Babcine opowieści (2)

85 18 214
                                    

LUDWIKA

Sława przygotowała im „rosołek komfortu", czyli swoją specjalność o nieznanym składzie, po którym Ludwice jakoś zawsze robiło się lepiej. Większość rodziny zebrała się przy stole w wieży ojca. Siedzieli na swoich miejscach, powoli zajadając kolejne łyżeczki i odpuszczało napięcie. Luz paszcza się nie zamykała, tak się nakręciła na ducha areny. Na szczęście napadła głównie na Gabriela, Łucję i Katarzynę, litościwie pozwalając Bartkowi i Ludwice w milczeniu wiosłować łyżką w kluseczkach. Jadalnię wypełniało ciepło kominka, przytłumiony rozmowami trzask płonącego drewna odbiegający z salonu.

Ojca i babci nie było. Starsza zgarnęła ich porcje i zamknęła się ze swoim najmłodszym w gabinecie.

Ludwika wiedziała, że za nic nie zdoła się teraz wymknąć na fajkę, więc na szybko uciekła do toalety, i podrasowała trochę Ramzesa i zostawiła na stanowisku nasłuchowym w wannie. Teraz więc starała się jednocześnie zwracać uwagę na skwaszone miny rodziny, jak i podsłuchiwać zmysłami chowańca ojca i babcię. Rozmowa docierała do niej dużo mniej wyraźnie, bez odgłosów tła, ale i tak lepsze to było niż przegapić taką okazję.

— Powinieneś był go zabić już dziesięć lat temu — głos babci wydawał spokojny, zwyczajny zupełnie jakby komplementowała kuchnię. — Miałeś już wtedy do niego dość kontraktów w żłobku, żeby nie musieć się martwić ciągłością linii. Gdyby Gabriel nie sprowadził wtedy Luz, doszłoby do wojny domowej.

— Po to wyszłaś z wieży? Żeby powiedzieć mi to teraz nie dziesięć lat temu? — ojciec odpowiedział jej równie zblazowanym tonem.

Znowu będą sobie robić pojedynek na to, kogo bardziej nie obchodzi, pomyślała Ludwika i ledwie powstrzymała wywrót oczami.

„Taaa" — przyznał Ramzes.

— Wyszłam z wieży, bo Katarzyna się martwi.

— Ale ty się nie martwisz?

— Na pewno nie Łukaszem, niech go zaświaty przyjmą. To był dobry chłopiec, zdolny, ale bez charakteru.

— A resztą?

W rurze nastała cisza. Ludwika, męcząc swoją miskę zupy, aż czuła napięcie w powietrzu.

— Maurycym? Szczerze, to jestem z niego trochę dumna. Zmodyfikować strzygę tak, żeby pochłaniała i adaptowała nasze moce...

Ludwika nie zdołała powstrzymać prychnięcia, przez co Gabriel spojrzał się na nią jakoś dziwniej.

— To był chyba trochę wypadek przy pracy. One miały być niezniszczalne, jeśli dobrze rozumiem jego notatki. Żeby przetrwać w sferze śmierci, jaką umie zrobić wokół źródła wiła Mazowieckich.

— Największe odkrycia to szczęśliwe wypadki — stwierdziła lekko babcia.

— Powiedz to Marzenie.

— Marzeną to ty się na razie nie martw. Powiedz lepiej, co planujesz zrobić z Katalin?

To było trudne pytanie, Ludwika sama sobie je często zadawała.

— Powinna się na razie uspokoić. Została sama, niedługo poród.

— Wiesz, że w końcu znów ci coś zmaluje.

— Zapewne, ale na razie bardziej mnie martwi zainteresowanie Rady Narodowej tym, co się u nas dzieje. Boję się, że tym razem nie odpuszczą. Czartoryscy się zbroją, podobno sojusz z Sapiehami mają już przyklepany.

Magowie robią, co chcąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz