Flaki na wierzchu

142 18 119
                                    

KORDIAN

Zanim Kordian zdążył przetrawić pytanie chowańca, drzwi do sali otworzyły się szeroko i do środka wkroczyli przedstawiciele syreny Wisły. Szli gęsiego, może dlatego, że bies, który pojawił się jako pierwszy nie zostawiłby w przejściu miejsca dla nikogo innego. Byczorogi potwór o złoto-brązowych włosach był górą wyćwiczonych i ładnie uformowanych mięśni, co Kordian doskonale widział nawet przez mundur, jakoś tak wzrok sam mu się zatrzymał na tej imponującej sylwetce.

- Robert Rokita - szepnął Felix.

„Naprawdę? Nie domyśliłbym się" - zakpił Marlow, pił do tego, że wszyscy doskonale wiedzieli kto reprezentuje syrenę, w tej grupie trudno było kogokolwiek pomylić. Niemniej Kordian był wdzięczny, potrzebował czegoś na czym mógłby się skupić żeby pokonać stres. Poza tym miał poczucie, że Felix czuwa nad nim, przynajmniej dopóki może.

Następny wysunął się żmij o kobaltowym ogonie i długich białych włosach spływających na szerokie plecy.

- Vladan Żmijowiec. - Tym razem to Kordian odezwał się cicho.

„No proszę cię, jeszcze kamyki i okna ponazywaj, skoro już się w pięciolatka bawisz" - prychnął Marlow.

„Odczep się."

„To przestań histeryzować. Jeśli chciałeś spokojnego życia bez wyzwań yło mnie zostawić tam gdzie mnie znalazłeś."

„Nie kuś, bo cię tam jeszcze kiedyś odstawię."

„Obiecanki."

Felix uśmiechnął się nieznacznie.

- Moim zdaniem jest najsympatyczniejszy z nich wszystkich - rzucił.

- Zupełnie nie rozumiem co masz do Arona - wtrąciła Emilia z udawaną przyganą, siedziała wygodnie rozparta na swoim krześle, nosiła się jak na stateczną panią profesor przystało, w sztruksie i wełnie, koniecznie zielonych lub beżowych. Dość późno zaczęła swoja magiczną przygodę, dlatego wyglądała na czterdziestkę choć wśród dziesiątek nieznanych była tak naprawdę najmłodsza. Jasne włosy opadały jej na ramię grubym warkoczem. Salomon, salamandra plamista, jej chowaniec zwinął swoje drobne, czarno-żółte ciało na poduszce pozornie pogrążony we śnie.

- Jest słodki jak miód, ale zawsze czegoś od nas chce, nie zauważyłaś - odparł Felix sucho.

Potwory zajęły miejsca najbardziej zewnętrzne w ich rzędzie. Dwie kolejne postaci weszły razem. Kobieta wyglądała jakby niedawno wyszła z zimnej wody i nie zdążyła jeszcze ani odtajać ani wyschnąć. Obok niej dreptała bardzo elegancka kikimora.

- Ogarniasz? - upewnił się łagodnie Felix.

Kordian przytaknął.

- Elżbieta Cicha i Mira Urbanistka.

- Przypomnicie mi, że muszę po wszystkim złapać Mirę w sprawie tych gruntów na Białołęce - stwierdziła Emilia.

- To chyba nie jest dobry moment - zauważyło Kaj, ono dla odmiany siedziało wyprostowane i czujne, tym razem ubrało sie na granatowo, a nie czarno jak zawsze, głównie po to żeby nie wyglądać jak jedno z Twardowskich. Rysy twarzy zmieniało regularnie, powoli, jeden element po drugim i w praktyce dopiero po czasie Kordian orientował się, że pół roku temu Kaj wyglądało zupełnie inaczej. Często najłatwiej było rozpoznać je po czarnym, luźnym stroju. Tego dnia twarz miało delikatną, zdecydowanie bardziej kobiecą niż męską, obserwowało wszystko uważnie zielonymi oczami. Marę, swojego gacka wielkouchego trzymało nie na poduszce, ale na ramieniu, mocno wczepionego w kołnierz płaszcza.

Magowie robią, co chcąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz