialne, sprawiając, że ludzie tracą głowię i omamieni naginają się do Twojej woli. -Spróbuj teraz dodać uroku pegazolisowi.
Krezynka nawet nie musiała się specjalnie skupiać. Oczarowanie wydawało jej się najłatwiejszą magią z jaką do tej pory się spotkała w Akademii.
Wyczarowana iluzja wpływała magnetyzująco na otoczenie. Było w niej to nieuchwytne coś, które przyciągało wzrok i wywoływało uczucie błogości.
-Dobrze- pochwaliła ją nauczycielka. -Od razu widać, że oczarowanie jest Twoją mocną stroną. Przychodzi Ci bardziej naturalnie niż samo tworzenie iluzji.
Przez następną godzinę szatynka rzucała zaklęcie oczarowania na różne przedmioty w klasie lub na własne iluzje. Margaret stwierdziła, że jej magia już jest mocna, ale wciąż do odparcia przez doświadczonych czarodziejów.
-Jesteś na razie w stanie oczarować laika, ale nie osobę, która zna się na swoim fachu- powiedziała jej na koniec lekcji. -Do następnych zajęć dalej ulepszaj swoje iluzje i ćwicz zaklęcie oczarowania. Od tej pory nie będziesz przychodzić na lekcje grupowe, tylko na indywidualne do mnie.
Scarlett podziękowała i opuściła salę lekcyjną. Od razu napisała z wieściami do Anabelle, że potrzebuje ona poszukać nowej koleżanki z ławki, ale że będą dalej się widywać na Czarach Użytkowych.
Szatynka westchnęła. Nie wiedziała czy podjęła dobrą decyzję. Prywatna lekcja z Margaret była strasznie stresująca w porównaniu do zwykłych grupowych. Z drugiej strony jako pierwsza z pierwszoklasistek nauczyła się zaklęcia oczarowania, co uznała za niezwykle użyteczne.
Spojrzała na godzinę i zorientowała się, że nie ma już czasu wrócić do pokoju i musi się pośpieszyć. Kiedy weszła do sali jadalnej, zauważyła że jest wypełniona przez całe cztery roczniki. Automobile musiały ich przywieźć w trakcie zajęć popołudniowych, co przegapiła siedząc w sali lekcyjnej z Margaret. Z gracją przeszła na swoje miejsce, nie omieszkając rozdania kilku uśmiechów chłopcom z wyższych roczników.
***
CZYTASZ
Akademia Czarów
FantasyScarlett po ukończeniu 17 lat udaje się na Eryndor do Akademii Czarów, gdzie trafiają wszyscy obywatele posiadający wysoki rodowód magiczny z landów na Wschodnim Kontynencie. Przyzwyczajona do wygodnego życia dziewczyna ściera się z surową dyscyplin...