Rozdział 3.1

271 56 64
                                    

Ze względu na sędziwy wiek nauczyciela Scarlett założyła, że ma do czynienia z dyrektorem placówki. Sprawiał wrażenie jakby niewiele dzieliło go od emerytury, której sam nie mógł się doczekać.

-EKHM- charknął do mikrofonu. -Proszę o ciszę- zmierzył ich niechętnym spojrzeniem. -Witamy naszych pierwszorocznych w tych skromnych progach. Nazywam się Richard i jestem dyrektorem tego przybytku. Mam nadzieję, że nie będziecie sprawiać tyle problemów, co Wasi poprzednicy- westchnął i poprawił swój staromodny kołnierzyk.

-Pokoje macie już przydzielone i NIE WOLNO ich zmieniać- Scarlett pomyślała, że całe szczęście to już miały załatwione. -Po obiedzie dostaniecie godzinę przerwy a potem macie się stawić w ustalonych salach.

Przeczesał dłonią posiwiałe włosy i jeszcze raz westchnął, jakby ta krótka przemowa niesamowicie go męczyła. Klasnął rękami i na ten sygnał z sufitu zaczęły opadać prostokątne urządzenia po jednym dla każdego.

-To Wasze nowe tablety, które służą tylko do spraw Akademii- kilka osób cicho gwizdnęło, spoglądając na najnowszy model, który dopiero co pojawił się na rynku. -Inna elektronika jest ZAKAZANA, ponieważ uczniowie mają skłonności do nagminnego ściągania i oszukiwania nauczycieli- spojrzał na nich z przyganą. -Możecie mieć tylko tradycyjne słuchawki do muzyki podłączane do tabletu. Wszystkie gadżety, które ze sobą przywieźliście macie oddać do sali numer 29 na 3 piętrze do wieczora, gdzie zostaną wysłane z powrotem do Waszych domów.

Na sali rozległy się ciche protesty.
-Mamy zostać całkowicie odcięci od świata zewnętrznego?- Scarlett nie mieściło się to w głowie i nie tylko jej.

-Cisza!- zawołał niezadowolony dyrektor. -W tabletach macie wszystkie podstawowe aplikacje, których potrzebujecie i macie założoną blokadę na wszystkie bzdury, które moglibyście pościągać.

Uczniowie zgodnie jęknęli rozczarowani.

-Jest to Wasze podstawowe narzędzie do nauki i kontaktowania się z uczelnią- ciągnął niezrażony. -Za chwilę otrzymacie maila z numerem sali oraz dokładną godziną, o której macie się stawić- przerwał swój wywód i napił się wody ze szklanki.

-Zajmiemy się odblokowaniem Waszych mocy, przejdziecie też wstępne testy, które określą ich poziom oraz Wasze predyspozycje pod kątem wyboru przedmiotów- po sali rozległy się podekscytowane szepty. -Nie musicie się kierować wynikami badań przy podejmowaniu decyzji, lecz byłoby to dość rozsądne- westchnął jakby już wątpił w istnienie u nich zdrowego rozsądku.

-Odblokowanie mocy jest wykańczające dla organizmu, więc nie chcę widzieć dzisiaj nikogo biegającego bez celu po korytarzach- dyrektor przybrał surowy wyraz twarzy. -Połowa z Was pewnie nie wstanie z łóżka do kolacji, którą dostaniecie bezpośrednio do pokojów. Zdarzają się również wypadki niekontrolowanego użycia czarów a nasi pracownicy nie mają ochoty Was gonić po Akademii i gasić pożarów.

Scarlett i Mirabella zaskoczone skrzyżowały spojrzenia. Szatynka coraz bardziej miała wrażenie, że dorośli nie powiedzieli im absolutnie nic o Akademii Czarów. Szkoła na odludziu? Oddanie całej magicznej elektroniki? Wypadki po odblokowaniu magii? Wszystkie wyobrażenia o ich nowej szkole okazały się mylące. Akademia ani trochę nie wyglądała jak wakacyjny kurort dla klasy wyższej, którego można było się spodziewać po luksusowej podróży Pyłkową Koleją.

-Czas na wybranie przedmiotów macie do jutra wieczór- zagrzmiał dyrektor kończąc swoje przemówienie. -Jednak rekomendowane jest zaznaczenie wybranych opcji do północy, żeby jutro nie zostać przydzielonym do zajęć, które Was nie interesują- zszedł z podwyższenia i udał się do stołu dla nauczycieli.

Jak na komendę do stołu zlatywały tace z jedzeniem, lecz wiele osób w pierwszej kolejności zainteresowało się swoim tabletem.

-Możemy dzwonić i SMS-ować tylko z JEDNYM kontaktem spoza Akademii?- oburzył się jakiś białowłosy Sylvarian, przecierając oczy ze zdumienia.

-"Preferowany kontakt"- jeden z rodziców- przeczytał na głos a przy ich stole rozległy się odgłosy protestu.

Scarlett szybko zerknęła na dostępne aplikacje. Zero social mediów, jedna osoba do wyboru do kontaktowania spoza Akademii, aplikacja do automobili, jedzenia na wynos (z jakiegoś powodu horrendalne ceny), uczelniany mail, aplikacja do chatowania z innymi uczniami, biblioteka online, aplikacja z ogłoszeniami szkolnymi, aplikacja z muzyką, aparat, dokumenty tekstowe i... niewiele więcej.

-Tak jakby naprawdę chcieli nas odciąć od świata zewnętrznego- mruknął Oliver a Scarlett nie mogła się nie zgodzić. Była zła na Celeste, że nie ostrzegła jej przed zasadami panującymi w szkole. Z drugiej strony czy to by cokolwiek zmieniło? Przecież i tak by chciała tu przyjechać dla wszystkich możliwości jakie oferowała Akademia. Widocznie za prestiż trzeba płacić a szkoła przynajmniej jest darmowa. Biletem do elity nie były pieniądze, lecz magiczne więzy krwi.

Obiad był pyszny, ale i tak wśród pierwszorocznych panowały markotne nastroje. Dobrowolne pozbycie się dostępu do gier, social mediów i nawet zwyczajnej przeglądarki internetowej było dla nich ciężkim ciosem.

Szatynka szybko ustaliła wraz z przyjaciółką, że od razu oddadzą elektronikę a potem pójdą się przebrać. Mirabella lubiła dokładnie trzymać się zasad a Scarlett często jej w tym ustępowała, chociaż nie uśmiechało jej się tak szybko rozstawać ze swoim telefonem.

Oliver i drugi nachalny Dracon o imieniu Francis (co za idiotyczne imię) uparli się im towarzyszyć. Mirabella z gracją ciągnęła konwersację podczas gdy Scarlett starała się nie zgrzytać zębami, żegnając tylko przystojnego Arcana tęsknym spojrzeniem.

Gdy tylko oddali telefony uparła się, że muszą natychmiast obejrzeć swój pokój i przygotować się do odblokowania magii. Dzięki temu w końcu pozbyły się natrętów i oddaliły do zachodniego skrzydła.

-Nie wiem który mnie bardziej irytuje, Francis czy Oliver- zwróciła się półgłosem do Mirabelli, kiedy szybko przemierzały korytarze, lawirując wśród innych pierwszorocznych.

-Zdecydowanie Francis- odpowiedziała blondynka. -Przez połowę obiadu opowiadał mi o tym jak jego dziadek przysłużył się jako Uzdrowiciel rodzinie królewskiej Eryndoru. Ze wszystkimi paskudnymi szczegółami o chorobach!

-A mogli koło nas usiąść Arcanie- westchnęła Scarlett. -Widziałaś tego szatyna?- uśmiechnęła się rozmarzona.

-Tak, i to jak na niego patrzysz również- odpowiedziała przytomnie Mirabella. -Możesz go sobie wziąć, bo nawet beze mnie będziesz miała mrowie konkurencji.

-Tfu, wszystkie je zgniotę na proch jeżeli będzie trzeba- szatynka roześmiała się w odpowiedzi. Na całe szczęście nigdy nie podobali im się Ci sami chłopcy.

-Ile schodów!- jęknęła blondynka. -Będziemy codziennie umierać. Dlaczego tutaj nie ma normalnej windy?

-Chcą nas cofnąć 100 lat do tyłu, zapomniałaś?- mruknęła Scarlett. -Dziwne jak na szkołę, która ma przedmiot o technologii, żeby nie miała, no nie wiem: TECHNOLOGII.

-Na pewno jest dla tego jakiś ważny powód- stwierdziła Mirabella, która nie lubiła krytykowania zasad.

-Tym powodem jest utrudnianie nam życia- pomyślała szatynka, ale powstrzymała się od komentarza.

                                  ***
Idk skąd się bierze mój zapał do pisania, ale łapcie póki jest :D miałam mega fun pisząc ten rozdział, mam nadzieję że Wy też go mieliście czytając XD

Akademia CzarówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz