Czasem z rodziną nawet na zdjęciu nie wyjdziesz dobrze

132 23 258
                                    

LUDWIKA

Kiedy tylko weszła do salonu, poczuła na sobie wzrok ojca.

- Jak poszło? - zapytał Eryk. Stał oparty o olbrzymi kominek i bawił się zapalniczką. Jeszcze nie widziała, żeby wyciągał papierosy, ale już ta niepozorna zapowiedź powrotu do nałogu budziła niepokój. Katarzyna mówiła jej, że rzucił, kiedy mama zaszła w ciążę z Bartkiem, była wtedy wyjątkowo wrażliwa na zapachy. Od tego czasu palił tylko w ekstremalnym stresie. Kiedy babci odbiło, a on musiał przejąć gniazdo i dogadać się z Czartoryskimi, kopcił przez pół roku. Potem wrócił do ziół na chwilę, po śmierci matki, ale Jagoda nie chciała go puszczać do dzieci, jak był najarany więc znów przestał.

- W porządku, chyba. Zgodnie z przypuszczeniami, sigil Maurycego odnosił się do transformacji przez ogień. Z tym, co wcześniej wpisał w strzygi jest gorzej - streściła, siadając na fotelu, na stoliku obok natychmiast pojawił się kieliszek z białym winem. Sława była nieśmiałym domowikiem, ale dobrze znała upodobania panienek i paniczów, jak zwykła ich nazywać.

- Cześć siostra.

- Hej.

- Hola.

Trzy głosy powitały ją znad stolika do kawy, gdzie Łucja, Gabriel i Luz w skupieniu studiowali dokumenty.

Bartek siedział jak zwykle przy oknie i ograniczył się do pomachania jej.

Ich wszystkich się spodziewała, zaskoczeniem był widok ciotki przeglądającej w skupieniu jakąś książkę wyciągniętą z biblioteczki. Katarzyna od niechcenia pomachała bratanicy.

Eryk rzucił okiem na zatopione w analizie trio i chyba uznał, że mają trochę czasu, więc pociągnął temat.

- Gorzej?

Skrzywiła się.

- Kordian stwierdził, że musi zajrzeć do tego, co zostało z księgozbioru jego ojca. I kazał zapytać, czy jakby nic tam nie znalazł, to zgodzisz się na konsultacje.

Eryk uniósł wysoko brwi.

- Maurycy stosował nekromację?

„Ech" skomentował melancholijne Ramzes, który razem z resztą kruków rozsiadł się na wielkim żyrandolu pod sufitem. Nie mogła się z nim nie zgodzić.

- W sumie, to logiczne, skoro tak im zmiażdżył dusze - odparła z ciężkim westchnieniem. - Z resztą po tamtym... - Wskazała ruchem głowy na papiery. - To już nic mnie nie zdziwi.

Wciąż pamiętała ten moment, kiedy przeglądając papierzyska na biurku w pracowni Maurycego, znalazła teczkę z planami i notatkami. Nigdy chyba jeszcze nie poczuła tak głębokiej paniki, jak w chwili, gdy dotarło do niej, na co patrzy. Była w takim szoku, że kiedy domowik rzucił się na nią z pazurami nawet nie przyszło jej do głowy się uchylić. Oberwałaby, gdyby nie Ramzes, brawurowo spadający z góry na oczy bożka. Obserwowała skrzek, wrzask i szamotaninę jakby ta jej zupełnie nie dotyczyła. Chwilę potem na dole pojawił się Bartek. Wypadł przez sufit, lądując miękko za domowikiem i chwycił mocno Szofrona za ramię, unieruchamiając go na chwilę przed kolejnym skokiem.

- Coś ty zrobiła? - zapytał ostro.

Nie miała czasu się z nim kłócić.

- Usuń mu z pamięci ostatnie piętnaście minut, potem bierz to... - Wcisnęła mu teczkę. - Leć do ojca, daj mu do rąk własnych i wracaj.

Widziała, jak marszczył brwi zagniewany. Kiedy już połączył się jakąś twierdzą, mógł zrobić z jej strażnikiem, co chciał i wiedziała, że tego nienawidził. Jednak zanim zdążył się sprzeciwić, otworzyła teczkę i wetknęła mu papiery pod nos. Widziała jak marszczy brwi, a potem blednie. Spojrzał na nią już zupełnie inaczej.

Magowie robią, co chcąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz