Kwestia ekspresji (2)

82 17 221
                                    

LIGIA

Kiedy otworzyła oczy, na budziku świeciła się dumnie pierwsza dwadzieścia osiem. Przez chwilę niebyła pewna co dokładnie wyrwało ją ze snu, ale wtedy dostrzegła płonące glify na swojej dłoni i nadgarstku wokół bransoletki z żywego żelaza. Widocznie artefakt wszedł w reakcję z jej sigilem ochronnym.

Przez chwilę patrzyła sennym wzrokiem na błękitny blask delikatnych ogniw, to jak mieszał się z czerwonym światłem glifów. Potem usiadła gwałtownie na łóżku.

Żywe żelazo się aktywowało.

Po prawdzie było aktywne już od chwili kiedy wniosła je do mieszkania, wskazując, że paranormalna obecność na dobre rozgościła się w jej progach. Teraz jednak weszło z czymś w interakcję. Wyglądało na to, że wreszcie zdoła się dowiedzieć, co to za psotne bydle przydzielił jej tym razem Boruta. Nawet jeśli prezenty od Halszki nie były w stanie artysty powstrzymać, to dawały szanse na złapanie go na gorącym uczynku.

Odruchowo odwróciła się, żeby sprawdzić, czy przypadkiem nie obudziła Krystiana i nagle serce podeszło jej do gardła. Druga połowa łóżka była pusta.

— Nie, nie, nienienienie... — jęknęła, zrywając się na równe nogi.

Największą jej pociechą w całym tym wariatkowie było to, że nie musiała nic tłumaczyć narzeczonemu. Zmęczony przez prace i migreny jakimś cudem zawsze przesypiał zamieszanie. A co jeśli teraz żelazo zakłóciło proceder intruza i ten zrobił się na tyle głośny, żeby obudzić Nowaka? I co? Krystian kontra chujstwo od pasty? Jak ona mu to wytłumaczy? Czy będzie musiała tłumaczyć? A nie lepiej go zgaslitingować, że nic nie widzi i pewnie ma omamy od nowych proszków na migrenę? Paradygmat poparłby tę opcję. Jednak jeszcze nie próbowała z nim tak grubego kłamstwa. I nie chciała tego robić, ale mogła nie mieć wielkiego wyboru. Z gardłem ściśniętym paniką wpadła do łazienki i znieruchomiała w szoku.

„Nie ruszaj run".

„Jest ogień ciała i ogień myśli, pojedynczo się nie da".

„Po prostu przestań".

Te trzy napisy były już skończone, czwarty na lustrze dopiero powstawał:

„Syn czy... córka?"

Skończywszy pisać, Krystian zakręcił tubkę z pastą, po czym odłożył ją na miejsce, umył dłonie i odwodził się do Ligii. Nie dostrzegł jej, jego oczy całe białe jakby wywrócone do środka wpatrywały się nieruchomo w przestrzeń. Sztywnym lunatycznym krokiem ruszył do drzwi łazienki, gdzie minął skamieniałą ze zdziwienia narzeczoną i udał się w stronę sypialni. Wydawał się głęboko zatopiony w jakimś transie. Ligia odprowadzała go wzrokiem zupełnie niezdolna do ruchu.

— Kochanie? — wykrztusiła tylko, ale na dźwięk też nie zareagował.

Na miękkich nogach poszła za nim, obserwując, jak ten spokojnie wraca do łóżka, nakrywa się kołdrą i zapada w sen.

Ligia poczuła, jak nagle świat usuwa się jej spod stóp. Usiadła ciężko na panelach w korytarzu, usiłując zrozumieć, co to właściwe miało być. A kiedy do jej skołatanej głowy napłynęło zrozumienie, poczuła duszącą wściekłość.

Złapała z nocnego stolika komórkę i zamykając cicho drzwi sypialni, wyszła do kuchni i drżącymi palcami wybrała numer. Oczywiście nie spał i odebrał po dwóch sygnałach.

— Ty niewydarzony kutafonie! — syknęła wściekle jak żmija. — To już przechodzi wszelkie pojęcie!

— Dobry wieczór i tobie — odparł jej Aron z ciężkim westchnieniem.

Magowie robią, co chcąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz