ERNA
Droga powrotna nie trwała długo. Mag musiał mieć już silną więź z tym wymiarem, skoro mógł wymusić na nim skróty. Wrócili do masywnych drzwi ozdobionych runami. Kiedy tylko przekroczyli próg Chai wróciła do naturalnych rozmiarów i Erna szybko straciła ją z oczu. Ósemka starł z drzwi sigil, którego wcześniej nie zauważyła, a te zamknęły się z cichym trzaskiem. Podłoga znów zmieniła się w drewno, gdzieniegdzie pokryte puszystym dywanem.
— Gdzieś ty sobie wybudował dom? — zapytała, zanim przypomniała sobie, że mieli nie zadawać sobie takich pytań. — To znaczy, jeśli...
— Nie tam, to... tylko jedno z przejść — odparł i nie wydawał się być zły o to wejście z butami na jego teren. Wręcz przeciwnie, jakby jej ciekawość połechtała mu ego. — Kiedyś ci pokarzę swój wymiaru, jeśli będziesz chciała.
Cóż, trochę mu przywaliła w ego, więc w sumie mogła je teraz pogłaskać. Bo jeszcze przejdzie jej koło nosa kolejna zabawa ze sznurami.
— Więc co to było za miejsce?
— Jedno z takich gdzie mieszkają mniej standardowe dusze.
Przysiadł na łóżku i mimowolnie podążyła za nim.
— Mniej standardowe dusze?
— Aha, to trochę kwestia tego, jak się definiuje dusze — rzekł i skierował wzrok na pręgi na jej nadgarstkach. — Boli? Chcesz, żebym się tego pozbył?
Nieznacznie zesztywniała.
— Żadnych sigili — przypomniała mu zasadę, którą ustalili na samym początku. Mogła się jebać z magiem, było to nawet ciekawe, ale eksperymentować na niej nie będzie.
— Nie myślałem o sigilu, nie mam zdolności do magii ciała, bardziej do alchemii — odparł, wstając z miejsca, skierował się do jednej z gablot, która za szkłem kryła rzędy słoików i butelek.
— Zależy, jak definiujesz magię ciała — odparła z zalotnym uśmiechem, przyglądając się temu, jak jeansy opinały jego pośladki. Zrobiło się jej znowu przyjemnie ciepło.
— Zamierzasz mi teraz głaskać ego, żebym zapomniał o twoich relacjach z wielką, gorącą bestią? — Wyciągnął zza szkła jeden ze słoiczków i skierował się z powrotem w stronę łóżka.
— A o której wielkiej gorącej bestii mówimy? — zapytała, kokieteryjnie przygryzając wargę.
Uśmiechnął się do niej, usiadł naprzeciwko niej i delikatnie ujął rękę.
— Więc jak definiujesz duszę? — powtórzył swoje pytanie, nabierając ze słoiczka jasnej, pachnącej maści.
— Chuj wie. — Wzruszyła ramionami, kiedy tylko mazidło dotknęło skóry, ta stawała się chłodna i znieczulona.
Mag uśmiechnął się pod nosem.
— To jest oficjalna definicja. Pytałem, co ty o tym myślisz?
Przez chwilę przyglądała mu się uważnie, zastanawiając się, czy go to naprawdę obchodzi, czy to jakiś dziwny wstęp do wykładu. Uznała, że tak czy inaczej, nie zaszkodzi odpowiedzieć.
— To ta część, która zostaje żywa, kiedy umiera materia.
Przytaknął, jakby chciał ją zachęcić, żeby mówiła dalej.
— Rozumiem to tak... Każda istota jest zlepkiem różnych pierwiastków, które zebrane razem tworzą kogoś zupełnie unikalnego. A kiedy ten ktoś umrze, te pierwiastki się rozchodzą... i za jakiś czas stworzą kogoś zupełnie innego.
CZYTASZ
Magowie robią, co chcą
HorrorZapraszam na drugą stronę lustra, do świata pełnego strzyg, biesów i innych, znanych nam upiorów. Powieść urban-fantasy z motywami słowiańskimi, z morderstwem w tle i poszukiwaniami sprawcy. A tak naprawdę? Politycznymi rozgrywkami między potężnymi...