Kwestia motywacji

98 21 177
                                    

KORDIAN

- Ma dwumetrową bańkę ochronną, co oznacza, że możesz skutecznie w nią kogoś wciągnąć - zapewnił Felix poprawiając poły tweedowej marynarki. Kordian rozkoszował się delikatnym dotykiem dłoni gładzących jego plecy. - Wieczorem dostosujemy wygląd.

Nie w wyglądzie był problem, ale w materiale: Kordian nie znosił sztywnych tkanin. No ale dla czegoś co powinno uchronić go przed większością obrażeń mechanicznych, w tym upadku z dużej wysokości, mógł zrobić wyjątek. Nie żeby miał większy wybór. Felix był mistrzem artefaktów, zapalonym kolekcjonerem amuletów i osobą zupełnie niezdolną do dystansu w kwestiach tej konkretnej pasji. Kordian już dawno nauczył się, że albo założy to co mu kochanek sugeruje, albo będzie o tym słuchał i czytał przez cały dzień.

Byli już po śniadaniu, wcześniejszym niż zwykle. Kordian nie mógł za bardzo spać, a Felix po seksie uciekł do pracowni. Sądząc po efekcie jego „pracy" przez pół nocy musiał przeglądać swoją kolekcję. Tak więc skończyli w garderobie mistrza artefaktów, gdzie Kordian dla odmiany został ubrany, nie rozebrany, i musiał przyznać, że było to ciekawe doświadczenie. Wokoło z wieszaków opadały stroje w różnych kolorach i fasonach, na półkach w karnym rządku stały buty, a całą jedną ścianę zajmowała gablota na dodatki.

Kordian patrzył na swoje odbicie w wielkim lustrze i czuł się dziwnie formalnie w jasnych spodniach, i tweedzie, zupełnie jakby faktycznie celował w wygląd zblazowanego belfra. Emili by się podobało.

- Jedwab z Aviskandy chroni konkretnie skórę przed przerwaniem - oświadczył Złotomistrz, wyciągając błękitny krawat. - To poważnie utrudni wyssanie krwi. No i pięknie podkreśli kolor twoich oczu.

Kordian poczuł ciepło na sercu, widząc uśmiech ukochanego.

- Daj, sam zawiążę, już tak wokół mnie nie skacz, bo normalnie czuję się jak Kopciuszek.

„Raczej dziewica na ofiarę" - mruknął Marlow. Siedział właśnie przy pustych talerzach i dojadał ziarna z tostów.

„Jakim cudem ja ci na dziewice wyglądam, to zupełnie nie wiem"

„Cóż, jakie czasy takie dziewice."

- Chociaż tak mogę pomóc - odparł Felix, odwracając się do dwóch małych pudełek jakie przygotował. - Czuję się odpowiedzialny za to, że jesteś w niebezpieczeństwie.

Cały ambaras z amuletami polegał na tym, że można było nosić tylko trzy na raz, plus zerówkę. To znaczy teoretycznie można było nosić i trzydzieści amuletów, ale tylko trzy z nich będą aktywne. Do tego amulety, których konstrukcja opierała się na przeciwstawnych elementach potrafiły wchodzić w konflikty. Dlatego odpowiednie ich tworzenie i potem dobieranie było pewnym rodzajem sztuki.

- To nie ty odpowiadasz za spaczone strzygi biegające po mieście. Zresztą dzisiaj mamy tylko wstępne zebranie, nie sądzę żebym od razu musiał iść do walki - stwierdził Kordian z lekkim uśmiechem.

Felix skrzywił się nieznacznie.

- Jak się zrobi za gorąco uciekniemy na dwa tygodnie do Sztokholmu - stwierdził i otworzył jedno z pudełeczek.

- Gorące sytuacje to moja specjalność - rzucił żartobliwie Kordian, w końcu był piromagiem.

„Ja pierdolę, toż to suchar, po którym można zejść z odwodnienia..." - jęknął Marlow.

Felix też nie był pod wrażeniem choć próbował się uśmiechać, otworzył pudełko. Spinek do mankietów Kordian spodziewał się od samego początku, to był ulubiony gadżet Felixa. Te dwie były srebrne, zdobione krzyżem z białych i czarnych diamentów.

Magowie robią, co chcąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz