25. Asher

261 19 4
                                    

Ja pierdole. Uciskałem klatkę piersiową blondynki. Dawaj Vici. No rusz kurwa. Starałem się nie rozlecieć zwłaszcza, że Lucas to zrobił. Posypał się wchodząc do piwnicy. Jeden z naszych przyniósł przenośny defibrylator. Kurwa. Nie wiem ile razy było wyładowanie. Dostała adrenalinę jednak dalej jej serce nie biło. Przecież ja cię zabiję zaraz po tym jak zacznie Ci bić serce.
Jej ciało było pokryte siniakami i zadrapaniami. Nie chciałem by kiedyś ten los spotkał Aurorę. Może i miałem pełną kontrolę nad nią jednak bałem się że kiedyś nie zdążę i coś jej się stanie.
Ratownicy dotarli na miejsce, a ja starałem się odciągnąć przyjaciela od jej ciała. Krzyczał. Sam w środku robiłem to samo. Myślałem, że byłem odporny. Byłem. To już czas przeszły. Nie byłem miękką pizdą, zmieniły się po prostu priorytety.

-Jest puls!

To chcieliśmy usłyszeć. Żyje!
Gdy tylko dotarliśmy śmigłowcem do szpitala napisałem wiadomość do Aurory. Chciałem być przy niej. Potrzebowałem jej.
Zanim udało mi się wyjść ze szpitala musiałem założyć pieprzone wkłucie, bo pielęgniarka nie dała rady. Lucas nie przebierał w słowach, ani w czynach. Już po chwili mierzył do nich pistoletem.
Nie przejmowałem się piskami, dopilnowałem by podłączyli jej leki.

-Będzie dobrze. Jadę do Aurory i do dzieci. Siedź tu ile będziesz potrzebować.

-Stary ja nie wiem co bym bez ciebie zrobił.

Poklepałem go po ramieniu i opuściłem szpital.

-Jesteście wolni. Jutro rano o siódmej macie się zjawić tutaj pod domem.

-Jasne.

Wjechałem na podjazd a potem bez pukania wszedłem do domu.

-Idźcie się pobawić na chwilę do siebie, a ja zrobię kolację!

-Dobrze ciociu!

Poczekałem aż dzieci znikną u siebie i wyłoniłem się za ściany. Brunetka gdy zobaczyła moja postać automatycznie do mnie podbiegła i rzuciła się w moje ramiona. Podniosłem ją, a ona owinęła nogi wokół moich bioder. Upadłem na kolana, nie wypuszczając jej z uścisku.

-Potrzebuję Cię.

-Jestem Asher. Jestem.

Wyszeptała. Nie wiedziała o demonach jakie właśnie budziły się w moim ciele. Tylko ona mogła je uspokoić. Położyła dłonie mojej twarzy, a jej uważny wzrok wychwytywał wszystko. Czytała w tym momencie ze mnie jak z otwartej księgi.

-Już dobrze. Wszystko będzie dobrze.

-Ona…

-Ciii…

-Ja ją reanimowałem. Jej… Ja nie chcę byś to kiedyś była Ty.

Wtuliłem się w jej szyję. Jej zapach mnie pochłonął.

-Ciocia? Wujek? Coś się stało? Czy wy się już lubicie?

-Tak, lubimy się.

Odpowiedziała, jednak nie zmieniliśmy pozycji.

-Wiesz, wujek miał dzisiaj bardzo zły dzień. Potrzebuje ciszy, dobrze?

-Jasne.

Lily podeszła do nas, najpierw mnie przytuliła a potem pocałowała w policzek.

-Kocham Cię wujku. Wszystko będzie dobrze.

Patrzyliśmy jak w podskokach wróciła do pokoju.

-Wszystko będzie dobrze, wujku.

Aurora powtórzyła szeptem, a na moich ustach pojawił się uśmiech. Pierwszy raz od kilku dni.

-Kocham Cię. Tak bardzo Cię kocham.

Przycisnąłem jej ciało mocniej do siebie.

-Ja Ciebie też.

Gdy dzieci już spały, przyszła do mnie do salonu. Nie mówiła nic. Dała mi siebie. Zupełnie jak ja to robiłem gdy miała atak.
Nie zmieniła pozycji nawet wtedy kiedy do środka wszedł Lucas. Wszedł do gabinetu, by po chwili wyjść z dwoma szklankami whisky. Jedną dał mi a później usiadł na fotelu. Dzisiaj milczenie było przyjemne. Cisza jaka panowała w domu dawała nam wszystkim ukojenie. Wyczekiwana ulga, powoli wkraczała w nasze ciała. Victoria żyła i była bezpieczna.
Kto by się spodziewał, że czarnych braci można złamać.
Obaj zachowaliśmy się jak samolubni sukinsyni.
Gdyby Luck postanowił, postąpić z długiem Masona jak z każdym innym, dziewczyny byłyby teraz bezpieczne. Tymczasem my postanowiliśmy się kurwa zakochać.
Dwóch debili którzy mają wielu wrogów, wmieszało w swój pojebany świat, dwie niewinne istoty. Nawet cztery jeśli liczyć dzieci.
Aurora Davis była moim klejem który trzymał moje ciało w ryzach.
Aurora Davis była osobą która…
Przymknąłem oczy gdy jej kciuk zaczął kreślić kółka na moim udzie.
Była osobą która w bezlitosnego zabójcę tchnęła nowe życie.

-Chodź do łóżka.

Wstała, ale zamiast skierować się do sypialni podeszła do Lucasa.

-Luck, będzie dobrze. Dziękuję, że ją znalazłeś.

Nachyliła się i go przytuliła, a on… odwzajemnił gest. Położył dłoń na jej plecach i przyciągnął do siebie. Jednak to co powiedział zaskoczyło mnie jeszcze bardziej.

-Jesteś w naszej rodzinie Aurora. Ja jestem odpowiedzialny za Was. Ciebie też bym szukał i nie spoczął do momentu odnalezienia. Możesz być pewna, że zrobię wszystko byście wszyscy byli bezpieczni. Dziękuję za to co dla nas ostatnio zrobiłaś.

Odsunęła się od niego ze łzami w oczach.

-Jesteś dla mnie rodziną. Dla Was zrobię wszystko.

Po tych słowach wyciągnęła do mnie rękę i pociągnęła do sypialni.

-Rozbierz się.

Zmarszczyłem brwi, nie miałem ochoty na seks. Nie dzisiaj.

-Nie idioto, nie będziemy uprawiać seksu. Rozbierz się i połóż.

Jak kazała, tak zrobiłem. Ona również dołączyła w samej bieliźnie. Dopiero teraz zrozumiałem. Moje ciało, od razu się rozluźniło gdy jej naga skóra dotknęła mojej. Jej oddech omiótł moją klatkę piersiową. Lewa ręka wylądowała na brzuchu, a noga na udach. Dotyk sprawiał, że delikatny prąd rozchodził się w miejscach styku.

-Już wiesz o co mi chodziło?

-Tak.

-Co ja bym bez ciebie zrobił?

-Poradziłbyś sobie jak zwykle. Pamiętam, jak mówiłeś, że to ja spowodowałam nawrót emocji. Gdyby mnie nie było, nie byłbyś w takim stanie.

-Nie żałuję.

-Ja też. Nie żałuję niczego co jest związane z tobą.

Nie żałuję, że się zmieniłem. Jedynie co mnie dręczyło to to, że przeze mnie była na celowniku.
Dzisiaj wyjątkowo spałem długo. Aurory już nie było. Musiała odwieźć dzieci do przedszkola, a sama wróciła do pracy.
Lucas był w szpitalu, a ja udałem się do Aidena. Pracował, nad namierzeniem Węża. Cóż nie było to trudne zwłaszcza, że debil nie zmienił samochodu. Dwa dni od uratowania Victorii dorwaliśmy go. Razem ze Smithem zapewniliśmy mu opiekę w piekle. Można powiedzieć, że wróciliśmy do trybu sprzed porwania. Dodatkowo odwiedzaliśmy Vici która była w śpiączce. Dzieci usłyszały, że mama jest w szpitalu, bo źle się poczuła. Nie mogli im powiedzieć prawdy. Lucas zatrudnił opiekunkę, więc Aurora mogła wrócić do pracy na pełen etat.
Nasz związek wydawał się rozwijać. Poznawaliśmy się, jej depresja się wycofała co mnie bardzo cieszyło.
Wygraliśmy. Wygraliśmy kurwa walkę.

The Devil's Dark Care Tom 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz