Wojny i wojenki (4)

56 12 194
                                    

LUDWIKA

Kiedy wyszli na wąski, kręty korytarz Łucja złapała Ludwikę za ramię i odciągnęła na bok. Minęły wejście na klatkę schodową gdzie Jagoda i Robert przenosili lewicujące łóżko, ze skwarkiem strzygi. Przeszły obok drzwi sali zabiegowej i Bartka męczącego się z przywracaniem drugiej strzydze humanoidalnych kształtów. Zatrzymały się przy oknie wychodzącym na nocne niebo i ciemny, spokojny krajobraz Cichej Warowni.

— Najpierw te strzygi nas zjadają, ćpają, a teraz przejmują moce? — syknęła cicho Łucja. — To się robi coraz bardziej śmierdzące.

Ludwika obserwowała zaróżowioną twarz siostry i skrzywiła się nieznacznie.

— Co ja ci na to poradzę?

Landrynka w różowym dresie zacisnęła usta.

— Nie uważasz, że trzeba to zgłosić śledczym? Chociażby to, że z całą sprawą najpewniej związani są Węgrowie?

Ludwikę aż wmurowało. Wiedziała, że Łucja jest inna, śmierć Henryki i Elżbiety zryła jej głowę i dziewczyna wyszła z połączenia zdrowo pokręcona. Jednak, na szczęście, dotąd jej pokręcenie ograniczało się do galopowania na jednorożcach i tworzeniu różowych ropuch bojowych. Nie mieszała się do polityki. I dobrze, bo jak widać, nie miała o tym pojęcia.

— Co? — wykrztusiła młodsza Twardowska.

Landrynka westchnęła.

— Naprawdę myślisz, że to był przypadek? Dwie strzygi nagle tam, gdzie fene Łukasza?

„Hmmm" — dodał Ramzes.

„Idź, pilnuj ojca, jeśli nie chcesz się na nic przydać".

„Pfff".

„Nie, nie sądzę, żeby uciekł, ale działasz mi na nerwy. A teraz naprawdę nie mam siły".

— Oczywiście, że to nie był przypadek, ale poradzimy sobie z tym sami — odparła sucho.

— Tak zajebiście, jak nam to teraz idzie? — odcięła się Landrynka.

„Haha".

„Ramzes, kurwa mać, bo cię oskubię!"

— Chcesz to gówno jeszcze bardziej powiązać z gniazdem? — prychnęła do siostry.

— Chcesz, żeby było na nas, kiedy to w końcu jebnie? — odcięła się Łucja. — Gniazdo jest z tym powiązane, ale nie my osobiście. Jednak jeśli będziemy milczeć, skończymy współwinni.

Przez chwilę mierzyły się wzrokiem, kiedy usłyszeli ciche kaszlnięcie Bartka.

— Aron domaga się widzenia z Erną.

Pod nieobecność ojca to najstarszy z rodzeństwa i babcia mieli możliwość zarządzania domeną Cichej Warowni. Przynajmniej mieli dzięki temu ostrzeżenie, bo Aron jako wysłannik Wisły mógł w tym mieście chodzić, gdzie chce.

Ludwika zamknęła oczy, czując zbliżającą się migrenę.

„No rzesz kurwa, co jeszcze?" — pomyślała.

— Strzyga się pali! — wrzask Jagody dobiegł z piętra.

Ludwika na chwilę poczuła, że jej ciało i umysł zamierają, szeroko otwartymi oczami dostrzegła jak jej rodzeństwo, w idealnej synchronizacji obraca się na pięcie i rusza truchtem w stronę schodów. Uprzedziły ich chowańce, Karolina i dwie uzdrowicielki, które sprintem wypadły z sali gdzie spoczywali ojciec i kanibal. Była więc na samym końcu pochodu, kiedy wpadła na piętro i w lekko zadymionym korytarzu dołączyła do grupki stłoczonej przed otwartymi drzwiami sali. Przepchnęła się przez Bartka, zanurkowała pod ramieniem Roberta i dotarła do pierwszego rzędu

Magowie robią, co chcąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz