Drużyna drugich skrzypiec (2)

84 19 140
                                    

HALSZKA

Kozyra zgodnie z prośbą Halszki umówił spotkanie ze strzygą w Lesie Bródnowskim. Uznały to miejsce za wygodny i bezpieczny teren. W tygodniu, w środku nocy, nie powinno być tam tłoczno. Poza tym, Helena jako floramag, miała tam przewagę. Skończyły więc w cieniu jednego z drzew, oparte wygodnie o konar, udając upalone nastolatki. Helena postarała się nawet o zapach zioła wokoło, Halszka spowolniła im rytm serca.

— I będziemy tu tak siedzieć jeszcze pół godziny? — mruknęła pod nosem Helena, brzmiała na trochę zaspaną. Halszka nieznacznie przyspieszyła jej ruch krwi w mózgu. Miały udawać, a nie spać.

— Chciałabyś się pojawić na niesprawdzonym terenie po biesie? — zapytała sucho Halszka.

— Żebyś ty była tak ostrożnie sprytna, kiedy z nim umowę zawierałaś — odparła kwaśno siostra.

„Jeden zero dla niej" — poinformował uprzejmie Asklepios. Świnek rozciągnął się w trawie obok niej i wyciągnąwszy tylną łapkę w tył, żuł młodą trawę. Niecierpek schował się w szczelinie między plecami Heleny a pniem lipy, o którą się opierała.

„Och dziękuję, co ja bym bez ciebie zrobiła."

„Cała przyjemność po mojej stronie."

— To bezpieczna umowa. Nic mu nie jestem winna, nic nie podpisywałam — prychnęła zirytowana.

Helena uniosła brew.

— Mnie bardziej zastanawia, ile on wiedział? Czy zobaczył cię tam przypadkiem i uznał, że skorzysta z okazji, czy raczej celował w naszą rodzinę?

Halszka drgnęła. To była niepokojąca myśl.

— Nikt jeszcze nie wiedział, że Szewczyk jest nasz.

— O tym, że w mieście jest nowy Kozyra, jakoś też nikt nie wiedział. O tym, że jest powyżej setki, dalej byśmy nie wiedzieli, gdyby nie panna twoim zdaniem Nieborutówna.

„Dwa do zera. "

Halszka skrzywiła się.

— Ona na pewno nie jest córką Boruty.

— Na biesach się zna.

— W Łęczycy wychowują się nie tylko dzieci Boruty. On zbiera wokół siebie różne potwory.

— Aha, tylko ona jest człowiekiem, jestem tego tak pewna jak tego, że przed zimą to znów na mnie spadnie osłanianie słomą sadu.

— No i?

Halszka czuła rosnącą irytację. Helena skrzywiła się nieznacznie.

— Kim ona według ciebie jest?

— Hakiem na kogoś — odparła uzdrowicielka z pewnością siebie.

Helena przekrzywiła głowę i już miała odpowiedzieć, kiedy cienie na skraju polany zamieniły się w jasnowłosego biesa. Wparował akurat w chmurę dymu po ziele, jaka wciąż unosiła się wokół nich.

— Dobry wieczór, widzę, że panie nie próżnowały — stwierdził, wachlując nos.

„Mocno zaczął".

Halszka przekrzywiła głowę.

— Marudzisz, bo też byś chciał — starała się brzmieć lekko.

Bies uśmiechnął się półgębkiem.

— Zmarnowałoby się na mnie — odparł lekko, po czym płynnym ruchem usiadł obok nich, nic sobie nie robiąc z plam na eleganckich spodniach. Jego uwaga skupiła się na Helenie.

Magowie robią, co chcąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz