38. Aurora

382 29 4
                                    

Znak od Charlotte tchnął we mnie nadzieję. Właśnie wtedy tak naprawdę odpuściłam. Odpuściłam zamartwianie się. Te kilka tygodni dało mi dużo do myślenia.
Asher przez tydzień nie opuszczał mnie nawet na krok. Bał się. Rozumiałam jego obawy.
Z każdym dniem było lepiej. Wróciłam do pracy. Zajęłam czymś myśli. Później przygotowania do naszego ślubu.
Był skromny. Nie chcieliśmy wystawnego wesela.
Państwo Jones.
Kiedyś gdy byłam młodsza marzyłam o wyjściu za mąż i gromadce dzieci.
W wieku osiemnastu lat, marzyłam by umrzeć.
Teraz… Mam męża, przystojnego, mądrego który zrobi wszystko bym czuła się szczęśliwa i bezpieczna. Nie marzę by umrzeć, marzę by żyć. Jak najdłużej u jego boku.
Obracając obrączkę czekałam, aż kawa będzie gotowa by zanieść klientowi.

-Dzień dobry.

Odwróciłam się do mężczyzny którego głos kojarzyłam.

-O dzień dobry.

Uśmiechnęłam się szeroko.

-Przyszedłem znowu skorzystać z Waszych usług.

-To ty? Koleżanka wpisała tylko nazwisko.

-Tak wyszło.

-Wybacz, nie jestem zaznajomiona z tematem. Nie wiedziałam co potrzeba.

Zerknął w kierunku stolików, które nie wiem czemu ustawiłam i przystroiłam tak poprzednim razem.

-Widzę, że jest idealnie.

-Cieszę się. Kawy?

-Chętnie.

Podeszłam do stolika parę minut później.

-Proszę bardzo.

-Dzięki.

Obróciłam się by odejść, jednak ręką na nadgarstku mnie powstrzymała. Zastanawiało mnie jednak dlaczego Asher nie pisał by mnie zostawił. Chyba że zaraz jego goryle tu wpadną.

-Yhm… przepraszam.

Puścił moją rękę, a ja zmarszczyłam brwi patrząc na jego twarz.

-O co chodzi?

-Ja chciałem zapytać czy ten mężczyzna który tu był kilka tygodni temu już Ci nie grozi.

-Asher?

Pokiwał głową.

-To długa historia ale jest już dobrze. Dużo zmieniło się od tego czasu.

-Może opowiesz mi przy kawie?

-Widzisz ja…

Dzwoneczek nad drzwiami zapowiedział nowego gościa. Gęsia skórka pojawiła się na moim ciele, wiedziałam kto był gościem.
Przełknęłam głośno ślinę i obróciłam się przodem do męża, któremu posłałam szeroki uśmiech.

-To znowu pan?

Asher nie przejmując się klientami, podszedł do mnie. Jedną rękę położył na moich biodrach a druga na szyi i przyciągnął mnie do siebie namiętnie całując.

-Co tutaj robisz?

Zapytałam kiedy delikatnie odsunął się ode mnie.

-Przejeżdżałem obok i postanowiłem, że odwiedzę moją żonę i powiem jej jak bardzo ją kocham.

Uśmiechnęłam się szeroko, bo wiedziałam że prawda była zupełnie inna.

-Ja ciebie też kocham zazdrośniku. A teraz do pracy, bo Lucas w końcu cię wyleje.

-Nie znajdzie takiego drugiego człowieka od czarnej roboty co ja.

Cmoknął mnie w usta na odchodne. Cały on. Przynajmniej nikomu nie groził. No powiedzmy, że nie wprost.

-Mąż?

-Mówiłam, że dużo się zmieniło. Zbyt dużo.

Dodałam szeptem.

-Czy on Cię zmusił?

-Dlaczego wszyscy myślą, że on mnie do czegoś zmusza?

Przewróciłam oczami i wróciłam za ladę zostawiając to pytanie bez odpowiedzi. Po części ich rozumiem. Był jednym z czarnych braci. Miał opinie najlepszego zabójcy na Wschodnim Wybrzeżu. Dla innych mógł wydawać się okrutnym, bezlitosnym mężczyzną. Ja znałam jego drugą stronę. Znałam go jako poświęcającego swój czas dla mnie.
Znałam go jako mężczyznę który zrobi wszystko by jego żona była bezpieczna, szczęśliwa i przede wszystkim akceptował mnie taką jaką jest. Nie zmuszał mnie do zmiany w jakikolwiek sposób. Kochał mnie w stu procentach.
Znałam go jako wujka Asha który dla Oliviera i Lily skoczyłby w ogień.
Znałam go jako brata i przyjaciela, który zabije każdego kto tknie rodzinę.
I przede wszystkim znałam go jako ojca który stracił dziecko.
Gdybym patrzyła z boku nie znając prawdy sama pewnie bym współczuła dziewczynie która by się z nim związała.
Jak to przy takich rezerwacji było dużo roboty. Czterech panów znowu zostało do samego zamknięcia kończąc ustalać szczegóły. Oscar co chwilę patrzył w moim kierunku jednak ignorowałam go. Dzisiaj byłam obojętna.
Za chwilę i tak zostaną wyproszeni przez Ashera. Zbierałam ostatnie naczynie gdy pod kawiarnie podjechał RAM. Odstawiłam tace ma zapleczu, a gdy z niego wychodziłam, Ash wszedł do środka.

-Jeszcze trzydzieści minut i możemy jechać.

-Jasne, pomóż Ci w czymś?

-Nie trzeba. Usiądź sobie.

Usiadł przy stoliku, który był zarezerwowany tylko dla niego. Prawie nikt tam nie siadał w obawie, że jak to zrobi to zginie. Zostawiłam otwarte drzwi w obawie, że coś na sali się wydarzy gdy ja będę sprzątać brudne naczynia na zapleczu.
Ściągnęłam fartuch i wyszłam na główną salę. Jones siedział dalej na krześle patrząc w telefon, a pozostała czwórka patrzyła na niego spod byka.

-Przepraszam panów, ale muszę Was wyprosić już zamykamy.

-Aurora czy na pewno wszystko dobrze?

-Oscar nie wtrącaj się w życie innych. Wyjdzie Ci to na dobre. A teraz chcę wrócić z moim mężem do domu.

Asher oparł ręce na stoliku i powoli podniósł się z krzesła. Popatrzył na nich beznamiętnym wzrokiem, a ja byłam szczerze zdziwiona jego obojętnością. Starał się jak obiecał gdy obudziłam się ze śpiączki.

-Pomóc Wam wyjść?

-Mamy zadzwonić na policję?

-Dzwoń, ale to nie on będzie tym złym tylko wy.

-Co?

-Widzisz, dla czarnych braci wszystko jest możliwe.

-Czarnych braci?

Wyszeptał, a ja dosłownie czułam rosnące przerażenie.

-Tak. Moim mężem jest jeden z nich.

Uśmiechnęłam się. Coraz częściej mówiłam czyją żoną jestem. Na początku nie lubiłam tego. To było nie fair w stosunku do innych którzy na przykład czekali w kolejce do lekarza, urzędu no dosłownie wszędzie gdzie usłyszeli nazwisko Jones schodzili mi z drogi.
Teraz to było całkiem przyjemne.

-To co, wychodzicie? Czy może zabrać Was w moje ulubione miejsce?

-A ja w sumie chętnie zobaczę męża w pracy. Pierwsza wizyta w piekle musi być warta zapamiętania.

-To my chyba już pójdziemy…

Z pochylonymi głowami, szybkim krokiem opuścili kawiarnię, a chwilę po ich wyjściu razem z Asher wybuchnęliśmy śmiechem.
To było genialne. Podoba mi się ta zabawa.

-Jedziemy?

-Mhm. Co Ty na to by w piątek przejść się do klubu?

-Hmm… W sumie czemu nie. Vici i Lucka nie ma, może Grayson z nami pójdzie?

Popatrzyłam na niego zaskoczona tą propozycją, ale gdy zobaczyłam jego uśmiech wiedziałam co ma na myśli.

-Chętnię.

The Devil's Dark Care Tom 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz