LUDWIKA
Friedrich miał rozmach, to Ludwika musiała mu przyznać. Do pojedynków zbudował cały amfiteatr z czarnego marmuru, porośnięty czerwono-złotym bluszczem. Prezentował się okazale. Idąc po murawie, zerknęła dyskretnie na loże i zanotowała w myśli składy. Stawili się wszyscy, włącznie z babcią, która siedziała prosto i patrzyła przed siebie z nieodgadnioną miną. Obok niej przycupnęła ciotka Katarzyna i nerwowo memłała papierosa w palcach. Te dwie zazwyczaj odpuszczały sobie tego typu imprezy.
Skład kolejnej łoży również ją zaskoczył . Anna widocznie postanowiła, że Jagoda musi zacząć się wprawiać swoich obowiązkach głównego uzdrowiciela gniazda, siedziała więc na trybunach razem z wnukami, Aśką i Jankiem. Towarzyszyli jej Florian i Fryderyk, bliźniaki Maurycego, co było ciekawym wyborem dla tej dwójki. Trzecią łoże okupowała reszta Węgrów, Katalin, Iza i Max wyglądali dziwnie samotnie we trójkę.
— Cześć, Kropelko! — Wojciech powitał ją z uśmiechem na środku murawy. Ava, jego kruczyca, spoczywała na jego ramieniu wyraźnie zaspana, czyli musieli wczoraj ostro czarować. Wydawało jej się, że widzi światła ponad atolem.
— Cześć wujku — odpowiedziała z sympatycznym uśmiechem. Technicznie był jej ciotecznym bratem, tyle że starszym o jakieś dwieście lat. Jako jedyny hydromag w rodzinie, poza nią, szkolił ją na samym początku. Miała do niego słabość, żałowała tylko, że był tak politycznie i społecznie naiwny.
— Jak tam śledztwo? — zagadnął lekko.
— Wlecze się — odparła zgodnie z prawdą.
— Słyszałem, że się nie nudzisz — rzucił lekko i pomimo tego, że przecież tylko żartował, poczuła ukucie frustracji.
Łukasz, sepsolubny chujek oczywiście puścił w obieg plotki o niej i Robercie. Wyglądało na to, że wyszły już nawet za granicę polski.
„Brrr" — skomentował Ramzes, strosząc pióra.
„Jeszcze trochę" — przypomniała mu.
— Zazdrościsz — odparła, lekko szczerząc zęby. Mleko się rozlało i teraz musiała to wziąć na klatę.
— Trochę — mrugnął do niej wesoło.
— A jak twoja rafa? — zapytała, żeby zmienić temat.
Oczy hydromaga zapaliły się wewnętrznym ogniem pasji.
— Już samowystarczalna. Jak przyjmą się neonowe korale, będę wpuszczał rekiny.
— To porabiałeś wieczorem?
— Nie, glonopłetwal znowu wypadł na brzeg, chyba muszę im jednak przeżyć akwen.
— No tak, wieloryby potrzebują przestrzeni.
— To raczej kwestia tego, że kelpie zrobiły się wybredne.
— Może Łucja zdołałby z tym pomóc?
Skrzywił się nieznacznie i jego wąsy nastroszyły się nieznacznie.
— Wolałbym nie, pewnie znów chciałabym ode mnie źrebaka, a powiem ci szczerze, że boję się tych jej hodowlanych eksperymentów.
„Ble" — Ramzes podsunął jej obraz różowej kelpi.
— Ja też wujku, ja też.
Przez chwilę milczeli, patrząc na siebie, a uśmiechy przygasały im stopniowo.
— Łukasz nie zmienił zdania, prawda? — poruszyła w końcu temat, który wisiał ciężko w powietrzu.
Wojtek pokręcił głową.
CZYTASZ
Magowie robią, co chcą
TerrorZapraszam na drugą stronę lustra, do świata pełnego strzyg, biesów i innych, znanych nam upiorów. Powieść urban-fantasy z motywami słowiańskimi, z morderstwem w tle i poszukiwaniami sprawcy. A tak naprawdę? Politycznymi rozgrywkami między potężnymi...