Margaret najpierw kazała im utworzyć iluzję trójwymiarowej czerwonej kulki.
-W iluzji najważniejsza jest wizualizacja- przechadzała się między ławkami, sprawdzając czy na pewno wszyscy notują. -Najprostsza mara oszukuje jedynie wzrok. Bardziej zaawansowane mogą wydawać dźwięki, mieć zapach, można ich nawet dotknąć. Myślcie o szczegółach, kolorach i kształcie. Im większa Wasza dokładność, tym iluzja wyda się bardziej rzeczywista. -Jeżeli same uwierzycie w to co widzicie, tak samo zrobią osoby, które oglądają Waszą magię.
Scarlett uznała, że skoro z chmurką jej wyszło to z iluzja kulki nie może być taka trudna. Przypomniała sobie urocze zwierzaczki, które Celeste wyczarowywała jej w dzieciństwie. Jej ulubionym był różowy lisek z puchatym ogonkiem i ze skrzydełkami. Wyobraziła go sobie jak skacze a za nim ciągnie się smuga brokatu.
-Dziewczyny pisnęły i zaczęły pokazywać liska, który zaczął spacerować po biurku Scarlett.
-Kulka!- zagrzmiała Margaret. -Kazałam wyczarować czerwoną kulkę! A nie różowego lisa.
-Pegazolisa- rzucił ktoś na sali. -Bo ma skrzydła. Klasa roześmiała się.
-Przepraszam, rozproszyłam się- odpowiedziała Scarlett z miną niewiniątka, chociaż wcale nie czuła się winna. -Moja mama takie tworzyła jak byłam mała. Tylko jej zwierzątka jeszcze latały i mówiły, no i były mniej rozmazane.
Margaret przyjrzała jej się z uwagą. Jako jedyna na sali zdawała sobie sprawę, że iluzja mówiąca pełnymi zdaniami była najwyższym stopniem zaawansowania, który mało kto osiągał. Tak samo wyczarowanie iluzji czegoś czego się nigdy wcześniej nie widziało (np nieistniejącego pegazolisa). Scarlett za to zupełnie nie zdawała sobie sprawy, że Celeste mogła mieć jakieś wyjątkowe umiejętności.
-Reszta niech zajmie się tworzeniem kulek- zawołała. -Skoro już go wyczarowałaś to nadaj mu dokładniejsze krawędzie i pełniejsze kolory- zwróciła się do szatynki. -Skup się.
Scarlett intensywnie wpatrywała się w lisa, starając się go ulepszyć. Z sekundy na sekundę robił się coraz wyraźniejszy a kolory jaskrawsze.
Nauczycielka chodziła między uczennicami i albo zadawała im kolejne kształty, albo kazała ulepszać istniejące. Sylvia co jakiś czas z wściekłością zerkała na Scarlett. Jej iluzje były bardzo dobre w porównaniu do reszty grupy, mimo to Margaret nie poświęcała jej tyle uwagi co Krezynce.
Lis do końca lekcji umiał już sypać brokatem z ogona i był prawie nierozmazany, wciąż jednak nie uruchomił swoich skrzydeł do lotu. Za to kilku pechowym dziewczynom nie udało się wyczarować żadnego zadowalającego kształtu, więc nauczycielka zapowiedziała im mnóstwo pracy domowej.
-Niektóre z Was mogą otrzymać indywidualne, wyspecjalizowane zadania domowe mailem, więc pamiętajcie o sprawdzeniu swoich skrzynek!- powiedziała Margaret na koniec zajęć.
Dziewczyny zgodnie jęknęły z dezaprobatą. Każda miała nadzieję, że to nie na nią padnie wyrok dodatkowej pracy.
-Strasznie boli mnie głowa od tego skupiania się- westchnęła Annabelle- Zenefijka z ławki Scarlett.
-Mnie też i jeszcze bardzo chce mi się spać- ziewnęła szatynka. -Nie spodziewałam się, że magia może być taka męcząca.
-I tak udało Ci się zrobić 10 razy bardziej skomplikowane rzeczy niż nam- zauważyła brunetka. -Ile masz procent predyspozycji z Uroków? Ja mam 62.
-96- bąknęła Scarlett, bo nie chciała się przechwalać. -Uroki po mamie a Alchemia 75 po tacie.
-Wow, niesamowite- Anabelle otworzyła oczy ze zdumienia. -Widać, że masz zenefijskie korzenie.
CZYTASZ
Akademia Czarów
FantasyScarlett po ukończeniu 17 lat udaje się na Eryndor do Akademii Czarów, gdzie trafiają wszyscy obywatele posiadający wysoki rodowód magiczny z landów na Wschodnim Kontynencie. Przyzwyczajona do wygodnego życia dziewczyna ściera się z surową dyscyplin...