HALSZKA
Oczywiście Helena musiała panikować. Gdyby Halszka dostawała kilka kropel esencji za każdym razem kiedy tamta chciała lecieć z płaczem do mamy, miałaby już chyba kilka galonów w zapasie i na handel.
— Naprawdę nie uważasz, że to zaszło za daleko? — pytała bliźniaczka.
— Naprawdę nie uważasz, że czas odciąć pępowinę? — odparła sucho uzdrowicielka, rozglądają się po sejfie za kamieniami solarnymi i czymś, co ochroni skórę przed ugryzieniem. Na wypadek, gdyby ta cholerna strzyga była zmodyfikowana. Zresztą, złapać ją to było jedno, utrzymać w zamknięciu, to coś zupełnie innego.
„To, że twój instynkt samozachowawczy popełnił samobójstwo, nie znaczy, że wszyscy tak mają" - stwierdził kwaśno Asklepios. Halszka ledwie powstrzymała się od wywrócenia oczami.
— Może wspomnieć chociaż o Kozyrze? — zaproponowała nieśmiało Helena.
Uzdrowicielka zacisnęła zęby. Dalej nie była pewna, co miała myśleć o Kozyrach. Jakaś jej cześć dalej nie wierzyła, że tamten fircyk może być tak na poważnie niebiezpieczny. Ale czy nie o to im chodziło? To też mogła być taktyka? Naprawdę mógł być starym biesem?
„Matka mogłaby to sprawdzić, ma..."
— Jak pozbędę się drugiej przysługi.
„...Znajomości. A ty masz problemy z ego" — westchnął Asklepios.
„Weź, mnie nie wkurwiaj, dobrze? Już i tak jestem zestresowana." - warknęła. Kiedy myślała o ponurym spojrzeniu matki i jej kąśliwych uwagach, że jak widać, nie jest aż tak sprytna, robiło się jej niedobrze. Co oni wszyscy się uwzięli? Przecież nie było źle, wciąż miała to wszystko pod kontrolą. No dobrze, nie do końca, ale jeszcze nie na tyle, żeby coś im groziło.
Helena przekrzywiła głowę.
— Jak planujesz to zrobić?
„To jest dość istotne pytanie."
— Powiem ci, jak już ogarniemy tę strzygę. Widziałaś gdzieś kamienie solarne?
— Jakieś jeszcze powinny być w Wieży Zegarów — odparła Helena.
— To skocz po nie, a ja pójdę do Znachorni po maść antyjadową. Za godzinę przy głównej altanie węzłowej? — oznajmiła stanowczo.
Czekała je ciężka noc, a ona już miała dość oglądania siostry. Helena zmarszczyła brwi i Halszka czuła na sobie jej wzrok, zmartwiony i łagodny.
— Dobra — rzuciła i odwróciła się w stronę wyjścia.
Halszka odczekała, aż kroki umilkną w korytarzu.
„Nie znoszę tych jej minek świętej cierpiętnicy" - prychnęła.
„Naprawdę wolałabyś, żeby z ciebie szydziła tak jak ty z niej?"
„Dokładnie. Wtedy przynajmniej pokazałaby jakiś charakter."
„Myślę, że nigdy nie da ci tej satysfakcji."
Znachornię Halszka znała jak własną kieszeń. Właściwie spędzała tu więcej czasu, niż we własnych komnatach. Po składzie mikstur mogła chodzić z zamkniętymi oczami. Dlatego szybko znalazła maść antyjadową i proszek z belladonny. Podstawowe elementy ochronne. Nie martwiła się zbytnio spotkaniem ze strzygą. Ta była jedna i całkiem zwyczajna, a one dwie i przygotowane. Trochę dmuchała na zimne z tym antyjadem, ale po tym czego naoglądała się ostatnio w laboratorium ciotki, wolała być zabezpieczona i nie żałować.
CZYTASZ
Magowie robią, co chcą
HorrorZapraszam na drugą stronę lustra, do świata pełnego strzyg, biesów i innych, znanych nam upiorów. Powieść urban-fantasy z motywami słowiańskimi, z morderstwem w tle i poszukiwaniami sprawcy. A tak naprawdę? Politycznymi rozgrywkami między potężnymi...