51

216 15 4
                                    

Lindsay pov;

Usłyszałam krzyk i płacz z pokoju córki. Natychmiast pobiegłam do Hailie. Zastałam ją siedząca na łóżku. Płakała i coraz ciężej oddychała.

- Hailie co się dzieje? - zapytałam, podchodząc do niej

- Mama?

Na jej twarzy malowało się przerażenie.

- Tak to ja skarbie - pogłaskałam córkę po policzku

Hailie westchnęła z ulgą. Włosy miała trochę potargane pewnie od spania. Widocznie musiała mieć zły sen. Przytuliłam ją bardzo mocno. Ona wtuliła się we mnie a jej oddech zaczął się normować.

- W porządku? - zapytałam po chwili

- Tak... Dziękuję - tym razem to ja westchnęłam z ulgą

- Połóż się spać córeczko - szepnęłam i razem z nią położyłam się do łóżka

Hailie przytuliła się do mnie i obie po chwili zasnęłyśmy.

Hailie pov;

Minął miesiąc. Zdążyłam już wrócić do pracy. Często przesiaduję w moim gabinecie, który znajduje się w głównej siedzibie organizacji. Tam są też najczęstsze zebrania i spotkania między członkami organizacji.

Mimo moich wizyt u terapeuty nadal trochę boję się obcych mi mężczyzn. I się... tnę. Tak ja szefowa organizacji się tnę. Rany mam na nadgarstkach. Zaczęłam nosić długie damskie cienkie rękawiczki. Rodzinie wmówiłam że noszę je bo odkryte ręce kojarzą mi się z jednym z epizodów jak rozbiłam lustro.

I nie uwierzycie mi ale oni nie drążyli tematu. I dobrze.

Ja wiem, że nie powinnam się ciąć. Ale wolę to niż kolejny epizod. Boję się, że gdy tylko będę sama bez ochroniarza w pobliżu ktoś zrobi mi krzywdę...

Właśnie wracam do domu. Cieszę się, że wreszcie znów mogę prowadzić auto. Tęskniłam za tym.

Wjechałam na teren rezydencji i do garażu. Po zaparkowaniu udałam się do salonu. Zastałam w nim świętą trójcę.

- Cześć - przywitałam się

- Siema Hailie - odpowiedzieli równocześnie

Udałam się do kuchni. Postanowiłam zrobić sobie kawę. W kuchni zastałam Mayę. Przywitałam się z nią i zrobiłam sobie napój bogów. Następnie usiadłam przy stole. Ściągnęłam marynarkę, uważając na rękawiczki i zawiesiłam ją na oparciu krzesła.

- Hailie nadal nosisz te rękawiczki? - zapytała mnie ciocia

- Tak

Ona już nic więcej nie powiedziała.

Dostałam wiadomość:

Wszyscy mają cię dość. Jesteś najgorsza. Lepiej się zabij.

To nie pierwsza sytuacja jak dostaję takie SMS-y z obcych numerów. To się już ciągnie jakieś 2 tygodnie. A najgorsze jest to że powoli zaczynam wierzyć w treści tych wiadomości. Myślę, że to o czym pisze w większości jest prawdą. I takie myśli wyniszczają mnie od środka.

- Idę popracować u siebie w gabinecie - oznajmiłam

Będąc w gabinecie usiadłam na fotelu przy biurku. Z szuflady w której znajdują się różna dokumenty wyciagnęłam żyletkę, która była na samym dnie. Dostałam kolejną wiadomość:

Nie nadajesz się do niczego. Jesteś bezużyteczna. Gdyby nie Moneci nic w życiu byś nie osiągnęła.

Po policzkach spłynęły mi łzy. Podwinęłam rękaw koszuli do góry i przyłożyłam ostrze do odsłoniętej skóry. Zrobiłam kreskę. Poczułam ukojenie. Powtórzyłam czynność jeszcze kilka razy. Krew spływała z mojej ręki prosto na podłogę. Dopiero po chwili ocknęłam się, że przesadziłam. Czułam poprostu pustkę. A to oznacza jedno: kolejny epizod. Zaczęłam się trząść. Nie mogłam się uspokoić mimo, że próbowałam ze wszystkich sił.

- Hailie mogę wejść? - usłyszałam głos mamy za drzwi

Jednak nie byłam w stanie nic powiedzieć. Zaczęła boleć mnie głowa.

- Królewno jesteś tam? - tym razem zawołał tata

Ból głowy zaczął się nasilać.

Drzwi od mojego gabinetu się otworzyły. Do środka weszli moi rodzice.

- Co... Hailie co się dzieje? - zapytała przestraszona mama

Zaczęłam histerycznie płakać. I na moje nieszczęście w drzwiach zawitała reszta rodziny.

- Ja już nie mogę... - wyszeptałam

Will podbiegł do mnie pierwszy.

- Malutka czy ty... się pocięłaś? - zapytał cicho, ale na tyle głośno że usłyszeli go wszyscy tu obecni

Pokiwałam wciąż płacząc głową.

- Trzeba to jak najszybciej opatrzyć - zarządził Vince

Nawet nie zauważyłam jak i kiedy znaleźliśmy się w salonie. Ja siedziałam na kanapie. Przede mną kucnął najstarszy brat z apteczką w ręce. Zaczął mi opatrywać rękę. Trochę to bolało ale dało się przeżyć.

- Dziewczynko czyś ty zwariowała?! Postanowiłaś się ciąć?! - krzyknął Dylan

Spuściłam głowę w dół.

Vincent gdy skończył mi opatrywać rany, które sama sobie zrobiłam usiadł obok mnie i posadził na swoich kolanach. Przytuliłam się do niego nadal płacząc.

- To dlatego nosisz od jakiegoś czasu te rękawiczki - stwierdziła cicho Maya

- Próbowałaś ukryć te rany - dodała mama

- Jak długo to trwa? - spytał Shane

- Już jakiś czas - powiedziałam cicho

Nawet nie wiem dokładnie kiedy to się zaczęło. Poprostu nie pamiętam.

- Malutka to cię wyniszcza - powiedział Will

Ma rację. To mnie wyniszcza. Ja to wiem doskonale. Ale nie potrafię tak poprostu przestać. To za trudne.

- Wiem - potwierdziłam

- Wiesz?! - krzyknął Tony

- To po chuja się tniesz skoro wiesz?! - wrzasnął Dylan

Załkałam w ramionach najstarszego brata. On objął mnie mocniej. Ja oparłam głowę o jego klatkę piersiową i nie zamierzałam jej podnosić. Wsłuchałam się w bicie jego serca.

- Odpowiesz? - zapytał poddenerwowany Shane

- Ja... - nie mogłam dokończyć, czułam wewnętrzną blokadę

- Chłopaki! - tym razem krzyknęła Maya - dajcie Hailie odpocząć. Proponuję by porozmawiać o tym jutro - dodała

Ucieszył mnie ten pomysł. Zdąże chociaż wymyślić co ja tak dokładnie im powiem. Dziś nie mam na to siły. I ochoty.

- Dobry pomysł kochanie - zgodził się z żoną wujek Monty

Dostałam tabletkę przeciw tym epizodom. I jak już każdy zdążył się domyślić zrobiłam się senna. W ramionach Vincenta czułam się tak dobrze i nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

----------------------------------------------------------

Mam nadzieję, że rozdział się spodoba. Rozdział zaczęłam pisać w środku nocy więc proszę się nie zdziwić jak coś będzie odklejone.

Do następnego! 😍

Problemy Hailie MonetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz