Rozdział 2.1

425 68 118
                                    

Scarlett i Mirabella czekały na krezyńskim peronie ze swoimi rodzicami. Ojciec złotowłosej był bardzo surowym i poważnym człowiekiem, a jego żona prawie tak samo konserwatywna jak Celeste. Kobiety znały się jeszcze z czasów uczęszczania do Akademii, gdzie były współlokatorkami. Obie pochodziły z Zenefii i znalazły krezyńskich mężów w murach szkoły.

-Cała ta historia wieje nudą- pomyślała Scarlett. -Dosłownie wszystko w życiu zrobiły identycznie. -Dzięki Bogini, że ja i Mirabella takie nie jesteśmy.

Scarlett tak naprawdę nie była bardzo wierząca, ale podobała jej się postać Bogini, która miała być matką wszelkiego stworzenia. Miło było pomyśleć, że to kobieta stworzyła świat i jest najpotężniejszą ze wszystkich pomniejszych bogów. Zenefia i Krezynia sąsiadowały ze sobą, więc nic dziwnego, że miały tą samą oficjalną religię. Scarlett pamiętała jak przez mgłę, że w innych landach ludzie modlą się do innych bogów, ale nie mogła sobie przypomnieć jak się nazywają.

Nigdy za bardzo nie uważała na lekcjach historii. Zresztą na żadnym innym przedmiocie. Na zajęciach zazwyczaj rysowała swoje projekty ubrań albo pisała liściki z koleżankami. Za każdym razem kiedy czuła lekkie wyrzuty sumienia, przynosząc złe oceny do domu, pocieszała się że przecież szkoła powszechna i tak nie ma żadnego znaczenia.

-Osoby z niższych klas muszą się uczyć takich bzdur, bo nie trafią do Akademii- myślała zawsze z pewną wyższością. -Kiedy już odblokują moją moc magiczną, będę mogła zająć się ważniejszymi sprawami.

Punktualnie o 8 przyjechała Pyłkowa Kolej. Na peronie czekało kilkanaście krezyńskich rodzin odprowadzających swoje dzieci na pociąg. Sofia, Mirabella i aż 3 walizki tej pierwszej trafiły do przedziału pierwszej klasy. Pracownicy uwijali się między nimi jak w ukropie, dziewczynom podano kawę i przekąski.

-Ahh, witaj wolności- Scarlett przeciągnęła się i wypiła łyk swojego cappuccino. -Nie mogę się doczekać aż trafimy do Eryndoru. -To podobno największy land na świecie. Dziewczyna była zachwycona, że po raz pierwszy podróżuje pierwszą klasą. Nie ma to jak fundusze Akademii.

-Chyba będę tęsknić za rodzicami- westchnęła Mirabella. -I za naszą kochaną Krezynią.
Złotowłosa była zdecydowanie bardziej ułożona od Scarlett i faktycznie słuchała poleceń swojej matki. Szatynkę czasami to trochę irytowało, ale i tak uwielbiała przyjaciółkę.

-Ale Eryndor na pewno będzie miał inne uroki- pocieszyła ją Scarlett. -Pomyśl o tych wszystkich przystojnych chłopcach z całego świata. I nasze moce! W końcu zostaną odblokowane!

Wzmianka o magii sprawiła, że melancholijny nastrój blodnynki natychmiast zniknął.

-Jaką specjalizację chciałabyś mieć najbardziej?- zapytała z błyskiem w oku. -Rodzice mi mówili, że są wojownicy, uzdrowiciele, specjaliści od magicznych technologii, biolodzy...

-Mój ojciec dołączył do Alchemików- odpowiedziała Scarlett. -Mama za to skończyła Czary Użytkowe oraz Uroki. Chyba można wybrać jedno lub dwa rozszerzenia- strzepnęła niewidoczny pyłek ze swojej różowej rozkloszowanej sukienki. Jej złote sandałki i torebka idealnie pasowały do eleganckiego stroju. Już pierwszego dnia chciała pokazać się w jak najlepszym wydaniu.

-Moja mama skończyła to samo co Twoja- przypomniała jej Mirabella. -W końcu wszystkie zajęcia miały razem. Podobno to najlepsze specjalizacje dla dziewczyn.

-A tata jest Biologiem- dodała po chwili. -W życiu nie pójdę jego ścieżką. -W tej chwili jego dział zajmuje się opracowywaniem jakichś super nawozów. Bleh.

Jej strój był prawie tak samo ładny jak Scarlett. Niebieska sukienka z bufiastymi rękawami i soczyście zielona torebka.

-Faktycznie, bleh- roześmiała się Scarlett. -Mam nadzieję, że na pierwszym semestrze będzie można odrzucić jakieś przedmioty. Nie widzę potrzeby krojenia żaby albo uczenia się o silnikach pyłkowych.

-Technologia jest chyba najgorsza zaraz po biologii- przytaknęła Mirabella. -Jej też na pewno nie wybiorę.

W tym momencie Kolej zatrzymała się z cichym sykiem. Dziewczyny z ciekawością wyjrzały przez okno. Pyłkowy transport był niezwykle szybki, dlatego był w stanie w krótkim czasie przejechać przez wszystkie landy we wschodniej części kontynentu. Magiczna technologia sprawiała, że w środku przedziałów nie było czuć tej niezwykłej prędkości. Okna były zasłonięte w czasie przejazdu, ale system podnosił zasłonki przy zatrzymywaniu się na peronach.

-Zenefia- wyszeptała Scarlett przykładając dłonie do szyby. Na peronie czekało kilkadziesiąt rodzin oddających swoje pociechy na naukę w Akademii. W każdym landzie było wiele tysięcy mieszkańców, ale tylko Ci z rodowodów, w krwi których płynęło najwięcej magii dostępowali zaszczytu uczęszczania do elitarnej szkoły czarów. 

Według dziewczyny był to bardzo dobrze sprawdzający się system. Osoby z rodzin o mniejszych możliwościach magicznych po ukończeniu szkoły podstawowego wykształcenia szły do Szkół Powszechnych. Tam również odblokowywano ich moc magiczną, lecz kształcili się w mniej wymagających profesjach. Zostawali urzędnikami, właścicielami sklepów, producentami zabawek, ubrań czy sprzętów domowych lub pracowali w usługach np.: jako fryzjerzy, barbery, pracownicy Kolei Pyłkowej, osoby sprzątające lub kierowcy magicznych taksówek.

Wielokrotnie dziękowała Bogini, że jest córką z rodowodu o silnym genie magicznym. Istnieli specjalni urzędnicy, których jedynym zajęciem było prowadzenie spisów i drzew genealogicznych wszystkich mieszkańców, dzięki czemu każdy od urodzenia wiedział czy trafi jako elita do Akademii czy do zwykłej Szkoły Powszechnej. Wszyscy byli świadomi, że wiele kobiet jechało do Szkoły Czarów przede wszystkim dlatego, żeby znaleźć męża, który również posiada wysoki magiczny rodowód, bo tylko wtedy ich dzieci mogły mieć w przyszłości szansę zrobić dobrą karierę.

-Zobacz, noszą te same sukienki, co nasze mamy- Mirabella wyrwała ją z rozmyślań. Dziewczyny czekające na peronie miały wszystkie skromne sukienki do samej ziemi o niezbyt atrakcyjnym kroju.

-Widać możesz opuścić Zenefii, ale Zenefia nie opuści Ciebie- mruknęła Scarlett a złotowłosa roześmiała się.

W drodze minęły jeszcze Metheorię, skąd pochodziła większość mistrzów kontroli pogody. Dziewczyny obie zgodziły się, że przedmiot "Zaklinanie pogody" musi być niesamowicie zabawny, ale niekoniecznie chciałyby się tym zajmować w przyszłości.

-Wysyłają Cię potem nie wiadomo gdzie i zajmujesz się sprowadzaniem deszczu na pszenicę albo buraki- stwierdziła przytomnie Mirabella.

Dwie przyjaciółki z wypiekami na twarzy czekały na przystanek na Arcanisie, żeby zobaczyć tych wszystkich przyszłych wojowników. Wschodni Kontynent od dawna nie był w stanie wojny, ale mimo tego utrzymywano silne wojska w razie wystąpienia zagrożenia z zachodniej części lub zza morza. Wojsko rekrutowało głównie chłopców ze Szkół Powszechnych, ale to wojownicy z Akademii automatycznie dostawali najwyższe rangi i zostawali dowódcami. Ku ubolewaniu dziewczyn na Arcanisie akurat lało jak z cebra i wszyscy wsiadający mieli na sobie obszerne płaszcze z kapturami. Co gorsza żaden z nich nie został przyprowadzony do ich przedziału.

-No nieee- westchnęła Scarlett. -Metheorianki i Zenefijki pewnie już teraz z nimi flirtują!

-Życie jest niesprawiedliwe- zgodziła się z nią Mirabella.

-Ile jeszcze landów nam zostało do obskoczenia?- zapytała podirytowana Scarlett.

-Lunethia, Sylvaris, Draconia i Vesperia- w tej kolejności- wyrecytowała blondynka, która znacznie bardziej przykładała się do lekcji geografii w Szkole Podstawowego Wykształcenia.

                                 ***

Na ten moment chyba potrzebuję już stworzyć mapę świata XD

Nasza Pyłkowa Kolej:

Nasza Pyłkowa Kolej:

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Akademia CzarówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz