Lindsay pov;
Usłyszałam krzyk i płacz z pokoju córki. Natychmiast pobiegłam do Hailie. Zastałam ją siedząca na łóżku. Płakała i coraz ciężej oddychała.
- Hailie co się dzieje? - zapytałam, podchodząc do niej
- Mama?
Na jej twarzy malowało się przerażenie.
- Tak to ja skarbie - pogłaskałam córkę po policzku
Hailie westchnęła z ulgą. Włosy miała trochę potargane pewnie od spania. Widocznie musiała mieć zły sen. Przytuliłam ją bardzo mocno. Ona wtuliła się we mnie a jej oddech zaczął się normować.
- W porządku? - zapytałam po chwili
- Tak... Dziękuję - tym razem to ja westchnęłam z ulgą
- Połóż się spać córeczko - szepnęłam i razem z nią położyłam się do łóżka
Hailie przytuliła się do mnie i obie po chwili zasnęłyśmy.
Hailie pov;
Minął miesiąc. Zdążyłam już wrócić do pracy. Często przesiaduję w moim gabinecie, który znajduje się w głównej siedzibie organizacji. Tam są też najczęstsze zebrania i spotkania między członkami organizacji.
Mimo moich wizyt u terapeuty nadal trochę boję się obcych mi mężczyzn. I się... tnę. Tak ja szefowa organizacji się tnę. Rany mam na nadgarstkach. Zaczęłam nosić długie damskie cienkie rękawiczki. Rodzinie wmówiłam że noszę je bo odkryte ręce kojarzą mi się z jednym z epizodów jak rozbiłam lustro.
I nie uwierzycie mi ale oni nie drążyli tematu. I dobrze.
Ja wiem, że nie powinnam się ciąć. Ale wolę to niż kolejny epizod. Boję się, że gdy tylko będę sama bez ochroniarza w pobliżu ktoś zrobi mi krzywdę...
Właśnie wracam do domu. Cieszę się, że wreszcie znów mogę prowadzić auto. Tęskniłam za tym.
Wjechałam na teren rezydencji i do garażu. Po zaparkowaniu udałam się do salonu. Zastałam w nim świętą trójcę.
- Cześć - przywitałam się
- Siema Hailie - odpowiedzieli równocześnie
Udałam się do kuchni. Postanowiłam zrobić sobie kawę. W kuchni zastałam Mayę. Przywitałam się z nią i zrobiłam sobie napój bogów. Następnie usiadłam przy stole. Ściągnęłam marynarkę, uważając na rękawiczki i zawiesiłam ją na oparciu krzesła.
- Hailie nadal nosisz te rękawiczki? - zapytała mnie ciocia
- Tak
Ona już nic więcej nie powiedziała.
Dostałam wiadomość:
Wszyscy mają cię dość. Jesteś najgorsza. Lepiej się zabij.
To nie pierwsza sytuacja jak dostaję takie SMS-y z obcych numerów. To się już ciągnie jakieś 2 tygodnie. A najgorsze jest to że powoli zaczynam wierzyć w treści tych wiadomości. Myślę, że to o czym pisze w większości jest prawdą. I takie myśli wyniszczają mnie od środka.
- Idę popracować u siebie w gabinecie - oznajmiłam
Będąc w gabinecie usiadłam na fotelu przy biurku. Z szuflady w której znajdują się różna dokumenty wyciagnęłam żyletkę, która była na samym dnie. Dostałam kolejną wiadomość:
Nie nadajesz się do niczego. Jesteś bezużyteczna. Gdyby nie Moneci nic w życiu byś nie osiągnęła.
Po policzkach spłynęły mi łzy. Podwinęłam rękaw koszuli do góry i przyłożyłam ostrze do odsłoniętej skóry. Zrobiłam kreskę. Poczułam ukojenie. Powtórzyłam czynność jeszcze kilka razy. Krew spływała z mojej ręki prosto na podłogę. Dopiero po chwili ocknęłam się, że przesadziłam. Czułam poprostu pustkę. A to oznacza jedno: kolejny epizod. Zaczęłam się trząść. Nie mogłam się uspokoić mimo, że próbowałam ze wszystkich sił.
- Hailie mogę wejść? - usłyszałam głos mamy za drzwi
Jednak nie byłam w stanie nic powiedzieć. Zaczęła boleć mnie głowa.
- Królewno jesteś tam? - tym razem zawołał tata
Ból głowy zaczął się nasilać.
Drzwi od mojego gabinetu się otworzyły. Do środka weszli moi rodzice.
- Co... Hailie co się dzieje? - zapytała przestraszona mama
Zaczęłam histerycznie płakać. I na moje nieszczęście w drzwiach zawitała reszta rodziny.
- Ja już nie mogę... - wyszeptałam
Will podbiegł do mnie pierwszy.
- Malutka czy ty... się pocięłaś? - zapytał cicho, ale na tyle głośno że usłyszeli go wszyscy tu obecni
Pokiwałam wciąż płacząc głową.
- Trzeba to jak najszybciej opatrzyć - zarządził Vince
Nawet nie zauważyłam jak i kiedy znaleźliśmy się w salonie. Ja siedziałam na kanapie. Przede mną kucnął najstarszy brat z apteczką w ręce. Zaczął mi opatrywać rękę. Trochę to bolało ale dało się przeżyć.
- Dziewczynko czyś ty zwariowała?! Postanowiłaś się ciąć?! - krzyknął Dylan
Spuściłam głowę w dół.
Vincent gdy skończył mi opatrywać rany, które sama sobie zrobiłam usiadł obok mnie i posadził na swoich kolanach. Przytuliłam się do niego nadal płacząc.
- To dlatego nosisz od jakiegoś czasu te rękawiczki - stwierdziła cicho Maya
- Próbowałaś ukryć te rany - dodała mama
- Jak długo to trwa? - spytał Shane
- Już jakiś czas - powiedziałam cicho
Nawet nie wiem dokładnie kiedy to się zaczęło. Poprostu nie pamiętam.
- Malutka to cię wyniszcza - powiedział Will
Ma rację. To mnie wyniszcza. Ja to wiem doskonale. Ale nie potrafię tak poprostu przestać. To za trudne.
- Wiem - potwierdziłam
- Wiesz?! - krzyknął Tony
- To po chuja się tniesz skoro wiesz?! - wrzasnął Dylan
Załkałam w ramionach najstarszego brata. On objął mnie mocniej. Ja oparłam głowę o jego klatkę piersiową i nie zamierzałam jej podnosić. Wsłuchałam się w bicie jego serca.
- Odpowiesz? - zapytał poddenerwowany Shane
- Ja... - nie mogłam dokończyć, czułam wewnętrzną blokadę
- Chłopaki! - tym razem krzyknęła Maya - dajcie Hailie odpocząć. Proponuję by porozmawiać o tym jutro - dodała
Ucieszył mnie ten pomysł. Zdąże chociaż wymyślić co ja tak dokładnie im powiem. Dziś nie mam na to siły. I ochoty.
- Dobry pomysł kochanie - zgodził się z żoną wujek Monty
Dostałam tabletkę przeciw tym epizodom. I jak już każdy zdążył się domyślić zrobiłam się senna. W ramionach Vincenta czułam się tak dobrze i nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
----------------------------------------------------------
Mam nadzieję, że rozdział się spodoba. Rozdział zaczęłam pisać w środku nocy więc proszę się nie zdziwić jak coś będzie odklejone.
Do następnego! 😍
CZYTASZ
Problemy Hailie Monet
Teen FictionHailie Monet to 16-letnia dziewczyna, która ma 5 braci - Tony, Shane, Dylan, Will i Vincent zrobili by dla niej wszystko tylko nie potrafią tego ukazać. Hailie uważa, że braciom na niej nie zależy. Podupada na zdrowiu psychicznym. Zaczyna też mniej...